czwartek, 14 października 2010

Kwestia ceny

Ostatnio zbulwersowała mnie droga torebka synowej pewnego przedsiębiorcy, króla produktów z działu "szybko zbywalne", którego zresztą darzę wielkim podziwem.

Kiedy zobaczyłam na zdjęciu panią i jej nastoletnią córkę (ostatnio z niezrozumiałych względów najmodniejsze celebrytki) oraz przeczytałam gdzieś, że torebka miała wartość cyfry z czterema zerami w polskich złotych, trochę mnie to zdumiało.

Może dlatego, że nie stać mnie na taką torebkę?
Może dlatego, że obie panie stanowią doskonały przykład tego, co się przed wojną nazywało nouveau riche?

Ubrane w markowe ciuchy, wyglądały w nich nie tylko źle, ale wręcz karykaturalnie.
To nie było już nawet śmieszne, a raczej smutne, jak bardzo nie mają obie samokrytycyzmu.
Jak bardzo nie wiedzą, co to znaczy: dobrze się ubierać, co to znaczy comme il faut.
Jak bardzo wystarczy im metka, która jest symbolem marki.

Matka, typowa dzidzia-piernik. Myślała, że jest kumpelą własnej córki, a to już ani ten wiek, ani ta figura. Wszystko było albo zbyt obcisłe, albo zbyt powycinane, obcasy zbyt wysokie, makijaż zbyt wyzywający, dodatki zbyt ostentacyjne.
Epatowała ciuchami a la panienka z marnego dworca.

Tymczasem ubierając się w markę nie stajemy się sami marką. Można wydać krocie i nadal nie mieć klasy. Bo klasa nie jest kwestią metki, a raczej rozpoznaniem siebie, swojego wyglądu, wieku, sytuacji, w jakiej będziemy się pokazywać.

Salony uwielbiają nouveaux riches, bo mają się z kogo pośmiać. Niewielu z nas stać na torebkę od LV, a nawet gdyby nas i było stać, uważamy, że moglibyśmy zrobić lepszy pożytek z takiej kasy.

I tu dopiero widzę problem.

Jakie mamy prawo, do wkładania ręki do cudzej kieszeni? Jakie mam prawo do tego, by krytykować jakąś panią za to, że potrzebowała torebki od modnego projektanta?
Torebki, która ją podnosi w jej własnych oczach, a w oczach innych budzi politowanie lub zazdrość?
Niech ją sobie nosi na zdrowie, niech ją wyrzuci jeśli taka będzie jej wola, po jednym razie.
Jeśli uważasz, że jest ktoś, kto potrzebuje twojej pomocy, nie wyciągaj kasy z cudzej kieszeni.

Kategoria umysłowa: "białe kozaczki" istniała i istnieć będzie.

Każdy na własnych plecach nosi swoją kulturę osobistą, a w kieszeni poczucie własnej wartości.

Dlatego nigdy nie kupię torebki od LV.

Dixi.

2 komentarze:

  1. Nie kupisz.
    Ale co sobie myślisz o takich nabywcach, to myślisz.
    I też masz do tego prawo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogą niczym, oprócz kasy, zaimponowac. Ubogi umysł, pełna kieszeń i to jest efekt...Miło miec pieniądze, ale z pewnością w złym tonie jest okazywanie tego, że się je ma. Ja uwielbiam, przy większym wpływie na konto, robic prezenty swoim bliskim, czy wspomagac potrzebujących. To naprawdę daje mnóstwo radości!

    OdpowiedzUsuń