poniedziałek, 18 października 2010

Listy miłosne

W Wysokich Obcasach, babskim dodatku do Gazety Wyborczej, artykuł dyskretnie zachęcający do zakupu książki "Listy na wyczerpanym papierze", wyboru miłosnej korespondencji Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory.
Minęło kilkanaście lat od Jej śmierci, kilka od śmierci Jego, ale jakoś czuję się zażenowana, czytając zaledwie ten artykuł.

Nie kupię książki. Listy miłosne są z natury rzeczy intymne. Nie chcę tych dwojga podglądać przez dziurkę od klucza.
Zastanawia mnie voyeryzm.

Dlaczego tak bardzo lubimy uszczknąć innym cząstkę ich intymności?

Jak to się dzieje, że taką ogromną popularnością cieszą się zdjęcia i filmy pornograficzne? Tu oczywiście taki przypadek nie zachodzi, nie ma mowy o pornografii, jednak zasada pozostaje niezmienna: odsłanianie czegoś, co powinno być dostępne tylko tym dwojgu.
Człowiek w miłości odkrywa się, naraża na zranienie, niczym ostryga w rozchylonej skorupce (takie porównanie, nie jadłam i nie zamierzam).

Czy to właśnie nas kręci? Cudza słabość?

Nie wierzę, że zbiór kupią ludzie, którzy chcą pięknie pisać do swych ukochanych. Każda miłość stwarza własny język, własny kod i system znaków.

Tych dwoje pasowało do siebie bardzo. Oboje poeci o niezwykłej wręcz wrażliwości, głos mojego pokolenia, bo chociaż starsi ode mnie, ich teksty żyją gdzieś w podświadomości.
Piosenki Osieckiej i Przybory tworzyły nasz PRL-owski świat.
Nie miałam pojęcia o ich związku i teraz, o dziwo, czuję się z czegoś odarta.
Właśnie odarta, nie bogatsza w ploteczkę. O, patrzcie, jak oni romansowali!
Bo oboje byli równie nieszczęśliwi w tej miłości.
By być z nią, on odszedł od żony, jednak zaznał niewiele chwil szczęścia.
Generalnie wciąż za nią gonił i nie mógł schwytać.
Kiedy zaś zrozumiał, że nie dostanie tego, o czym marzy, odszedł.

To się zresztą nie mogło udać. Pytanie: Czy artysta może się żenić z drugim artystą? Doświadczone życiowo ciotki powiedziałyby Wam, że to absurd.
Bo miłość to uczucie, stan chwilowy zaledwie. Małżeństwo czy mówiąc po dzisiejszemu - związek, to instytucja. Nie powinniśmy tych dwóch terminów mylić, a zasady doboru są w obu przypadkach kompletnie różne. Ludzie biorą jedno za drugie i zawodzą się srodze.

Oni też się zawiedli, bo kiedy spróbowali być razem - życzenie nie zmieniło rzeczywostości.
On zakochał się w motylu, a pragnął, żeby motyl podawał mu kapcie i talerz ciepłej zupy.
Co za naiwność u dojrzałego mężczyzny! Myślał, że z miłości do niego, ona się zmieni. Nie zmieniła się.

Dwa lata szczęścia splecionego z  udręką kończy konstatacja, że piękne mogą być tylko miłości nieszczęśliwe.
Spełnienie zabija miłość, spłaszcza ją do wymiarów codzienności, zabierając aurę niemożliwości, za którą najbardziej tęsknimy.

Dlatego największe miłości w historii były milościami niespełnionymi.
Dlatego wszystkie bajki kończą się ślubem królewny i szewczyka.

Nie chcemy wiedzieć, co było dalej. Znamy to z autopsji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz