poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Spisz się jako reprezentant

W tych dniach każdy z nas może zaprezentować swoje społeczne oblicze.
Trwa bowiem Narodowy Spis Powszechny.

Komu to potrzebne? - pyta ten i ów, sądząc, że państwo chce wejść do naszych domów i sprawdzić stan posiadania, jakbyśmy i tak nie byli już dojeni przez PIT.
Boimy się nie tylko tego, że rachmistrz podejrzy, co u nas wisi na ścianie (bo może autentyczny Picasso?), ale też, jakie mamy meble, telewizor i tak dalej. Boimy się, że nasze dane wyciekną i będą nimi obracali źli ludzie żądni zysku.

Reasumując: boimy się utraty anonimowości.

Zastanawiam się skąd ten lęk?

Jeśli uczciwie pracowałeś na swojego Picassa, zapłaciłeś od dochodów podatek, obraz masz ubezpieczony, a w domu alarm, nie ma się czym stresować. Można w dodatku podziękować rachmistrzowi i samemu spisać się przez internet, wtedy ocalisz Picassa.

Ponieważ mam to już za sobą, powiem, że nasze dane (imię, nazwisko, PESEL, adres, mail, numer telefonu), które mogłyby wycieknąć i znaleźć się w rękach osób niepowołanych, i tak już oddaliśmy dobrowolnie lub pod przymusem wielu instytycjom oraz placówkom handlowym.

Jeśli ktoś by dybał na informację, czy w naszym domu jest kuchnia i łazienka (jedno z pytań), ma ją już z pewnością od dawna.

Bo nie sądzę, żeby złodziej zainteresował się naszym wyznaniem, narodowością, językiem, jakim się posługujemy oraz tym, czy w tygodniu między 25 a 31 marca pracowaliśmy choć przez godzinę.

Okazuje się zresztą, że jak zwykle życie okazało się bogatsze od wszelkich statystyk i mialam kłopot z podaniem, co jest moim głównym źródłem utrzymania.
Odniosłam też wrażenie (nie po raz pierwszy zresztą), że rolnicy rządzą w tym kraju, zupełnie, jakby to był spis rolny.

Ze spisu wynikało, że Polacy unikają zmęczenia pracą. Dlaczego zapytano o godzinę, a nie 40 godzin pracy?
Było pytanie o orzeczenie o niepełnosprawności, renty, o aktywne poszukiwanie pracy etc., nie było o ilość etatów.  Z tego powodu dość mnie ten spis przygnębił.

Spisałam się jednak jako reprezentant. Spisałam całą moją rodzinę w nadziei, że wyniki posłużą do sensownego planowania przyszłości kraju. Chcąc planować, trzeba przecież wiedzieć, czym się zarządza.

Pierwszy spis, nieco inny oczywiście, bo i czasy były inne, miał miejsce u początków naszej nowoczesnej państwowości, tuż przed rozbiorami. Już wtedy doceniano wagę wiadomości, jakie mógł przynieść.

Teraz nie ma praktycznie dziedziny, w której statystyka nie pomagałaby rozsądnie dysponować zasobami.

Wykażcie się postawą obywatelską, to niewielki, a sensowny wysiłek.
Stańcie na czele swoich rodzin i spiszcie się, jako ich reprezentanci!

Rzekłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz