Tak więc stało się. Pieczątka w legitymacji została przybita i mamy nowego świętego!
W biografii, choćby i pośmiertnej, Jana Pawła II to wydarzenie, jeszcze jeden krok bliżej Boga. Bliżej już być nie można.
Pytanie, czy w ogóle trzeba? Czy ta cała szopka z kanonizacją była potrzebna? Co ona komu daje? Mówi nam głosem Watykanu to, co od dawna wiedzieliśmy, że Karol Wojtyła był kimś więcej, kimś lepszym, był gigantem w ludzkim ciele i dokonał rzeczy niemal niemożliwej.
Ale nie mówi nam niczego, czego byśmy wcześniej nie wiedzieli. Wiemy przecież, że był wielkim Polakiem, który dla naszego kraju zrobił więcej niż którykolwiek z prezydentów. Że wsparł przemiany, które nas doprowadziły tu, gdzie dziś jesteśmy. Że dla wielu, zwłaszcza dla młodzieży, był wzorem.
W sercach licznych Polaków już w dzień swej śmierci Jan Paweł II był świętym.
Jednak trzeba było uruchomić śmieszną karuzelę "dochodzenia prawdy", aby tę kanonizacyjną pieczątkę przybić. Po co? Żeby się Polacy mogli modlić do świętego, którego szat kiedyś udało im się dotknąć? Którego znali osobiście lub choćby tylko za pośrednictwem telewizji, ale o którym mogliby powiedzieć: "Żyłem w jego czasach"?
Jednym z dowodów na świętość naszego papieża były cudowne uleczenia. Nie od dziś wiadomo, że przełom w chorobie zależy bardziej od wiary chorego niż od nadzwyczajnych mocy uzdrowiciela.
Zawstydza mnie to, co w tym dniu robią ludzie rzekomo wierzący. Że pobijają jakieś rekordy polubień na Facebooku, by dać dowód swej wiary i radości z kanonizacji! Zawstydzają mnie obrzydliwe pomniki w każdej niemal wiosce, wkurzają tandetne pamiątki, jak portret papieża na żaglu plastikowej łódki. Ktoś się będzie teraz do tego artefaktu modlił? Martwi mnie ten owczy pęd, chęć, by załapać się do peletonu pokazywania, jak nam na Nim zależy. A wszystko to takie zewnętrzne, sztuczne i tandetne.
Dlaczego odmawiacie Janowi Pawłowi II tego, o co by was, gdyby mógł, z pewnością poprosił? Byście byli lepszymi ludźmi! I nie na pokaz, nie w kościele, w drodze czy wracając ze mszy. Byście i wy dali dowód wiary prawdziwej, nie powierzchownej, nie na pokaz.
Nie sądzę, aby Jana Pawła II zachwycała ta celebrycka nagonka, jaką mu się po śmierci urządza. Tylko patrzeć, a ktoś zacznie handlować relikwiami związanymi z naszym papieżem!
Chcecie uczcić pamięć papieża Polaka? Zróbcie coś, co by go ucieszyło! Pochylcie się nad chorym, pomóżcie potrzebującemu, podajcie rękę cierpiącemu w samotności, wybaczcie innym ich winy. Otwórzcie swoje serce na drugiego człowieka. Okażcie dobroć, nie tańczcie w zaklętym korowodzie, z którego nic nie wynika. Wtedy i wy dotkniecie świętości.
I, na Boga, nie lajkujcie już Jana Pawła II!
Rzekłam.