Ludzie podobno dzielą się na: anonimów (Pan nie wie, kto ja jestem!), nauczycieli (Ja pana nauczę!) i ekshibicjonistów (Ja panu pokażę!).
Bardzo lubię ten stary dowcip, ale, jak to z żartami bywa, są śmieszne, kiedy nas nie dotyczą.W przeciwnym razie bolą.
Mama mi zaszczepiła takie natręctwo (chyba to jest uleczalne?), żeby nie przechodzić obojętnie koło śmieci. Idąc na spacer z psami, schylam się nie tylko po to, co one zostawiają, ale też po wyrzucone przez meneli czy dzieci: butelki, puste opakowania po papierosach, nakrętki, puszki i torby foliowe. Ich miejsce jest przecież w koszu.
Nie jest to łatwe, bo przecież w jednej ręce trzymam na smyczy dwa duże psy, które na ogół przy sprzątaniu świata nie współpracują.
Często zastanawiam się, czemu na moim osiedlu ustawiono tak mało koszy ulicznych, ale podobno urząd nie widzi problemu. Problemem może byłaby większa ich ilość, bo zapełniają się nadspodziewanie szybko śmieciami domowymi moich sąsiadów.
I oto dochodzimy do sedna.
Kiedy tak sobie wczoraj szłam ulicą, nie mogąc znieść zgniecionej puszki, butelki po piwie, torby foliowej oraz opróżnionej piersiówki, wyłaniających się spod śniegu, zebrałam je wszystkie i z dwoma psami, torbą z tym, co próbowały zostawić na trawniku oraz rzeczonymi przedmiotami, dreptałam w kierunku kosza. Tam się ich wreszcie pozbyłam.
I gdy tylko poczułam ulgę, bo znów mogłam smycz każdego psa trzymać w jednej ręce, usłyszałam jazgot jakiejś pani, która postanowiła mnie pouczyć. Nauczycielka...
- A ładnie to tak? Śmieci z domu pani przynosi?!
Zaczęłam się tłumaczyć bezładnie, chyba jej nie przekonując. No bo kto mógłby być tak głupi, żeby z własnej woli schylić się po cudzy papier, porzucone pudełko po papierosach, czy zgniecioną puszkę? O butelce-piersiówce nie wspomnę.
No, kto?
Ja.
Poczułam się bardzo źle z tą swoją idiotyczną społeczną pasją. Nieznośny ciężar zaległ mi na duszy, bo przecież chciałam być bohaterką, chciałam być chwalona, postawiona na piedestał.
Już wystawiałam pierś do orderu, a tu wiadro zimnej wody?!
Tak studzicie dobrzy ludzie, chcący wychować każdego na swej drodze, czyny może i nie mieszczące się w waszych ciasnych mózgach, ale przecież przez was aprobowane.
Czy moja nauczycielka się zawstydziła? Nie wiem, nie sądzę. Może i bąknęła coś w rodzaju "Przepraszam", byłam zbyt wzburzona, żeby usłyszeć. Początkowo zacisnęłam pięści i zagryzłam zęby, mówiąc sobie w duchu: Już nigdy, żadnego śmiecia nie podniosę, tońcie w nich sobie, niech was zasypią po czubki waszych sosen!
Ale czy to miałby być moja zemsta? Tak oczywista i przewidywalna?
Do następnego kosza doniosłam pół torby śmieci schyliwszy się po wszystko, co tylko ktoś kiedykolwiek tu wyrzucił.
I będę tak czynić nadal, na pohybel wszystkim moralnym misjonarzom.
Tu ... sobie wstawcie jakieś jędrne przekleństwo.
Rzekłam.
Dziś znów z ulic mojego osiedla zebrałam całą reklamówkę śmieci. Teraz już psy są trzy, więc jeszcze trudniej mi zbierać. Ale karne psiska przyzwyczaiły się do komendy "Stój!" i dzielnie warują pozwalając mi dawać upust memu natręctwu.
I tu mój głos wewnętrzny zaskrzeczał, pytając: Gdzie podziali się właściciele tych nieruchomości, obok których walają się owe butelki, puszki, reklamówki i nakrętki? Czy całe dnie siedzą w domach, nie widząc, co się dzieje obok ich posesji? Wyjechali? Pomarli? Cóż to za kłopot wyjść z grabiami i posprzątać te nikłe trawniki, które się ciągną wzdłuż płotów? Zgrabić opadłe liście?
Ludzie, kto ma to za was zrobić?!
Niewidzialna ręka?
Dixi.
Teraz już nieodwołalnie.
Doskonale Panią rozumiem! Och jak ja często w takich sytuacjach bywam, i w podobnych. Ostatnio sama do siebie mówię: utopistko, naiwniaro! I zastanawiam się, czy nie dostosowac się do innych. Najpierw mówię niby, że nie, ale kiedy tak boli i boli, w myślach tchórze, a rzeczywistość pokaże, czy naprawdę tchórz we mnie, czy "nauczyciel" innych? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCiekawe do której grupy się zaliczam... muszę tylko wspomnieć, że uczę moje dzieci tego samego, Gosia ma 11 lat, jest najstarsza i nigdy nie rzuca byle gdzie byle czego, choć kiedyś miała przykra sytuację. Wzięła na dwór dla siebie i koleżanek cukierki, ona wyrzuciła papierek do kosza, inne dzieci niekoniecznie. Co zrobił mój szkrab? Podniósł papierki koleżanek, niestety skończyło się to wyśmianiem jej i oczywiście z płaczem przybiegła do domu. Wartości i zasad uczą nas rodzice. A jeszcze coś mi się przypomniało. Byliśmy z mężem kilka lat temu we Włoszech, wie Pani co leżało pod drzewem? Butelka po żołądkowej. Tylko nie wiem, czy jest się w tym przypadku czym chwalić...
OdpowiedzUsuńDrogie Panie utopistki! Cieszę się, że nie jestem sama. Pozdrawiam serdecznie moją imienniczkę Gosię od papierków! Tak trzymać, dziewczyno! I niech się głupki same z siebie śmieją. Nam, ludziom czyniącym dobrze potrzeba odwagi, w końcu ktoś musi dawać dobry przykład!
OdpowiedzUsuńCiekawy temat, a właściwie kilka tematów - od koszy w miejscach publicznych po przysłowiowe zbieranie papierków i tego co zostawią pieski. W końcu trochę o mentalności przechodnia. Przyjdzie nam się jeszcze z tymi tematami boksować wiele lat. Ale z każdym takim wpisem jak ten na "blogu Guci" jesteśmy bliżej normalności.
OdpowiedzUsuńp.s. tez wczoraj zbierałam śmieci z publicznego skwerka - mała butelka po wódce i jakieś tam papierki. I tez zaczepiła mnie przechodząca kobieta. Na szczęście nie należała do "nauczycieli":)
Uff! Bogu dzięki! Myślę, że może jakoś damy radę. Czasem zastanawiam się też nad tym, czego my, jako matki, zdołałyśmy nauczyć nasze dzieci... Dziękuję za komentarz, pozdrawiam!
UsuńTak, ten podział na te trzy kategorie osób jest już i tak nieaktualny. A przynajmniej nie tak bardzo jak kilkadziesiąt lat dawniej.
OdpowiedzUsuńNajlepiej kupić jakieś dobre wina i się napić, bez przesady nie ma co się spinać chyba
OdpowiedzUsuńNie?!
Usuńja ponoć też jestem głupi, bo mam sklep. wina sprzedaje to takie pospolite niestety w tych czasach...
OdpowiedzUsuńDlaczego, dobre wino to wytworny trunek, należy do kultury materialnej. Musi Pan mieć rozległą wiedzę. Winiarze to ludzie z pasją, gratuluję!
Usuń