poniedziałek, 13 grudnia 2010

Dziś trzynasty grudnia

W niedzielę rano dwadzieścia dziewięć lat temu, jak dziś, była piękna pogoda. Słońce iskrzyło się w śniegu, był lekki mróz, nie chciało się wychodzić z domu. Poprzedzającej ten dzień nocy rządząca partia, pod pretekstem mniejszego zła, dokonała zamachu na swój naród.

Podziały, jakie spowodował stan wojenny, są widoczne do dziś.

Na szczęście jednak coraz mniej Polaków kojarzy datę 13 grudnia.
W facebookowych wpisach moich znajomych, nikt poza mną go nie wspomniał.
Należy się z tego powodu cieszyć, bo to znaczy, że wychodzimy powoli z martyrologii.

Bardzo bym chciała, abyśmy wreszcie nauczyli się cieszyć ze swoich osiągnięć i nie popadali w przesadne rozczulanie się nad niepowodzeniami.

13 grudnia jest czarną datą w naszej historii i ostatnim zrywem PZPR, by podporządkować sobie coraz bardziej demokratyzujące się państwo. Nadzieje na założenie kagańca społeczeństwu okazały się jednak płonne i po ośmiu latach w sejmie kontraktowym dopuszczono do rządzenia również niedawnych więźniów systemu. Formacja PZPR musiała podzielić się władzą, co znaczyło  początek jej końca.

Minęło dwadzieścia z górą lat od pamiętnego czerwca. Nie wszystko się udało, mamy jednak na własność nasz śmietnik i co z nim zrobimy, należy tylko od nas. Uczymy się powoli świadomości obywatelskiej, poznajemy pułapki polityki.

Dziękuję tym wszystkim, którzy ryzykowali własnym życiem, abym dziś nie musiała wzdychać za szamponami z PEWEX-u, mydełkiem Fa z paczki przysłanej z zachodu, widok szynki w puszce nie rozczulał mnie, a moje dzieci nie chciały emigrować do Ameryki.

Chyba zbyt szybko zapomnieliśmy, jak naprawdę wtedy było.

Rzekłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz