środa, 6 października 2010

Dziwne nazwiska

Mój syn przyniósł nowinę, że ktoś spośród jego znajomych dał swojemu synowi na imię Noe.
Współczuję temu dziecku.
W poszukiwaniu oryginalności ludzie poleźliby do piekła. Z tym, że to nie jest ich piekło, tylko piekło tych, których tym imieniem nazywają. Kim mógłby być facet o imieniu Noe?

No, przecież nie stolarzem, takie imię to wyrażone wprost żądanie: Musisz się wyróżnić.
I on się wyróżni.

A jeśli nie będzie chciał, to go zmuszą. Już widzę te sarkastycznie sykające nauczycielki: "Noe do tablicy! Taaak, żaden potop nie uratuje cię przed jedynką...".

Dzieciak, chcąc nie chcąc, będzie musiał dostosować się do swego imienia.

Samo imię to jeszcze pół biedy, znacznie gorzej, jeśli zestaw: imię+nazwisko ośmiesza właściciela.
Od czasów studiów pamiętam trzy przykłady: Nelly Golonka, Paloma Broda i Dolores Flak.

Mam nadzieję, że urodziły się tylko w wyobraźni mojej przyjaciółki z akademika, bo jeśli prawdziwe osoby żyją z tymi nazwiskami, to wyrazy współczucia.

Niestety, jak wiele kataklizmów życiowych, nasze imię i nazwisko również zawdzięczamy rodzicom.
Co noszą w swych pustych głowach, dając dzieciakom imiona z innych kultur, brzmiące dziwacznie, skazujące właściciela na ciągłe nieprzychylne komentarze?

Oryginalność niech sobie dzieciaki budują same, najlepiej już jako dorośli ludzie, bez naszego udziału.
Posługując się dziećmi dla zrekompensowania braków własnej osobowości, dając im na starcie dodatkowy cieżar w postaci trudnego imienia, rodzice narażają się jedynie na usłyszenie od dzieci kilku słów gorzkiej prawdy, które ich, mam nadzieję, nie ominą.

A dzieci? Jeśli będą miały potrzebę wyróżnienia się z tłumu, na pewno znajdą swój własny sposób.

Dixi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz