wtorek, 14 lutego 2012

Emerytalne paradoksy - errata do erraty

Dziś usłyszałam w Radio PIN zabawne stwierdzenie. Konieczność przedłużenia wieku emerytalnego motywowano tym, że z uwagi na przedłużającą się oczekiwaną długość życia kobiety, być może okaże się, że będzie ona spędzać 60% życia na emeryturze, co jest nieracjonalne.

Drogi dziennikarzu Radia PIN, który to napisałeś. Czyś Pan (Pani) chodził kiedykolwiek do liceum? Jeśli tak, to chyba nie wykładali tam matematyki, a już na pewno nie było jej na maturze, bo gdyby była, nie faszerowałbyś Pan (Pani) prostego ludu takimi bzdurami.

Zakładając NAWET (uprzejma jestem), że chodziło ci o 60% życia zawodowego, o czym mowy w komunikacie nie było, to, policzmy, ileż takie życie przykładowej szczęśliwej emerytki będzie w 2040 roku trwało? Obliczam, bo zamierzam dożyć tych czasów (oczywiście o ile przewidywany i oczekiwany na rok 2012 najbliższy koniec świata mi tego nie uniemożliwi).

Uprościwszy zakładam, że przykładowy przyszły emeryt idzie do pracy w wieku dwudziestu lat i pracuje do 67 (tak chce Premier), czyli jego staż pracy wynosi 47 lat, z tego 60% to 28,2 lat, zatem ZUS gwarantuje nam dożywanie w roku 2040 nieco ponad 95 lat. Napisałam cyfrą, żeby było lepiej widać. Muszę zaznaczyć, że to wiek statystyczny, którego niewielu dożyje, zatem ci, którzy będą brać kasę i żyć wbrew życzeniu rodziny, Premiera, ZUS, a może nawet i wbrew swoim własnym chęciom, będą się musieli męczyć grubo ponad setkę!

Co nam nie wychodzi, to nie wychodzi, ale w proroctwach zawsze byliśmy nieźli!

W zasadzie wiem, że człowiek jest rzekomo "zaprogramowany" na 120 lat, a jeden Chińczyk, jak się zapomniał i przeszedł na kiełki, to nawet podobno przekroczył dwukrotność tej liczby, co się w moim ciasnym i racjonalnym móżdżku jakoś nie chce zmieścić. Chciałabym BARDZO, aby kobiety po czterdziestu siedmiu latach pracy żyły jeszcze przez kolejne dwadzieścia osiem (i dwa po przecinku).

Choć ja oczywiście życzę sobie i im błogostanu, dobrego zdrowia w otoczeniu rodziny z praprawnukami na kolanach, to wszyscy wiemy, że łatwiej powiedzieć niż wykonać i emerytura to często czas chorób, cierpienia i myślenia o śmierci.

Wobec tego nie wiem, czy pisać na fejsie do Radia PIN, żeby sobie gdzieś wsadzili tę przyszłą oczekiwaną długość życia, czy też może przejść na tai chi oraz kiełki i wyciąć im wszystkim numer, jak się patrzy, zważywszy, że mój ukochany Premier już zamierza powiększyć rolnikom oraz mnie osobiście, jako prowadzącej działalność, składkę na ZUS.

Zastanawiam się tylko, skąd pan Premier weźmie potem kasę na moją oczekiwaną dwudziestoośmioletnią emeryturę z kawałkiem, bo za wzrostem składek powinny kiedyś pójść wyższe emerytury. Chyba, że się mylę.

I jak się chciałam opowiedzieć za podniesieniem wieku emerytalnego, tak mi teraz przeszło.
Chyba szukamy kasy na ten deficyt nie w tej kieszeni, Panie Premierze.

A żyć będę do setki! I martw się Pan teraz.
Rzekłam

9 komentarzy:

  1. Ja żyć do setki nie zamierzam, zresztą na emeryturę sobie nie zapracowałam, więc nie powinnam zbyt długo na tym pięknym świecie zabawić, jedno mnie tylko martwi - nie przeczytam tych wszystkich książek, które Pani do setki będzie pisać :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Doroto, pani mnie NAPRAWDĘ zmusza do przejścia na kiełki! Obawiam się, że Milka i Lindt zanotują przez Panią duże spadki sprzedaży! Ale spokojnie, jest tak niewielu osiemdziesięcioletnich autorów bez sklerozy, że może się Pani tą setką nie martwić. Blefowałam.

    Pozdrawiam! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeraża mnie nieświadomość naszej władzy.
    Dzisiaj jeszcze przeszłam przez kataklizm zwany szpitalem. Po odwiedzeniu chirurga (a nawet 4), reumatologa, ortopedy i onkologa, godzinach czekania, badaniu przez lekarza i 19 studentów, przyszedł czas na usg i zapisanie się na entą wizytę. Jest luty, usg w marcu a wizyta w kwietniu.
    Mam 17 lat, mam za niedługo pracować na emerytów. Chyba do setki, panie Premierze!

    OdpowiedzUsuń
  4. To się nazywa solidaryzm społeczny. Pociesz się, że może będziesz pracować na swoich rodziców, mnie to zawsze pomagało. Gdyby nie emerytury, musielibyśmy ich utrzymywać sami.
    Przykro mi, że jesteś chora, życzę Ci szybkiego wyzdrowienia, szpital to droga przez mękę.
    A na pociechę mogę tylko powiedzieć, że też zamierzam pracować do setki.
    Co Cię w ogóle skłoniło do przeczytania tekstu o emeryturach, nie ma w sieci lepszych tematów? ;-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam Pani wpisy na bieżąco, bo warto znać opinie ludzi inteligentnych.

      Usuń
    2. Poza tym to Pani kazała mi spełniać marzenia. Posłuchałam, ale profilaktycznie sprawdzam czy Pani też się tego trzyma! :)

      Usuń
    3. Czy ja mogę komuś coś kazać, skoro moje własne psy mnie nie słuchają (o dzieciach i mężu nie wspominając)? Ale dobrze, niech Pani idzie (idź?) w kierunku swych marzeń, a spełniając te mniejsze, podnosi (podnoś) sobie poprzeczkę. Tylko pokonywanie siebie samego daje satysfakcję, dla mnie to najwyższy stopień zadowolenia. Pozdrawiam i dziękuję za Twoją tu obecność ;-)

      Usuń
  5. Mnie jednak przeraża poziom znajomości matematyki ... Ciekawe czyje to było stwierdzenie?? To o 60%? Mam nadzieję, że nie jakiegoś ekonomisty - bo strach się bać...

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze mówiąc nie wiem, dziennikarz nie powiedział, kogo cytuje. A poziom matematyki dorównuje chyba poziomowi znajomości polszczyzny. Te wszystkie błędy, z którymi się stykam na co dzień... Ręce opadają.

    OdpowiedzUsuń