Ostatnio dostałam tomik poetycki osiemdziesięcioletniego debiutanta. To chyba rekord późnego dojrzewania. Czy literatura dojrzewa, jak wino?
Cóż, dobra literatura zapewne tak.
Ciekawe, w jakiej dziedzinie można jeszcze debiutować w wieku osiemdziesięciu lat?
W zasypianiu na czas?
A propos zasypiania: spotkaliśmy się na moim wieczorze autorskim.
Tylko tak mi się wydawało, że miał to być mój wieczór autorski, bo poprzedził go dwugodzinny wstęp gospodarzy.
Najpierw był pokaz multimedialny: dziesięć stron napisane w Wordzie, rzucone na ścianę i odczytane gościom przez stojącą do nich tyłem panią z biblioteki.
Idą z duchem czasu.
W zaśnięciu nie przeszkodziły mi ani dzwony z pobliskiego kościoła, w którym, jak mnie poinformowano, właśnie odbywał się "nieszpór", ani jarzeniówki zapalone podczas
młodzieżowych recytacji, ani fakt, że siedziałam w pierwszym rzędzie...
Kiedy mnie postawili na wprost publiczności, zauważyłam kątem oka zastawione stoły.
Powiedziałam więc, że chyba pora na część nieoficjalną, za co dostałam oklaski największe w całej mojej pisarskiej karierze.
I po co się było tak męczyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz