czwartek, 28 października 2010

W żółtych płomieniach liści

W powietrzu zapach zgniłych liści, brodzę w nich podczas spacerów z psami, niczym przedszkolak, coraz częściej szarzeją poranne mgły i zaczęło się wstawanie przed świtem. Przyroda umiera, czy też zasypia, jednak budzi myśl o umieraniu.

Jak genialnie ktoś kiedyś wymyślił Święto Zmarłych!

Smutek natury przekłada się na nasz własny, tworząc go, dopełniając, pomagając zadumie.
Pamiętam listopady z mojego dzieciństwa i ten niesamowity wieczorny spacer po cmentarzu, na którym otwartym ogniem płonęło tysiące zniczy. Pamiętam zapach spalonej stearyny, dymu i chryzantem, jedynych kwiatów, które dawały radę przetrwać listopadowe przymrozki. Ich niewielka gama kolorystyczna: biel, żółć, rudy, fiolet, fantastycznie wpasowywała się w klimat cmentarza.

Jednak człowiek współczesny, ten najbardziej współczesny, oczywiście chce być od wszystkich mądrzejszy.
A raczej nie on, to chińscy producenci tandety i polscy handlarze spod cmentarza wymyślili, a glupi ludzie, idąc po tak zwany rozum do głowy, podchwycili i Święto Zmarłych zmienilo nam się w jakiś cholerny listopadowy karnawał!

Te bajecznie kolorowe sztuczne wiązanki wszelkiego kwiecia, które upodobniły cmentarze do wymiocin! Teraz możesz sobie i maki rzucić na nagrobek, przetrwają bez wątpienia do następnych Zaduszek.
Te obrzydliwe, niby-piękne lampiony z ukrytym ogniem, będą się palić aż do wypalenia, ale ciemnym, zduszonym płomykiem, prawie niewidocznym zza kolorowej szybki.

Komercja pożarła nam święto.

I co  z tego, że naturalne kwiaty zwiędną, że zetnie je przymrozek? Czy nie taki los czeka nas wszystkich?
I co z tego, że ogień zgaśnie? Wszyscy zgaśniemy.

Nie bądźmy tak głupio rozsądni, nie naprawiajmy tego, co naprawy nie potrzebuje.

Cmentarze powinny być miejscem zadumy nad naszym, wspólnym nam wszystkim, losem.
Losem, który równa nas bez względu na to, kim jesteśmy i co w życiu osiągnęliśmy, jedynym sprawiedliwym momentem w życiu, choć tak bardzo niesprawiedliwym, że wręcz niezrozumiałym.

Tymczasem tu, gdzie spoczywają szczątki naszych bliskich, a wkrótce spoczną i nasze, marność z człowieka wyłazi.
To znaczy wyłazi z żyjących.

Jak nisko trzeba upaść, żeby sprzedawać ukradzione na grobie kwiaty?
Nie sądzę, że ktoś to robi z głodu.
Jak nisko trzeba było upaść, by stawiać domy przy pomocy budulca pozyskanego na cmentarzu?
Wyobraź sobie, że ktoś to zrobił z grobem Twojej matki albo Twoim.

Czasem myślę, że moralność jest wypadkową posiadanej kultury.
Czasem trudno obdarzać wszystkich bez wyjątku kredytem absolutnego zaufania.
Czasami myślę, że to Hammurabi miał rację...

I tyle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz