poniedziałek, 4 października 2010

Zajęcia męskie i damskie

Najcudowniejszy z mężów zapytał wczoraj z nieukrywaną troską w głosie:
- A co ty robisz tak całymi dniami? - i, wyobraźcie sobie, zirytował mnie.
Nie dowiedziałam się ostatecznie, co spowodowało ten nagły przypływ mężowskich uczuć, bo kiedy zaczęłam zadawać pytania pomocnicze, najcudowniejszy uciekł w popłochu do łazienki.

A więc to tak? Kiedy on stojąc na planie woła "Kamera!", "Akcja!", "Kupiony!", "Dubel!", brudząc to, co ja wcześniej uprałam, wyprasowałam i ułożyłam na półkach, trawiąc to, co kupiłam, poukładałam w lodówkach i szafkach, przerobiłam na zupy, kotlety i surówki, ja w tym czasie zajmuję się czymś, czego on sobie nawet nie potrafi wyobrazić?!

Pewnie, rzeczy zrobionych nie widać. Nie widać, że mamy wielki dom, ogród, dwóch synów i trzy psy. Najcudowniejszy z mężów nie zauważa też, że gdzieś na boku piszę sobie jakieś tam powieści.
On się spala na planie, ja...

Jeden z moich wydawców zdziwił się kiedyś podczas rozmowy, że nie mamy pomocy domowej.
"Przecież praca w domu jest jałowa" - powiedział i najpierw mnie zdumiał, a potem zrozumiałam, że jest pewnie jedynym facetem, który ma to przemyślane.

Tak, pracując w domu zabijamy nasz czas, bo nikt nam nie podziękuje za czystą podłogę, ciepłą zupę i skarpetki czekające parami, na rękę niecierpliwiącą się brakiem czasu.

Oto, co robię, mój najcudowniejszy z mężów, kiedy Ty się spalasz na planie. I kiedy mówisz z przekąsem: W tym domu sami artyści! - jakoś nie czuję, żebyś narzekał na synów, raczej jesteś z nich dumny. Mam niestety wrażenie, że pijesz do mnie. Chciałabym, abyś wreszcie zrozumiał, że siedząc w domu poświęcam się dla rodziny nie mniej od Ciebie!

Rzekłam.

I nie wiem, czemu jestem dziwinie pewna, że gdyby którykolwiek z facetów próbował łączyć karierę z prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci, nadzieje na nią rozwiałyby się, jak sen jaki złoty. Ale nie czerpię z tego powodu satysfakcji. Raczej pocieszam się w chwilach zwątpienia.

Mój czas nie należy do mnie. Jakie smutne odkrycie...

1 komentarz:

  1. dobrze napisane Małosiu, jednak mamy jakiś wewnętrzny zegar , który daje nam dystans i biegnie nieco innym trybem. I ten czas już nie jest smutnym odkryciem. Pozdrawiam ciepło..a kiedyś może opowiem Ci historię mojego życia, które w ostatnim czasie zatoczyło dziwny krąg a nawet woltę:)

    OdpowiedzUsuń