środa, 14 grudnia 2011

Kto nam ukradł święta?

Wiecie może?

13 komentarzy:

  1. To pytanie jest prowokacyjne?:P Sami sobie kradniemy świeta zamieniając je w czas zlegalizowanej obłudy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję , że dałem się nabrać i w obawie przed utratą zacząłem pytać znajomych oraz sprawdzać wszystkie kąty w domu. Są , są na miejscu.... za pasem. Czekamy na nie pełni nadziei.

    Czester Miczel

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatem zalegalizowana obłuda, na którą czekamy z nadzieją. Przyznam szczerze, że z każdym rokiem mam coraz bardziej mieszane uczucia wobec świąt. Odnoszę nawet wrażenie, że święta z roku na rok stają się coraz mniej święte i nie wiem, czy to tylko wina mojej czarnej duszy, czy to wraz ze mną świat się zmienia?
    Może święta organizowane PRZECIWKO komuś były bardziej świąteczne, karp czy choinka wystane w kilometrowych kolejkach smakowały i pachniały inaczej? Może tanie prezenty były bardziej oczekiwane, a Pasterka w stanie wojennym miała moc burzenia tronów.
    Może święta wtłaczane siłą do gardła nie mogą smakować? Czy powrót do uczuć z dzieciństwa nie jest naiwną wiarą w cuda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Te Świeta zawsze były dla mnie Świętami Rodzinnymi. Dlatego ktoś kiedyś odpowiedział mi na moje utyskiwania, takie jak Pani - że jakoś nie potrafię Świąt "poczuć" - że nie przygotowuję się do nich w sposób duchowy ( nie chodzę na roraty itd.). Ale wiem, że to nie o to chodziło. Z wiekiem zaczęłam nie tylko patrzeć, ale i widzieć, dostrzegać rysy na moim wypieszczonym z dzieciństwa obrazie Świąt i uczuć ludzi dorosłych siedzących przy stole. Irytacje, złość, żal - które bynajmniej nie znikały z pierwszą gwiazdką. Doszłam do momentu, kiedy buntowałam się przeciwko przygotowaniom, sprzątaniu, bieganinie mojej mamy - bo uważałam, że to wszystko, to tylko jakaś farsa. I może tkwiłabym do dziś w tej niechęci, gdyby kolejne Święta nie okazały się tymi pierwszymi - dla mojej córki. A dziś... Piekę pierniki, patrzę jak lukrują je moje dzieci, daję się ponieść szaleństwu ubierania domu i robię te wszystkie, tak kiedyś uznane przeze mnie rzeczy za niepotrzebne - by uszczęśliwić moje, dziś już nastoletnie Potworki. Bo oni ciągle jeszcze tego potrzebują i chcą. Bo nie wyobrażają sobie, by mogło być inaczej. I chyba o to w tych Świętach chodzi - cieszyć się radością dzieci, dla których ten czas jest jakimś wyznacznikiem przynależności, miłości, bezpieczeństwa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pochodzę ze wsi i nie bardzo rozumiem , co Pani chce powiedzieć. W naszym środowisku nie jest znane takie pojęcie jak "świętowanie przeciwko" .... , a karpie z naszych stawów od wielu lat smakują zawsze tak samo.
    Boże Narodzenie jest dla nas okresem szczególnym , do którego przygotowujemy się przez cały adwent razem z dziećmi i wnukami. Pielęgnujemy ten zwyczaj od pokoleń , a w naszych sercach poczucie obowiązku przeżywania mszy świętej - Pasterki jest wciąż bardzo żywe. Wspólne śpiewanie kolęd i uroczysta wigilia spędzona w gronie najbliższych sprzyja umacnianiu więzi rodzinnych. We wzajemnych relacjach między sąsiadami panuje duch serdeczności i wzajemnego szacunku. U Pani tak nie jest?

    Czester Miczel

    OdpowiedzUsuń
  6. Ważną rzecz powiedziała pani Julia, tę o dzieciach. Może święta powinny być taką właśnie odnawianą dziecięcą radością? Niestety nie dla wszystkich są. Mówię oczywiście o sobie i zazdroszczę panu, Czesterze. Jeśli to, co Pan pisze, jest prawdą, to Arkadia naprawdę istnieje i nie potrzebujemy świąt, by ją poczuć. Chyba bardzo ważna jest też religijność. Świeckie święta nie mają sensu, bo przecież nie o prezenty chodzi i nawet nie o karpia, bo to przecież taka oścista ryba, chodzi o duchowość. Jeśli jej zabraknie, święta zostają spłaszczone do odfajkowywanego na prędce, zbędnego rytuału.
    Dziękuję Wam za te słowa.

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Świętowanie "przeciwko" miało miejsce w minionych czasach, kiedy wypadało świętować na pokaz, żeby okazać swój sprzeciw władzom. Taka była Pasterka w 1981 roku w moim mieście. Szliśmy do kościoła niczym w pochodzie pierwszomajowym przeciwko stanowi wojennemu i władzom, które go wprowadziły.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmmm. Kto chcialby ukrasc nas? Swiat nie mozna ukrasc. Swieta sa nami i my w nich. To tradycja stworzona przez pokolenia, to poczucie przynaleznosci do tego samego kregu kulturowego. Jesli cos z tej tradycji ubywa na rzecz czegos nowego to dzieje sie to za naszym tylko przyzwoleniem. Ulegamy zmienom. Czasy sie zmieniaja. Miejsca sie zmieniaja. Kultury sie przenikaja. Nowe mody wypieraja stare. Slowianskie ‘bozki’ tez nie przetrwaly w swej poczatkowej postaci. Nigdy po raz drugi nie wstepuje sie w ten sam nurt rzeki. W jakim kierunku nieuniknione zmiany sie potoczaa zalezy od nas. Do wlasnego dzieciecego zachwytu swietami nie ma powrotu poza wspomnieniami. Pytanie: jak spowodowac podobny zachwyt swietami u mlodszego i najmlodszego pokolenia. Czy dobra droga jest ‘oskarzanie’ kogos/cos o kradziez swiat? Czy moze ‘promieniowac’ swoimi swietami tak, ze udzieli sie to tez mlodszym.
    Ja osobiscie nie mam ochoty wracac (myslami nawet) do swiat z 1981 roku czy 1941 ... brrr, chyba, zeby udowodnic komus, ze nawet w trudnych stanach zycia czlowiek ma w sobie sile swiat taka sama jak w warunkach spokoju. Swieta sa w nas tak dlugo jak tego chcemy. Swiat nikt nie kradl ani nie kradnie choc kalendarz czerwieni sie co roku na dacie 24 grudnia i po swietach ‘skazujemy sie’ na kare o chlebie i wodzie. Liczenie kalori na jakiejs tam znow diecie i cala otoczka swiat wspolczesnych to juz zupelnie inna sprawa. Cala moja wypowiedz dotyczy tradycyjnego (/tradycyjnie ‘duchowego’) podejscia do tematu.
    Wesolych swiat - Anonimowy z wyboru

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiele osób nie chce świąt, nie czuje się katolikami ani nawet chrześcijanami, ale jest zmuszonych co roku brać udział w tym zbiorowym opętaniu, bo tak wypada, bo to tradycja. Pomijając członków rodziny, przecież nie mogę każdej osobie z którą mam kontakt służbowy tłumaczyć, dlaczego wolałabym nie otrzymywać życzeń "wesołych", i nie chcę robić nikomu przykrości, więc ja też im składam takie życzenia - wbrew sobie. Ale ciepłych uczuć to we mnie nie wzbudza, bo jest na świecie i w życiu tyle rzeczy, którym trzeba się podporządkować, dlaczego muszę podporządkowywać się jeszcze i temu. A przecież obchodzenie świąt powinno być prywatną sprawą każdej osoby wierzącej w to, w co wierzy.

    BÓG SIĘ RODZI, KARP TRUCHLEJE...
    A podobno Bóg jest miłością, jest życiem...

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejne dwa ważne głosy. Dziękuję Państwu za to, co napisaliście. Widać, jak różne jest podejście do tradycji, jak różnie przeżywamy święta i jak bardzo powinniśmy być wyczuleni na uczucia innych, które tak łatwo jest zranić. Cieszę się, że zechcieliście poświęcić czas i podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami, szkoda, że nie mogę Wam podziękować po imieniu, czy nicku, jednakowoż WSZYSTKIM bardzo dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  11. Pani Gucia!
    Nie ma za co dziekowac. Cala przyjemnosc po naszej stronie, anonimow. Male wyjasnienie. Nie uzywam nazwiska bo nie zostalo ono szczegolnie wyrobione (jeszcze) a imie (dobre imie szczegolnie) chce zachowac (dla siebie i najblizszych). Wazniejsze jest to co komentarz wyraza a nie kto go pisze - wlasciwie tak uwazam. 'Wystepuje' (jako anonim) zgodnie z tradycja jednego pustego talerza na polskim stole wigilijnym wlasnie dla nieznajomego z nazwiska, ktoremu zdarzy sie trafic pod dach (na strony bloga) aby 'zagrzac' sie troche w blasku ciepla swiatecznego (blogowego bo wlasnego nie posiadam). To byl wlasciwy akcent do tematu wpisu.
    Autorze "BÓG SIĘ RODZI, KARP TRUCHLEJE..." (fajne, nie sznalam tego jeszcze) wstapiles, widze, miedzy 'wrony'. Ja tez ale Twojego pokroju i nie daje sie zwariowac ani 'zbiorowo opetac', mam swoje tradycje. - Anonim z wyboru

    OdpowiedzUsuń
  12. Choć wolałabym, abyście się jakoś podpisywali (anonimy źle się kojarzą i każdy jest Z WYBORU!), to jednak w tej nastrojowej chwili wybaczam Wam, bo jakoś potrafimy się tu pięknie różnić, a tego mi w naszym życiu brakuje. Zbyt często też sama pluję jadem i chciałabym prosić przy okazji świąt o dar większej wyrozumiałości dla bliźnich, których jakże często oceniamy po pozorach...

    OdpowiedzUsuń
  13. Do niedawna za Świętami właściwie nie przepadałam. Kojarzyły mi się wyłącznie z pośpiechem, sprzątaniem, przymusem kupowania prezentów i składania życzeń. Dzisiaj na myśl o tym wszystkim (może z wyjątkiem sprzątania) cieszę się. Poprzedni rok spędziłam za granicą, z dala od domu, o mało co nie wracając na Święta. Cieszę się, że mogłam spędzić ten piękny czas w domu z rodziną. Doceniłam to, gdy przyjaciele opowiadali, że poszli do baru, bo do bliskich, mieszkających na drugim końcu świata, nie dotarli.
    Cieszmy się z tego niezwykłego daru, jakim są Święta!
    Dużo radości, czasu spędzonego z rodziną, spokoju i niepowtarzalnej atmosfery Świąt Bożego Narodzenia!
    Aleksandra

    OdpowiedzUsuń