wtorek, 25 lutego 2014

PIT-owanie czas zacząć, czyli co by tu jeszcze spieprzyć?

Tak się składa, że o tej porze roku zaczynamy powoli podsumowywać nasze ubiegłoroczne dokonania i z lękiem zaglądamy do formularza PIT.

Jednych przeraża szczupłość kwoty, jaką udało im się zarobić, ci na pocieszenie mają często zwrot nadpłaconego podatku (pewnie już się rozliczyli), innych dręczy kwota, jaką zarobili, bo tego się przecież na co dzień nie czuje, czuje się natomiast i to bardzo boleśnie, konieczność wpłaty do wspólnej kasy tego, co się państwu od nas należy.

Przy okazji rocznego rozliczenia PIT nachodzi mnie refleksja:  dokąd też moje podatki zawędrują? Czy zasilą biblioteki? Szkoły? Może dzięki nim naprawi się u nas kawałek jakiejś drogi? A może łatwiej się będzie dostać do lekarza, bo wzrosną zasoby NFZ?

Odczuwam jednak od lat przykrość na myśl, jak wiele pieniędzy się u nas marnuje! Jak łatwo jest wyłudzać zasiłki, dotacje, jak łatwo przebywać na lewych zwolnieniach, jak wiele złotówek zostanie zmielonych w urzędniczych trybach, choćby przez to, że mamy jeden z najbardziej nieefektywnych systemów poboru podatku (22 miejsce na 25 państw!). 

Ostatnio sama doświadczam niepokojów podatkowych, ponieważ nawet Naczelnik mojego Urzędu Skarbowego nie potrafił powiedzieć, jak mam się rozliczać. Kazał mi pisać na Berdyczów. Czy tak powinno być?! Przecież w mętnej wodzie łatwiej się pływa. Widać urzędnikom również.

Prawo, zwłaszcza podatkowe, powinno być jasne oraz przejrzyste. Powinno preferować zdrowy rozsądek i wrażliwość społeczną.

Czy czerstwy chleb oddany biednym powinien pogrążyć dobroczyńcę-piekarza? Czy niesprzedane książki wydawcy powinni oddawać na przemiał, zamiast do bibliotek lub chętnych, którzy by je wzięli? Tymczasem nieludzki VAT każe im postępować wbrew rozsądkowi. Więc chleb wyrzuca się, a książki idą na makulaturę.

System jest nieefektywny, zatem przyduśmy podatników, coś tam od nich zawsze skapnie. Zamiast tworzyć warunki do powstawania nowych firm, twórzmy wokół biznesu aurę podejrzliwości, mnóżmy kontrole, nakładajmy kary, nawet niesłusznie, wszak nie każdy będzie miał siłę i ochotę się odwoływać. Większość zapłaci, byle nie zadrażniać skarbówki, przecież musimy z nią jakoś żyć. Urzędnik dostanie nagrodę, a podatnik wywalczy w sądzie odszkodowanie. Po kilkunastu latach zazwyczaj...

Owszem, przez trzydzieści lat, od kiedy przyglądam się aparatowi skarbowemu, bardzo wiele się zmieniło. Pamiętam czasy, kiedy w sylwestra staliśmy w ogonku, żeby nam pani w Skarbowym na każdej stronie podstemplowała Książkę Przychodów i Rozchodów. Pamiętam kontrole remanentu i super kontrole, pamiętam lęk, jaki czuliśmy wobec tych ludzi. Pod tym względem wiele się zmieniło. Nie może być jednak tak, żeby urzędnicy państwowi traktowali podatników, jak złodziei! Ostatnio pojawiła się w prasie informacja, że w Ministerstwie Finansów zmieniło się "podejście do interpretacji" jakiegoś przepisu.

Kto powie panu ministrowi, że "podejście do interpretacji" nie ma prawa się zmienić, bo państwo nasze nie jest gangsterem, tylko praworządnym bytem zarządzającym majątkiem narodowym oraz dbającym o jego całość i integralność?

Państwo, oraz urzędnicy, którzy to państwo reprezentują, mają obowiązek traktować obywateli bez typowej dla Polaków podejrzliwości. Ich rola to pozyskiwać środki na działanie tego państwa w sposób licujący z godnością urzędników, a nie napadanie zza krzaka i wyrywanie torebki z utargiem, bo a nuż przeciwnik okaże się słabszy?

Chciałabym móc Was tu namawiać do jak największego poświęcenia dla naszego kraju, bo za cztery lata będziemy obchodzić stulecie tyloma ofiarami wywalczonej niepodległości. W tym roku mija ćwierćwiecze od wyborów czerwcowych i obalenia komunizmu. Rozglądam się jednak dookoła i myślę ze smutkiem, jak wiele udało nam się zepsuć...   

Dixi