Wtorek, 21
kwietnia 2015
|
Z okazji
święta książki obchodzonego na całym świecie 23 kwietnia, Polska Izba Książki
(PIK) zorganizowała konferencję prasową, inaugurując tym samym obchody ŚDKiPA w
całej Polsce. Spotkanie podzielone zostało na dwie części. W pierwszej
kolejności podjęty został temat relacji pisarzy z ich czytelnikami w dobie
cyfrowej, aby następnie przejść do najnowszych wyników badania opinii
publicznej na temat preferencji zakupowych Polaków w odniesieniu do książek.
Zebranych powitał Włodzimierz Albin, prezes PIK, oddając głos Soni Dradze,
która moderowała spotkanie. Wstępem do dyskusji na główny temat konferencji
było wystąpienie prof. Grzegorza Leszczyńskiego z Uniwersytetu Warszawskiego,
które zainspirowało dalszą dyskusję między zaproszonymi pisarzami (załącznik do
tekstu). Nad tym, czy rewolucja cyfrowa faktycznie zmienia jakość relacji
autor-czytelnik, rozmawiano z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk, Grzegorzem
Kasdepke, Magdaleną Parys oraz Eustachym Rylskim. Nowe możliwości ułatwiają czy
raczej przeszkadzają w twórczości pisarskiej? Spotkanie z czytelnikami za
pośrednictwem mediów elektronicznych może być głębsze, bardziej osobiste? A
może ta forma zdecydowanie „odczłowiecza” i „mechanizuje” spotkanie pisarza i
czytelnika? Odpowiedzi okazały się nie być tak oczywiste, jak może się wydawać.
Małgorzata Gutowska-Adamczyk wspomina: „Kiedy wiele lat temu marzyłam o pracy
pisarza, nie mogłam nawet podejrzewać, że oprócz tego, co za tę pracę jest
zwykle uważane, będę też miała niemal drugie tyle obowiązków związanych z utrzymywaniem
kontaktów z czytelnikami, bo dystans między autorem a czytelnikiem bardzo się
skróci”.
Nowe media wymuszają od pisarzy stałej i aktywnej obecności w Sieci. Ta
możliwość kontaktu z ulubionym pisarzem poprzez „jedno kliknięcie” nie wyparła
jednak tradycyjnych spotkań autorskich, co potwierdza Grzegorz Kasdepke: „O
dziwo, łatwość komunikowania się poprzez elektroniczne media wcale nie wpłynęła
na spadek zainteresowania klasycznymi spotkaniami autorskimi. Przeciwnie,
oswoiwszy się dzięki internetowi z pisarzem, już nie tylko bibliotekarze
nawiązują z nim kontakt – robią to także nauczyciele, rodzice, dziadkowie...
Czytelnika dzieli od pisarza jedynie enter. Dystans się skraca, apetyt rośnie”.
Za prof. Grzegorzem Leszczyńskim pytamy, czy w związku ze zmniejszeniem tego
dystansu, nie pojawia się jednak ryzyko strącenia pisarza i jego dzieła z
piedestału? Grzegorz Kasdepke przewrotnie zdaje się to potwierdzać: „Dzięki Facebook'owi autorzy odzyskali twarze – a niektórzy nawet ciała! Wiemy, co
jedzą, gdzie spędzają wakacje i jak im się układa z najbliższymi. Czasami, jako
zwykli ludzie, zyskują sympatię – choć tracą aurę tajemniczości. Coś za coś.
Twórcy piszący dla najmłodszych bywają zaczepiani, zapraszani do gier, włączani
do różnych grup dyskusyjnych (na przykład o słodkich szczeniaczkach).
Czytelnicy piszą maile typu: "Cześć, lubię twoje bajki. Napisz coś o
mnie!". Zdarzają się kwiatki i tego rodzaju: "Dostałem z ciebie pałę
na polskim!"”. Portale społecznościowe prowokują spontaniczność – niekiedy
w wydźwięku zabawną, innym razem wprawiającą w zdumienie.
Łatwość wysłania prośby, uwagi, a nawet skargi, generuje oczekiwanie otrzymania
szybkiej odpowiedzi. Wie o tym doskonale Magdalena Parys: „W dobie cyfrowej do
pisarzy nikt nie pisze tradycyjnych listów, nie wysyła faksów. Dziennikarze i
czytelnicy przerzucają się na whatsapp’y i messenger’y. Uzyskać
odpowiedź, kontaktując autora przez portale społecznościowe, to znaczy uzyskać
ją zaraz – nawet jeśli nie odpisze to z pewnością przeczyta. Jesteś pierwszy masz
szczęście, jesteś drugi, masz pecha. Czas to pieniądz i wszystkim ucieka.
Pisarz promujący swoją nową książkę nie czeka tygodniami na pierwszą recenzję,
uzyska już jej przedsmak na blogu krytyka zaglądając w zakładkę „co czuję po
pierwszych zdaniach?”.
Sugerowane przez prof. Grzegorza Leszczyńskiego ryzyko detronizacji pisarza
zdaje się być wyjątkowo dotkliwe w zetknięciu z realiami i tempem zmian, które
dalej komentuje Magdalena Parys: „Dynamika tego procesu jednych cieszy, innych
paraliżuje. Nagle okazuje się, że książka pisana przez kilka lat w pocie łez
żyje na rynku zaledwie trzy tygodnie, podczas gdy znany aktor napisał swoją
całkiem zgrabnie przez miesiąc. Nasz wydawca i przyjaciel przechodzi do pracy
do rywalizującego z nim jeszcze wczoraj wydawnictwa, a redaktor z tłumaczem
otwierają nową księgarnię. Zanikają granice, przesuwa się oś, wszędzie
niekończące się rotacje – pisarz staje się głównym bohaterem skandalu i tańczy
w You can dance, aktor organizuje manifę, piosenkarz filozofuje w talk show. W
Biedronce są książki, w księgarni warzywa i kanapki. Czyli jak zawsze tylko
straszniej”.
Chciałoby się powiedzieć, że świat stanął na głowie. A jak wygląda sytuacja po
stronie czytelników? Zauważalnym skutkiem przyśpieszenia rewolucji cyfrowej
jest według prof. Grzegorza Leszczyńskiego zanik nawyku i wzorów powolnego
czytania. Jak mówi: „Chyba bezpowrotnie odeszło w przeszłość czytanie
polegające na głębokim, niespiesznym wnikaniu w materię utworu literackiego”.
Konsumpcja treści – tak widoczna w obecnych czasach – wyparła spokojną, powolną
lekturę. Wpływ mają na to migające na nas ze wszystkich stron komunikaty – w
komputerze, telewizorze, na tablecie, smartfonie. Czy po nabraniu w ciągu dnia
takiego rozpędu potrafimy delektować się niczym nie zakłócaną
kilkudziesięciominutową lekturą książki? Na dodatek papierowej? Eustachy Rylski
komentuje: „Rzecz jest, jak mi się wydaje, przesądzona. Literatura powoli lecz
nieuchronnie przenosić się będzie w przestrzeń cyfrową na nośniki elektroniczne
już obecne na rynku i te wprowadzane w przyszłości, a książki papierowe,
nawiasem mówiąc, coraz piękniej wydawane, staną się delikatesami. Elementarne
pytanie brzmi czy to odbędzie się z korzyścią dla literatury. Zależy jakiej.
Sensacyjna z wszelkimi jej odmianami, czasami mistrzowsko skrojona, nie powinna
na tym stracić. Literatura piękna, to znaczy celebrująca samą siebie, nie
zyska”.
Grzegorz Kasdepke, odnosząc się do swoich doświadczeń z młodymi czytelnikami,
twierdzi natomiast, że mózg, który uzależniony jest od klikania, ma coraz
większe wymagania względem wrażeń, jakie podsuwa internet. Dodaje: „Jeszcze
całkiem niedawno psychologowie wyrażali nadzieję, że dzisiejsze dzieci będą
miały doskonale podzielną uwagą, i że napływające zewsząd informacje nie wpłyną
na pogorszenie wydajności ich nauki oraz pracy. Guzik prawda! Współczesny autor
książek dla dzieci musi walczyć o uwagę czytelnika bardziej niż kiedykolwiek”.
Wracając na chwilę do szansy – bądź ryzyka, jak kto woli – jakie daje skrócenie
dystansu między pisarzem i jego czytelnikami, nasuwa się pytanie, czy ta
łatwość kontaktu, a co za tym idzie – spontanicznej krytyki, może wpływać na
dalszą twórczość pisarską, np. na stosowaną narrację, stylistykę? Małgorzata
Gutowska-Adamczyk podchodzi do tego raczej sceptycznie: „Nie sądzę […], aby
autorzy byli skłonni modyfikować swój sposób pisania pod wpływem opinii
czytelników. Nie wykluczam jednak takiego przypadku. W końcu nasza praca jest
weryfikowana przez rynek”. I dodaje: „Autor musi się zmierzyć z publicznym
osądem swojej pracy, bo recenzować go mogą dziś wszyscy, nie tylko osoby w tej
kwestii biegłe”.
Furtka pozostaje zatem otwarta – nawet jeśli autor nie posłucha „dobrych rad”
od swoich czytelników, to mogą oni skorzystać z innej możliwości, jakie dają
nowe technologie. Dzięki self-publishingowi czytelnik z dnia na dzień może
zostać pisarzem. Zwłaszcza że wizja sukcesu nęci, a w gorących głowach majaczą
sława i honoraria sięgające sześciu zer po przecinku… to wszystko jest możliwe.
Sukces może mieć wiele odcieni szarości. Pamiętajmy jednak o jednym – na byle
pagórek wejść może niemal każdy. Szczyty osiągają nieliczni.
Sytuacja
książki w Polsce – kryminał, dramat czy może już horror?
Przeszło połowa Polaków otwarcie przyznaje, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy
nie kupiła ani jednej książki, w tym również książki dla dzieci. Co trzeci
badany zgadza się ze stwierdzeniem, że książki są normalnym produktem i powinny
być traktowane tak samo, jak inne towary z segmentu FMCG, stawiając tym samym
książkę na jednej półce z jogurtem lub pralką. To wyniki najnowszych badań
przeprowadzonych na zlecenie Polskiej Izby Książki (PIK), która 23
kwietnia – w Światowym Dniu Książki – rozpoczyna kampanię #ocalksiazki, mającą
w bezpośredni sposób nawiązywać do benefitów Ustawy o książce.
Sytuacja
wyjściowa, czyli jak (nie) kupujemy książek
Tylko 48 proc. Polaków w ciągu ostatniego roku kupiło jakąkolwiek książkę.
Największy odsetek, z grona osób kupujących książki, zakupił przez ten czas od
2 do 3 pozycji (25 proc. respondentów) lub od 4 do 5 pozycji (21 proc.
respondentów). Średnia liczba książek kupionych w ciągu ostatnich 12 miesięcy
wśród całej populacji wynosi 3,8.
„Książki w Polsce wołają o pomoc. One nie będą strajkować pod Sejmem, nie
zorganizują blokady dróg ani żadnej manifestacji. Musimy im pomóc. W Światowym
Dniu Książki rozpoczynamy kampanię pod nazwą #ocalksiazki, której pierwszą
odsłoną jest uruchomienie profilu na Facebooku o tej samej nazwie oraz strony
internetowej www.ocalksiazki.org Celem jest pokazanie, że książki zmieniają
rzeczywistość i poszerzają horyzonty. Porównywanie ich do innych produktów
czysto konsumpcyjnych jest błędem. Chcemy więc prowadzić rozmowę o książkach
oraz benefitach wprowadzenia Ustawy o książce. Zgodnie z tym, co powiedział
Paulo Coelho - w życiu istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca.
W moim przekonaniu o książki warto." – powiedział Włodzimierz Albin,
Prezes Rady Polskiej Izby Książki.
Polak w
księgarni
64 proc. badanych osób twierdzi, że książek nie można traktować jak typowych
produktów, bo mają one charakter szczególny. Pomimo tego, zdecydowana większość
bo aż 83 proc., przychylnie patrzy na ofertę zakupu książek w różnego rodzaju
promocjach lub na wyprzedaży. Jak pokazują badania, co trzecia książka kupiona
w ciągu ostatniego roku była w ofercie promocyjnej.
W badaniach opowiadamy się za dostępnością szerokiej oferty książek w
księgarniach – deklaruje tak 66 proc. respondentów. Nieco innego zdania jest co
czwarty badany, dla którego propozycja księgarń powinna koncentrować się wyłącznie
na nowościach i bestsellerach.
Ustawa na
ratunek książce
Odpowiedzią na wiele bolączek, które trawią polski rynek książki, ma być Ustawa
o książce. Jej projekt nakłada na wydawców i importerów obowiązek ustalenia
jednolitej ceny książki przed wprowadzeniem jej do obrotu. Cena nowości miałaby
być stosowana przez 12 miesięcy przez wszystkie podmioty prowadzące sprzedaż.
Taka regulacja pozwoli wydawcom na wydawanie książek, które mają mniejsze
szanse rynkowe niż posiadające większe budżety reklamowe bestsellery.
Zwiększenie dostępności i podaży ambitnej literatury w przystępnej cenie jest
jednym z celów Ustawy. Marcin Garliński, prezes wydawnictwa Muza przyznaje: „W
ubiegłym roku po raz pierwszy musiałem zrezygnować z wydania kilkunastu tytułów
zagranicznych pisarzy. Nakłady są tak małe, że biznesowo nie opłaca się
wprowadzać ambitnej literatury do sprzedaży. Przypuszczam, że to zjawisko może
się w najbliższym czasie nasilić”.
Ustawa sprzyja także czytelnikom poszukującym, co pokazują badania, wszelkich okazji
cenowych. Wprowadzenie ustawy pozwoli na określenie niższego poziomu cen
detalicznych dla wszystkich nowości wydawniczych. Wyrazicielem podobnej opinii
jest Zygmunt Miłoszewski twierdząc, że „rozwiązanie jest cudowne, bo sprawia,
że ceny książki spadają – nie trzeba w nich uwzględniać rabatów i promocji”.
Dostępność to nie tylko szerokość oferty księgarskiej, ale i wybór miejsca
zakupu. Wśród celów Ustawy jest także pomoc mniejszym księgarniom. Ponad połowa
badanych deklaruje, że ważna jest dla nich obecność księgarni z fachową obsługą
w pobliżu ich miejsca zamieszkania. Jak można przypuszczać, im mniejsze miasto,
tym bliskość księgarni jest bardziej pożądana. Zgadza się z tym pisarka
Małgorzata Gutowska – Adamczyk, której zdaniem „mała księgarnia w niewielkim
mieście jest często oknem na świat dla tamtejszej publiczności czytającej. Co z
tego, skoro jej właściciel dostaje z hurtowni bestseller dwa tygodnie po jego
premierze w sieci i na dodatek nie może zaproponować ceny, którą wynegocjowała
sieć?”
Pisarze i
poeci – symbole kultury
O których z polskich lub zagranicznych pisarzy czy poetów Polacy myślą jako o
symbolach kultury? W rankingu bezapelacyjnie prym wiodą klasycy – Mickiewicz,
Sienkiewicz, Słowacki. Wśród twórców zagranicznych Polacy na podium ustawili
Williama Szekspira. Dla wielu osób symbole kultury polskiej są jednocześnie
symbolami kultury światowej. Optymistycznie nastraja fakt, iż przeważająca
grupa badanych (83 proc.) nie wyobraża sobie polskiej kultury bez wymienionych
przez siebie twórców. Ocalmy zatem Mickiewicza, Sienkiewicza i Szekspira #ocalksiazki
Książka ta swoistego rodzaju sarkofag, skrywający treść odbieraną przez każdego z nas inaczej. Traktowanie jej jak jogurt stwarza dla niej jeszcze mniejszą wartość. Ustalenie jednolitych cen książek jest pomysłem bagatelnie trudnym i może spowodować rozpad mniejszych księgarni, które i tak zarabiają na elementarzach do szkół i przyborach z nimi związanymi. Jeśli chodzi o przedstawienie Sienkiewicza, Mickiewicza jako polskich symbolach dało mi do myślenia że większość z nas nie sięgnęło po coś więcej niż lektury szkolne.
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością chciałbym również zaprosić do siebie na bloga, gdzie można znaleźć króciutkie opowiadania związane z trudem młodzieńczej miłości.
Panie Dominie, nie zrozumiałam zwrotu "bagatelnie trudny" to zdaje się oksymoron? Czy planowana ustawa spowoduje rozpad mniejszych księgarni? Sądzimy, że wręcz odwrotnie, bo wielkie sieci nie będą im zabierać pożądanego przez czytelników towaru i odsuwać daty premiery. Sami księgarze, a także wydawcy są dobrej myśli, ponieważ chcemy iść sprawdzoną przez inne państwa drogą. Księgarze już nie handlują podręcznikami, na pewno nie do pierwszej klasy, czyli elementarzem, który jest bezpłatny. Z Sienkiewiczem i Mickiewiczem to akurat muszę się zgodzić, współczesne pokolenie ma wszak swoich idoli literackich. Dziękuję za zaproszenie na Pański blog, zawsze chętnie czytam o trudach młodzieńczej miłości.
OdpowiedzUsuń