sobota, 3 marca 2012

W Dniu Pisarza

 Dziś podobno obchodzimy Dzień Pisarza. Nie do wiary, że ustanowili go sobie sami pisarze, a konkretnie PEN Club w 1984 (cytuję za portalem Lubimy czytać).

Na co to komu? Nie mam pojęcia.
Że niby z biblioteki po sąsiedzku powinni mi przynieść kwiaty?
Albo czytelnicy powinni zgromadzić się pod bramą i w hołdzie zaścielić podjazd storczykami?
Może Premier powinien spotkać się z pisarzami, bo to najlepszy dzień na jakieś małe orderki?

Wymyślenie sobie święta jest dla mnie dowodem głębokiego poczucia niedocenienia pisarzy, które tkwi w nich samych.

Jeśli już sobie wymyśliliśmy takie święto, to jak je obchodzić?
Nie mam żadnego sensownego pomysłu poza tym, że jeśli takie święto miałoby się jakoś sprawdzić, to tylko w formie spotkań autorów z czytelnikami.
No ale - wyobraźmy sobie - że organizujemy tego dnia tysiące spotkań, każde wydawnictwo, każdy autor szuka przytuliska. Podejrzewam, że nie ma tylu fajnych miejsc spotkań, by starczyło dla wszystkich piszących, jako że imię ich legion. Zaczynają się afery, podchody, wcześniejsze rezerwacje, przekupstwa.
Media podchwytują temat i spisują, ilu czytelników zgromadził który autor, a potem komentują to bez żenady, by stworzyć nowe rankingi, które uwielbiają i które o niczym nie świadczą.

Miałam spotkania liczne i miałam też takie, na które nikt nie przyszedł. Tak byłoby i w tym przypadku, bo nie obiektywna wartość pisarza się liczy.

Co to jest zresztą "obiektywna wartość" w sztuce? Nie ma czegoś takiego, bo każdy czytelnik sam ją sobie tworzy. Coraz mniej słuchamy tak zwanych autorytetów, kultura i pisanie o niej się zdemokratyzowały do tego stopnia, że o książkach piszą niemal wszyscy, nawet uczennice gimnazjum.
Taka jest cena demokracji w internecie. Jeśli chcesz opinii, musisz ją sobie wypracować sam.

Wróćmy do spotkań.
Nasi czytelnicy są rozrzuceni po kraju, a spotkanie na żywo mogłoby się odbyć tylko w jednym konkretnym miejscu. Wygrałby chyba ten, kto zorganizowałby telekonferencję.
Po co jednak robić zawody?
Po co w ogóle tworzyć takie święto? Trochę to jest, jak Walentynki. "Dziś masz powiedzieć swojemu pisarzowi, że go kochasz".

Jeśli do tego wyznania potrzebujesz dnia wymyślonego przez pisarzy, to może szkoda Twojej fatygi?

Traktuj pisarza nie jak boga, tylko jak przyjaciela.
Każdego dnia po trosze. Idź z nim na wycieczkę w nieznane. Zaprzyjaźnij się. Oddajesz mu to, czego kupić nie sposób - oddajesz mu swój czas. On Ci daje to samo. To jak pocałunek lub braterstwo krwi.

Przyjciele nie potrzebują zachęt, by się spotkać, spotykajmy się na co dzień, zwyczajnie, z kubkiem herbaty. Do tego nie potrzeba fanfar.

Rzekłam.