poniedziałek, 8 lipca 2013

Kto został uzdrowiony, czyli średniowiecze trzyma się mocno

6 lipca 2013 na Stadionie Narodowym w Warszawie odbył się zbiorowy seans uzdrawiający dla (cytuję za Gazetą Wyborczą) pięćdziesięciu ośmiu tysięcy fanów tego typu leczenia. 

I jak za każdą niemal imprezę na Narodowym trzeba było za swój udział zapłacić. Ceny biletów (20 ulgowe i 40 PLN normalne) nie odstraszały, wiadomo, jeśli się na coś choruje, taka kwota to żaden wydatek, a oszczędność w przypadku wyleczenia ogromna.

Zastanawiam się, czy przypadkiem tego seansu w uśrednionej kwocie 30 PLN x 58 000=1.740.000 (słownie: jeden milion siedemset czterdzieści tysięcy) nie powinien w ramach profilaktyki zdrowotnej zasponsorować NFZ, albowiem korzyść z kilku - kilkunastu tylko uzdrowień już pozwoliłaby mu wyjść w tym rachunku na plus.
Tak się jednak nie stało, organizatorowi, kurii warszawsko-praskiej, zabrakło może wyobraźni, nie poszukano bowiem sponsorów i każdy płacił z własnej kieszeni.  

Kościół umie liczyć i z pewnością nie ograniczył ceny biletów tej wielogodzinnej imprezy rekolekcyjnej, nazwanej nawet sympatycznie: "Jezus na stadionie", do pokrycia tego, co niezbędne, czyli kosztów podróży do Polski ugandyjskiego księdza-uzdrowiciela o. Johna-Baptisty Bashobry oraz wynajęcia stadionu, ochroniarzy, zapewnienia lekarzy w razie czego. 

Ale nawet jeśli rekolekcje nie miały być dochodowe, to i tak dziwi i trochę przeraża fakt ich zorganizowania, impreza trąci bowiem bardziej jarmarkiem niż rzeczywistym dbaniem o dusze  wiernych. Tak, czepiam się, w końcu nasza religia opiera się na rzeczach trudnych do udowodnienia i przyjmowanych jedynie "na wiarę".

Zresztą ksiądz Bashobra ma podobno na swym koncie liczne uzdrowienia. Ale wszyscy wiemy, że medycyna notuje niezliczone wręcz przypadki samouzdrowień. Mówi się w literaturze fachowej, iż jedynie w 20% wyzdrowień należy przypisać ingerencji medyka. Człowiek wierzący i chcący być zdrowym w sprzyjających okolicznościach zdrowy będzie, a medycyna bywa tu całkowicie bezradna.

Tymczasem Kościół, dbając o wiernych sprowadza z Ugandy księdza, o którym mówi się bardzo precyzyjnie, że oprócz licznych uzdrowień, ma na swoim koncie również dwadzieścia siedem wskrzeszeń! Mój Boże, toż chyba sam Jezus miał ich mniej! Czy wobec tego wierni powinni się teraz modlić do ojca Bashobry?

Ludzie mają wielką potrzebę oddania władzy nad sobą komuś innemu, to prawda stara jak świat i tu zachodzi właśnie ten przypadek. Uzdrowiciel wprowadził publiczność w zbiorowy trans, podobno w niektórych widzach aż zakotłowały się złe moce, trzeba było z boku urządzić stanowisko do egzorcyzmów, by wiernych od tych szalejących w ich wnętrzach diabłów uwolnić.

Czytam to i nie wierzę własnym oczom! Zastanawiam się, dlaczego kuria chce rządzić duszami przy pomocy tak bardzo średniowiecznych praktyk?! Może po prostu wie, że natura ludzka w gruncie rzeczy się nie zmienia, a nasze umysły wręcz łakną cudu?
 
Tylko czy sensowna wiara powinna się zasadzać na wierze cuda?
Czy wprowadzanie tysięcy ludzi w stan histerii jest rzeczywiście ścieżką, którą powinien podążać Kościół? Czy to jedyna droga do przeżycia misterium, zbliżenia do sacrum? 

Zdolny kaznodzieja, ba! zdolny mówca, bez trudu zapanuje nad tłumem. Przedsięwzięcia podobne do opisanego jako "Jezus na stadionie" literatura piękna oraz kroniki kryminalne liczą na tysiące. Wprowadzanie ludzi w trans za pomocą tak zwanej hipnozy jest również stosowane przez tradycyjną medycynę i nikt w takim przypadku nie powołuje się na cuda, już raczej na nieznane moce ludzkiego mózu.

Zastanawiam się, czy współczesnemu wiernemu taka właśnie jarmarczna duchowość jest najbardziej potrzebna? 

Czy ktoś został podczas owego seansu uzdrowiony? Tego nie wiemy i raczej nie dowiemy się nigdy. To kwestia wiary, bo wszak ludzie, którzy tu przyszli równolegle zapewne leczą się w swoich rejonowych przychodniach, komu więc przypisać poprawę?  

Pomyślmy, czy Kościół nie powinien raczej skupić się na nauczaniu i egzekwowaniu moralności, od swoich kapłanów poczynając. To byłby dopiero cud, gdyby każdy ksiądz był godny szacunku, wstrzemięźliwy w używaniu alkoholu, gdyby umiał zapanować nad swoimi potrzebami seksualnymi, jak się do tego zobowiązał, wiążąc swe życie z Kościołem, gdyby umiał rozmawiać i wczuwać się w ich potrzeby rozumiejąc, że świat się zmienia. 

Tak, ludzie wciąż potrzebują autorytetów, potrzebują nauki moralnej i wsparcia, wielka szkoda, że współczesny kościół katolicki tak często mija się z prawdziwymi potrzebami wiernych.

Rzekłam.

11 komentarzy:

  1. Ksiądz - uzdrowiciel ???? Toż to dla osoby wierzącej najwyżej podejrzane okreslenie; określenie kogokolwiek zresztą, nie tylko księdza.
    To uzurpowanie sobie praw Boga, bo tylko Bóg może działać. Tylko żeby nie było zaraz dodane, iż działa przez "uzdrowiciela"; to w ogóle niesmaczne pozwolić na okreslanie samego siebie jako uzdrowiciela. Obojętnie w jakiej religii, czy bez religii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Małgosiu
    Kołtun i średniowiecze w naszych czasach ma się mocno.Dopóki w naszym kościele będzie Rydzyk i jemu podobni kapłani,będzie żle! Innych ,bardziej postępowych wysyła się w niebyt by nie mieszali-przykładem może być ksiądz Lemański wysłany na emeryturę /młody kapłan po pięćdziesiątce!/czy ojciec Oszajca,któremu skutecznie zamknięto usta! Pasibrzuchy trzymają się mocno bo im jest za dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowna pani Małgorzato:)
    Chciałam poczytać pani bloga i niestety nic nie widziałam...nie to tło nie ta czcionka. Dopiero gdy weszłam w komentarze notka stała się czytelna. To może zniechęcać potencjalnych "czytaczy'. Pozdrawiam, Gabriela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, mówiono mi już o tym... Spróbuję zmienić, choć bardzo jestem przyzwyczajona do tej nory...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Jakoś kler zdaje się zapominać o znanym łacińskim przysłowiu: Medicus docet, natura sanat. Może dlatego, że clericus woli nocere?

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie już nic nie zdziwi, odkąd usłyszałam, że hasło Obamy "Yes we can!" nagrane "od tyłu" brzmi"Thank you satan".
    A seans na stadionie tańszy niż wizyta w prywatnym gabinecie :)
    Pozdrawiam, Małgorzata.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Zastanawiam się, czy współczesnemu wiernemu taka właśnie jarmarczna duchowość jest najbardziej potrzebna?"

    Też się głęboko nad tym zastanawiam. Ja jej nie potrzebuję. Dla mnie moja wiara to coś tak intymnego i chwiejnego, że nie miałabym na tyle pewności siebie, by wykrzykiwać ją na stadionie ani gdziekolwiek indziej. Wystarczy mi Eucharystia. I modlitwa w ciszy. I radość z faktu bycia Bożym dzieckiem. I dziękczynienie za łaskę każdego dnia - dziękczynienie Bogu, który wciąż mi się wymyka i nie jest wcale oczywisty.

    Co do uzdrowień, wskrzeszeń (!) trudno mi się wypowiadać. Jestem daleka od radykalnych ocen. Łatwo to wszystko wyśmiać, łatwo posądzić o "średniowiecze". Bashobra często gości u nas w Rychwałdzie u Franciszkanów - to wioska obok mojej. Nigdy się tam nie wybrałam - z powodów ww. Nie podoba mi się formuła tych rekolekcji. Nie podoba mi się tańczenie, uwielbianie i śpiewanie - jakieś takie... show. Nie moja stylistyka wiary. Ale mogę popytać ludzi, którzy organizują te rekolekcje. Ciekawa jestem tych uzdrowień.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Oleńko, Rychwałd znam, to piękne miejsce! Byłam tam kiedyś z dziećmi na zimowych feriach. Proszę sobie nie robić kłopotu, nie jesteśmy przecież księgowymi i nie będziemy księdza Bashobry rozliczać z uzdrowień! Na pewno ten rodzaj duchowości, który on proponuje do pewnej liczby wiernych, dość dużej przecież, dociera. Przypominają mi się inne show, które organizowano i wciąż organizuje się w totalitarnych krajach, by chwalić wodza. To według mojego pojęcia Ewangelii, a zaznaczam, że jestem laikiem i mówię tylko we własnym imieniu, jakoś takie niezwykle dalekie od tego, jak zachowywał się i co głosił Chrystus. Mam nadzieję, że był on na tym stadionie i pomógł cierpiącym, każdy sposób jest dobry, a wiara, jak powiedziałam wyżej, czynić potrafi cuda. To jednak nie moja bajka. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Moja też nie... I podzielam takie pojęcie Ewangelii.

      A następnym razem do Ślemienia zapraszam! :-)

      Serdeczności!

      Usuń
    3. Biblia mówi o różnych darach Ducha Świętego, tak; ktoś może mieć taki dar do modlitwy o uzdrowienie chorego, jednak powinien uważać, aby nie uważał siebie za uzdrowiciela, bo uzdrowicielem może być tylko Bóg. To tak jest według Biblii. Ludzie zaczynają pokładać wiarę w człowieku, a nie w Bogu, a to jest nieciekawy kierunek w ogóle.
      Poza tym nie ma żadnego zobowiązania dla osoby należącej do kościoła katolickiego do udziału w tego typu zgromadzeniach.
      A tak w ogóle, to ks.Jan Zieja mówił: JEŚLI KTOŚ MA BOGA, TO NIE POTRZEBUJE RELIGII.

      Usuń
    4. To mi bardzo trafia do przekonania, dziękuję!

      Usuń