wtorek, 12 sierpnia 2014

Dzień Pracoholika, czyli nie domyślaj się zbyt wiele

Dziś przypada Dzień Pracoholika, czyli święto każdej kobiety łączącej pracę zawodową z pracą w domu. Ile to zajęć, wiedzą tylko kobiety. Mężczyznom wydaje się, że w posprzątanym mieszkaniu to wiatr wpadający przez uchylone okno odwala całą robotę. 

Wiadomo, rzeczy zrobionych nie widać...

W znakomitej większości nasi panowie żyją szczęśliwym życiem niewiedzącego, obsługiwani najpierw przez matki, potem przez żony i z rzadka nagabywani o pomoc. Na ogół NIE DOMYŚLAJĄ się, że w domu jest codziennie tak wiele rzeczy do zrobienia. Przecież w łazience zawsze są czyste ręczniki, pełna tubka pasty do zębów i mydło. Podchodzą do szafy z ubraniami, jako rzecz oczywistą traktując to, że znajdą tam czyste koszule, skarpety, majtki i spodnie. Nawet jeśli nie dostaną na śniadanie kanapek i kawy, to jednak w lodówce jest masło, wędlina, ser, mleko. 

Zawdzięczając to wszystko wpadającemu przez okno wietrzykowi, mogą ruszyć na ośmiogodzinny podbój świata, z którego wracają krańcowo zmęczeni i historia się powtarza, tylko w odwrotnej kolejności: obiad (kolacja), szafa z ubraniami, łazienka...   

Kiedy od czasu do czasu domagając się pomocy w zapewnieniu bezkolizyjnego funkcjonowania rodziny, któraś z nas rzuci inwektywami w stronę głowy domu, ta odwróci się i z bezbrzeżnym zdumieniem powie: 
- Jeśli chcesz, żebym ci w czymś pomógł, to mi to powiedz...

I tu tkwi sedno! Mamy im mówić, jak działa prawo czystego ręcznika w łazience, jaka siła sprawcza powoduje, że pościel jest czysta, a świeże bułki trafiają do chlebaka! 

Oni nie muszą się zastanawiać, że pościel wypadałoby zmienić, bo znajdują ją w swym łóżku wciąż czystą. Jeśli nie odstawią pustego talerza do zlewu czy zmywarki, ty to zrobisz. Jeśli porzucą buty obok szafy, schowasz je sama, bo po co tyle gadania o drobiazg?...

Mężczyźni nie muszą się dowiadywać, jakie jest prawo czystego stołu, czystej podłogi, czystych okien i kiedy należy to zrobić, aby "nie było widać", że zostało zrobione. Ojej, no może okazując całym sobą zniechęcenie do babskich obowiązków, pomogą w jakiejś jednej czynności, ale TO TY musisz ich do tego zaprosić, bo przecież do dziś, to deszcz mył okna, a wiatr wymiatał kurz i piasek z podłogi. Ty musisz odebrać im czas spędzany przed telewizorem czy ekranem komputera, upokarzającym:
- Może byś mi pomógł... 

Kobiety wytresowano w uważności, od najmłodszych lat wysyłając do sklepu, domagając się pomocy przy praniu, odkurzaniu, gotowaniu, myciu okien, przygotowywaniu świąt. 

Od chłopców wymagano niewiele, czasem nic. Matki wolały same zaprząc się do kierata, niż pilnować chłopców, aby nauczyli się, jak funkcjonuje dom i w tym uczestniczyli.     

I - smutno mi to powiedzieć - ale to kobiety zawdzięczają ów społeczny układ innym kobietom, swoim teściowym, które nie zastanawiając się nad niesprawiedliwością takiego układu stosunków w domu, konserwowały go, pracując ponad siły i nie żądając niczego od swych synów ponad to, by byli szczęśliwi i - trzeba to w końcu również stwierdzić - w znikomym procencie wymagały od swych mężów uczestniczenia w pracach domowych.

Zatem, drogie panie, może już czas wreszcie, abyśmy przestały się domyślać, jakie mogą być życzenia naszych panów? Niech nam komunikują za każdym razem, że nie ma mydła w mydelniczce, pasty do zębów, czystego ręcznika, majtek koszuli, świeżych bułek, obiadu, że śmieci warto by wynieść...

A wtedy my MOŻE coś w tej kwestii spróbujemy zrobić?  

Pomyślcie o tym w Dniu Pracoholika.

Rzekłam.