środa, 15 stycznia 2014

Studniówka, czyli cud dojrzałości na sto dni przed

W prasie artykuł o studniówce w Białej Podlaskiej, która się odbyła, mimo że jadący na nią uczniowie zginęli w wypadku samochodowym. Młodzi ludzie, twierdząc, że "słabo znali ofiary wypadku", tańczyli, jakby nic się nie stało. Kto ponosi winę za to, że potraktowano studniówkę jako "jedyny taki bal", bo w końcu opłacono ze składek wodzireja, bufet, dokonano przygotowań. Dyrektorka szkoły została podobno zakrzyczana przez rodziców, którzy w trosce o dobre samopoczucie swych pociech, nie pozwolili na odwołanie balu.

Czy jest tu w ogóle czyjaś wina? Co nas zobowiązuje do solidarności z ofiarami i ich bliskimi, jeśli nie znaliśmy lub znaliśmy ich tylko z widzenia? Czy dyrektorka odwołując studniówkę nie spowodowałaby większego zamieszania, rozdrażniwszy pijaną zapewne w większości młodzież, a skutki tegoż mogłoby odczuwać całe miasto? Czy spacyfikowała dzieciaki zabawą, bo mogłyby pójść i rozbijać ze złości samochody, latarnie albo wszczynać burdy uliczne?

Mój Boże! A gdzie byli rodzice tych dzieciaków podczas całego procesu wychowawczego? Bo przecież Rada Rodziców może wypowiadać się tylko za swoje pociechy. Raz jeszcze twierdzę, że większość rodziców nie wychowuje, a jedynie przechowuje swoje dzieci. Młodzież bawiąca się na studniówce jest na tyle dojrzała moralnie, aby samodzielnie podjąć decyzję o opuszczeniu szkoły. Tym samym młodzi ludzie pokazaliby dyrektorce i rodzicom, że już teraz, na sto dni przed maturą, są dojrzali emocjonalnie. 

Dojrzałość jest oczywiście kwestią umowną. Bywają dorośli, którym daleko do dojrzałości, bywają dojrzałe dzieciaki. Słynna piosenka Czerwonych gitar pokazuje, że odbycie balu studniówkowego nie prowadzi automatycznie do zdania matury, a zatem do dojrzałości. 

Jeśli rodzice i dyrekcja szkoły ulegają presji zabawy, balu, który jest jedynie utrwaloną w szkole tradycją bez większej treści (rozumiem bal maturalny, coś on kończy, zamyka pewien etap życia), pokazują młodzieży, że życie ludzkie nie jest warte namysłu i refleksji. Skutki tej nauki mogą być opłakane. Nasza kultura zasadza się na szacunku dla zmarłych, który jest refleksem szacunku dla życia. 

Czasy mamy szczęśliwe. Nikt nie wymaga od młodzieży, by oddawała życie za wartości, zatem może nie przećwiczyliśmy szacunku dla istnienia, które się nagle kończy? Bo większość istnień kończy się nagle. 

Pytam: O czym z wami, drodzy studniówkowicze, rozmawiano na lekcjach etyki i religii, skoro brak wam umiejętności współczucia?!  

Smutek to część naszej kultury, jeśli pozwolimy go zabić w imię czyjejś dobrej zabawy, zadamy cios temu, co czyni nas ludźmi.

   
Rzekłam   

12 komentarzy:

  1. Zgadzam się z Panią w 100%! Dzisiaj dzieci i młodzieży się nie wychowuje tylko HODUJE. Piszę te słowa z mojego doświadczenia , jako nauczyciela - 30 lat stażu.
    Nam nie wolno zareagować, zwrócić uwagi bo zaraz mogą się zrazić.... albo nie daj Boże wpaść w fobię szkolną....
    W takich przypadkach powtarzam sobie powiedzenie mojej babci: w życiu jest wszystko oddane!!!
    Pozdrawiam Panią serdecznie i dziękuję za II tom "Podróży do miasta świateł".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, choć to już było "nie na temat" ;-)
      A Wy, nauczyciele, Wam to mogę w tych czasach tylko współczuć... Ukłony.

      Usuń
  2. Dziwi mnie... Nie, nie tak. Zawsze mi się wydawało, że mamy mądrą młodzież. Zazwyczaj staram się ich tłumaczyć, ale w tym wypadku nie mogę. Przecież to tylko studniówka. ... Tutaj nawet nie wiadomo co powiedzieć. Wszyscy się "popisali". A empatii chyba powinno się w domu uczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dołóżmy jeszcze Halloween jako program obowiązkowy i przestańmy się dziwić, że dzieciaki nie chcą odczuwać smutku, że je to uwiera...
    Carpe diem i zero refleksji..., oto sposób na życie. Lekkie jak motyl Emmanuel. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, żyjemy w cywilizacji jednorazowej. Zabawa jest najważniejsza, smutek, jako doświadczenie życiowe powinien zostać wyrzucony. Ale nie tylko smutek, za tym idzie wszystko, co sprzeciwia się hedonizmowi: samoograniczenie, skromność, wymaganie od siebie, nie od innych. Potworny kryzys wartości dotknął nas, a jeszcze bardziej młode pokolenie, które wie tylko to, co mu mówią media. A media mówią: bądź sobą! Nie zawsze można być sobą. Dziękuję!

      Usuń
  4. Brak empatii a kto ich tej empatii miał nauczyć, rodzice...? szkoła? nauczyciele którzy są pod pręgierzem, bo zwrócona uwaga to już prawie depresja ucznia, nie rozumiem tego zupełnie i przykro bo kiedyś i oni tej empatii będą potrzebowali, i kto im to do? Chleb oddany...
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko będą potrzebowali, nawet będą się jej domagali!

      Usuń
  5. Guciu przepraszam, że Cię niepokoję ale mam trzy zdania odnośnie licznika u Helen... Licznik chodzi jak chodzi, ale az tak nie nabija, ja załozyłam drugiego bloga i żywej duszy nie było, nawet moich wejśc nie liczył, więc licznik jest raz chodzi szybciej raz wolniej ale tak mniej więcej jest aktualny, sprawdzam to dokładnie w google analityce mam porównanie do licznika na blogu a swojego zainstalowanego w bebechach, to codziennie weryfikuje sprawdzam wiem ile kto siedzi na danym artykule i kto, z jakiej usługi internetowej korzysta i tych automatów jest znikoma ilość, to żywi ludzie ci którzy wchodzą..., To tak do statystyk pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać, bardzo ciekawa analiza. Google Analitycs to bardzo dobre narzędzie, może trochę dołujące, kiedy się sprawdzi, ilu ludzi trafia na nasze blogi przypadkiem i jak szybko je porzuca. Tu, na Blogspocie jest też problem z weryfikacją rzeczywistych wejść, bo co innego pokazują cyferki przy poście, co innego w statystykach. Zresztą ja nie mam problemu wejść, bo mój blog jest niszowy. Pozdrawiam i dziękuję bardzo za uwagi!

      Usuń
    2. Właśnie z ciekawości weszłam na Google Analitycs i znalazłam tam jeszcze jeden przyczynek do dyskusji o statystykach, a mianowicie tak zwany współczynnik odrzuceń, bo przecież nie oferuję żadnej wiedzy o terroryzmie, prostytucji, wychowaniu psów, kreatywnej księgowości. Ludzie klikają, potem się okazuje, że weszli, szukając czegoś innego. Stąd mój sceptycyzm odnośnie do statystyk.

      Usuń
  6. przerażająca sytuacja. i bardzo trudna dla osób, które musiały podjąć decyzję, co robić. decyzja trudna dla uczniów, którzy mogli mieć dylemat, czy wyjść bo tak wypada, czy może zostać. bo nie każdy ma taką wrażliwość, żeby solidaryzować się z prawie obcymi dla siebie ludźmi. i nic w tym złego. jedni są bardziej wrażliwi, inni mniej. ale jeszcze trudniejsza dla szkoły, która poniekąd musiała zadecydować za wszystkich. i zadecydować w sposób godny placówki edukacyjnej. z poszanowanien wartości moralnych ale też materialnych (uczniowie zapłacili za tę studniówkę, a nie są to kwoty rzędu 10 zł). a żaden organizator nie zwróci przecież pieniędzy, żeby urządzić bal w innym terminie, kiedy wszystko już gotowe, zrobione i tych pieniędzy zapłaconych już nie ma bo poszły w organizację.


    moja studniówka akurat wypadła w czasie żałoby narodowej. chodziłam do szkoły katolickiej. ksiądz dyrektor podjął decyzję, że bal się odbędzie normalnie, a my w ramach szacunku dla zmarłych uczcimy ich pamięć minutą ciszy. oczywiście żałoba narodowa jest trochę łatwiejszą sytuacją niż śmierć uczniów danej szkoły.


    tak naprawdę jestem pewna, że my żywi mamy o wiele większy problem ze śmiercią ludzi, niż oni mieliby z własną śmiercią gdyby byli jej świadomi. osobiście wcale nie zależałoby mi, żeby moi znajomi okazywali mi szacunek i pamięć poprzez rezygnację z balu studniówkowego czy innej ważnej imprezy. i coś mi się dzieje, jak pomyślę, że po mojej śmierci moi bliscy wydadzą kilka tysięcy na mój pogrzeb, jak mi to nie potrzebne wcale. wolałabym, żeby pojechali sobie za te pieniądze na wspólną wycieczkę, zrobili coś o czym zawsze marzyli. coś dla siebie, bo zmarłemu ani pieniądze, ani piękny grób nie są już do niczego potrzebne. nie wiem dlaczego nam żywym wydaje się, że zmarli są usatysfakcjonowani, kiedy przez ich śmierć umartwiamy się. po pierwsze nie są usatysfakcjonowani, bo ich już nie ma i nie mogą. a po drugie nawet jakby mogli to też pewnie by nie byli. bo jak można chcieć, żeby bliscy byli smutni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawe podejście do tematu. Myślę, ze można napisać testament z określeniem, jaki konkretnie grób chciałoby się mieć, za ile i tak dalej. boję się jednak, że tradycja każe te prośby pominąć. Na pociechę powiem, ze takie podejście miewano już wielokrotnie. Pewien szlachcic nie chciał wystawnego pogrzebu, a dawniejsza polska wystawność to nie były nasze dzisiejsze podskoki, tylko co się zowie spektakl. Kazał oddać swoją odzież, pochowanym chciał być w habicie zakonnym i drewnianej skrzyni. Tę skrzynię włożono do ozdobnej, za nic mając prośby zmarłego.

      Zaś jeśli idzie o wrażliwość, cóż, każdy z nas ma własną. I nawet sądzę, że prezentujemy ją na co dzień. Zasady o czymś nas pouczają, ale decyzje podejmujemy sami. Dziękuję za mądry komentarz!

      Usuń