Niedaleko mojego domu trwa remont ścieżki rowerowej. Biegnący obok niej chodnik jest już po remoncie. Ścieżka czeka na wylewkę asfaltową, na razie została wysypana drobnym kamieniem, który już ubito.
Często chodzę tamtędy na spacery z psami i - czy bardzo Was to dziwi? - za każdym razem, kiedy zbliża się rowerzysta, mija mnie, jadąc po chodniku.
Ile by go kosztowało zjechanie na ścieżkę i bezpieczne wyminięcie mnie bez narażania zdrowia mojego, moich psów, swojego własnego wreszcie? Wszak pies może w każdej chwili wykonać niekontrolowany ruch, który zagraża nie tylko jemu samemu, ale również rowerzyście.
Z tego powodu wciąż się za siebie oglądam, chociaż przecież idąc chodnikiem nie mam obowiązku dbać o bezpieczeństwo, jestem chroniona prawem.
Tak sobie dziś rano o tym myślałam, po czym przeszłam na drugą stronę ulicy, aby wyrzucić do kosza to, co wszyscy właściciele psów obowiązani się zbierać po swych pupilach.
Ulica jest ruchliwa, przejście dla pieszych prowadzi nie tylko na drugą stronę ulicy, ale też na przystanek kolejki podmiejskiej. Tu się zawsze czeka, aby się bezpiecznie przeprawić, bo nie ma świateł, które by regulowały ruch.
Doczekałam się chwili, gdy ruch samochodów na chwilę ustał. Przeszłam razem z psami i zaraz musiałam wrócić na swoją stronę. Byłam już w połowie ulicy, kiedy za moimi plecami usłyszałam stuk i idąca naprzeciwko mnie piesza, która mnie właśnie minęła, przez uderzenie samochodu została dosłownie wyrzucona w górę. Po kilku sekundach upadła na wysepkę pomiędzy jezdniami.
Stałam na drugiej stronie i drżącymi rękoma wybierałam numer 112. Broda mi się trzęsła, nie potrafiłam składnie się wyrażać, ale udało się wezwać karetkę, która przyjechała względnie szybko. Przy poszkodowanej, młodej kobiecie, pochylali się już dwaj przechodnie, nie było krwi, ale ona płakała, z pewnością obrażenia nie były błahe.
Sprawca wypadku zatrzymał się na poboczu i zdezorientowany chodził pomiędzy swoim samochodem, a leżącą na jezdni kobietą.
Pieszy jest najsłabszym ogniwem łańcucha komunikacyjnego, dlatego musimy jako piesi bardzo uważać, bo zagrażają nam nie tylko rowerzyści, którzy uważają się za uprawnionych do jazdy chodnikiem, ale i kierowcy aut, którzy lekceważą zasadę, że powinni przepuścić pieszego idącego po pasach.
Nigdy nie myślcie, że auto zatrzyma się i was przepuści! Kierowca być może sprawdza właśnie wiadomości w swej komórce. Obserwowani przez mnie rowerzyści robią to nagminnie!
Stosujcie zasadę ograniczonego zaufania i przechodźcie przez jezdnię tylko wtedy, kiedy macie pewność, że nic Wam nie zagraża. Jeden nieuważny krok może Was pozbawić sprawności, a nawet życia!