czwartek, 9 czerwca 2011

Kłopoty z zaimkami

Polacy czytają niewiele, swój język znają słabo. Kiedyś, chcąc zaistnieć w mediach, należało wykazać się kulturą słowa. Teraz już chyba nie, skoro raz po raz słyszę językowe łamańce, przyprawiające o ból zębów.

I nie chodzi o przejęzyczenia dziennikarskie, efekt pośpiechu, to zdarza się wszystkim. Myślę o przygotowanych tekstach, które z natury rzeczy musiały być wcześniej redagowane.

Ostatnio kilkakrotnie napadł na mnie zaimek "swój" użyty w dziwacznym kontekście:

"Oto para mieszkająca za rogiem, pomogłam jej kupić swoje pierwsze mieszkanie" - chwali się pani udająca pracownicę banku.
Pozazdrościć copywriterowi dobrego samopoczucia !

Czy nikt z ekipy kręcącej reklamówkę nie usłyszał bzdury tego przekazu? Czy nikt od zamawiającego po reżysera przez operatora, wózkarzy, make-up, aktorów, catering, Bóg wie kogo tam jeszcze, a jest ich zawsze na planie legion, nie zorientował się, że bank strzela sobie w stopę?

Wiem oczywiście, że mogli się zawahać, ponieważ powtórzenie zaimka dzierżawczego brzmiałoby nieelegancko. Ale już:
"Ci ludzie mieszkają za rogiem - mogłaby powiedzieć bankierka. - Pomogłam im kupić ich pierwsze mieszkanie" - daje się wytrzymać.
Czy - jak wskazuje w komentarzu czytelniczka - "Ta para... jej pierwsze własne mieszkanie".
Nie ma wątpliwości, o czyje mieszkanie chodzi, podczas gdy w oryginalnym przekazie nie wiadomo. "Swój" odnosi się do podmiotu (Ja pomogłam), czyli wykonawcy czynności i dlatego zdanie pozbawione jest sensu.


Kolejne przykłady:
"Lokal do adaptacji i wykończenia zgodnie ze specyfiką swojej działalności" - pisze zabawnie agent nieruchomości.

"Chodzi o możliwość kupna gruntów rolnych przez Łukasza Dz. wraz ze swoim bratem" - pisze hierarcha kościoła i znacznie mniej mnie to bawi.

"Rodzice bardzo szybko odkryli talent swojego syna (tu dobrze), od razu zaczęli go rozwijać i dawać synowi szansę na szlifowanie swoich umiejętności" - co oznacza, że syn, szlifował umiejętności rodziców. 

W recenzji mojej powieści przeczytałam, że: "Jest tu też sporo o stosunkach łączących Igę ze swoim samotnym ojcem".

Błędy wynikają z pośpiechu, niechlujstwa, rzadkiego kontaktu ze słowem pisanym w poprawnej polszczyźnie. Ale też chyba nie mówi się o tym w szkole. Może przy okazji, ale czy celowo, na wydzielonej godzinie? Wątpię.

Ośmieszają się producenci i usługodawcy na swoich stronach internetowych, pisałam już o tym. Ośmieszają się i złe świadectwo dają o sobie dziennikarze. 

Dziś jednak problem jest znacznie szerszy. Kiedyś to było zmartwienie nielicznych, bo nasze błędy kryła prywatna korespondencja. Obecnie Internet daje wszystkim wręcz nieograniczone pole do ośmieszania się. 

Jeśli chcecie tworzyć własne komunikaty - uczcie się języka, w którym to czynicie, inaczej staniecie się przedmiotem kpin! 

Eleganckie użycie języka mówi wiele o człowieku i nie jest obojętne dla słuchacza, czy usłyszy: "tę rękę" czy "tą rękę", nie jest obojętne, czy usłyszy: "Dokąd tak pędzisz?" czy "Gdzie tak pędzisz?", nie jest obojętne, czy usłyszy: "Jeśli przejdziesz na czerwonym świetle, możesz zostać potrącony" czy "Jak przejdziesz na czerwonym świetle...".

To są drobiazgi, o które Polacy wciąż się potykają. 

Wielu ludzi, w tym naukowcy, dziennikarze, ludzie kultury, a nawet bibliotekarze potykają się o odmianę kolejnych lat po roku dwutysięcznym. Owszem rok dwutysięczny, ale następny to już jest DWA TYSIĄCE pierwszy, potem, DWA TYSIĄCE drugi, kolejny to DWA TYSIĄCE trzeci. Teraz mamy DWA TYSIĄCE jedenasty. 

Czy ktoś powiedziałby: "W roku tysiąc dziewięćsetnym dziewięćdziesiątym dziewiątym"? Nie. Dlaczego więc rok bieżący odmieniacie z błędem? 

Pisałam to w roku DWA TYSIĄCE jedenastym.


Rzekłam.

3 komentarze:

  1. Trudno odpowiedzieć jednoznacznie na ten tekst. Myślę że mówimy i piszemy coraz mniej składnie, coraz bardziej niechlujnie. Ale gdzie szukać winy? W swojej edukacji? A może winą trzeba obarczyć rodziców którzy częstą byli półanalfabetami? Tego nie wiem. Ale wiem jedno...ja zacznę szukać winy w sobie...jak zwykle...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, po przeczytaniu tekstu nasunęła mi sie taka myśl, że słowem 'swoje' ktoś chciał właściwie nazwać to mieszkanie określeniem 'własne'. Może to jakiś lokalny zamiennik?
    Tak też przez przypadek wtrąciłam swoje/własne zdanie ;).
    Pozdrowienia - MojeSwojeWłasne

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że ktoś poza mną to zauważył. Wspomniałem o tym u siebie na http://anglista.blogspot.com/2011/06/polski-jezyk-obcy.html
    A ostatnio przyłapałem na analogicznym błędzie Onet: http://anglista.blogspot.com/2011/08/jezyk-pospieszny.html
    Miło odkryć nowy, ciekawy blog.

    OdpowiedzUsuń