niedziela, 11 grudnia 2011

A la polonaise

Zaczęłam niedzielę od sprzątania ulicy.
Nie przed moim domem, przed dwoma cudzymi domami, których właściciele nie raczyli zebrać butelek od kilku dni zalegających tam po jakiejś libacji. Nie ich libacji, podejrzewam.

W zasadzie poderwała się listonoszka, młoda dziewczyna wynajmująca pokój u sąsiadów. Zebrałyśmy ze dwadzieścia butelek porozrzucanych na przestrzeni stu metrów kwadratowych oraz torbę ze śmieciami bytowymi, ktorą ktoś ot tak, zostawił pod płotem.

Ludzie to robią. Ciepną, gdzie popadnie, nie ich ból głowy. To też jest wolność.
Wszyscy mamy wolność śmiecenia, nie wszyscy jednak z tej wolności korzystamy.

Niedaleko mnie pobudowano nowy basen. Menele tu raczej nie przychodzą. Na basenowym parkingu z eleganckich samochodów wysiadają eleganccy ludzie z dziećmi. Potem odjeżdżają, zostawiając po sobie puste butelki po soczkach i folie po zjedzonych batonach. Przechodzę tamtędy i zbieram.

O śmieciach rzucanych na puste parcele pisałam już tyle razy, że nie chce mi się o tym gadać.
Taką mamy wolność. Każdy może śmiecić. Każdy może pozwolić swemu psu załatwić się na trawniku i każdy może w to wdepnąć.

Wymagamy od kogoś, zacznijmy od siebie.

Czytam w gazecie pełen oburzenia komentarz na decyzję miasta w sprawie podniesienia cen wykupu mieszkań kwaterunkowych. Teraz ma to kosztować 50% wartości, nie 10 %.
Oburzenie. Dlaczego tak drogo? Przecież tych ludzi nie stać!

Jestem w Toruniu. Szosa Olsztyńska. Ładne, gustowne osiedle. Mówią mi miejscowi, że pobudowano tu mieszkania socjalne.
Pierwsza myśl jest pozytywna, druga już nie, bo miejscowi wiedzą, że nowi lokatorzy od pierwszego dnia zaczęli wynosić kaloryfery na złom. Pić się chciało.

To też była ich wolność. Siedzieli potem w zimnicy, próbując ogrzewać mieszkania gazem.
Ale za gaz musieli płacić sami, zamontowano liczniki wrzutowe.
Podniósł się raban w mieście: Jak tak można?! Przecież to są biedni ludzie!

Pytanie: Ile wolności niszczenia dobra wspólnego miasto może zaakceptować?

Gdzie leży granica między humanitaryzmem a głupotą?

Czy wolność zawsze znaczy to, o czym myślimy? Bo czasem to czyjaś krzywda.

Nieliczni w imię dobra wspólnego potrafią zbudować granice własnej wolności.
Jesteśmy mistrzami w żądaniach, poświęcić umiemy tak niewiele...

Rzekłam.

2 komentarze:

  1. Polakom wolność myli się z samowolą. Tylko tyle i aż tyle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo słuszna uwaga! Samowola jest szczególnym rodzajem wolności, takim, który nie liczy się opiniami i uczuciami innych. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń