Kiedy zajęta byłam ratowaniem pekińczyka, na Facebooku tłumy podpisywały petycję do Prezydenta RP w sprawie zaostrzenia kar dla osób maltretujących zwierzęta. Podesłano ją i mnie, przeczytałam, owszem, nie podpisałam jednak.
Nie znaczy to jeszcze, że zgadzam się na maltretowanie zwierząt. Mam nadzieję, że przygoda z pekińczykiem będzie moim alibi.
Po pierwsze, kiedy dowiaduję się, że ktoś zachwuje się nieludzko, zadaję sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje i gdzie są jego rodzice?
W czasach mojego dzieciństwa w bloku, w którym mieszkaliśmy, lata całe wisiała nie ruszana przez żadnych wandali kartka: "Za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiedzialni są rodzice".
Wtedy rozumiałam to dosłownie: jeśli dziecko zbije szybę, podczas gry w piłkę, rodzic za tę szybę musi zapłacić.
Teraz rozumiem to inaczej: to rodzice odpowiadają za to, jakim człowiekiem jest ich dziecko.
Oczywiście wpływ na nasze dzieci mamy ograniczony, są jeszcze bowiem szkoła, podwórko i tak zwane "grupy wsparcia", gdzie dziecko, niejednokrotnie wbrew woli rodziców znajduje to, czego nie ma w domu - potwierdzenie, że jest fajne.
Człowiek się jednak sam nie wychowa, to dom wpaja mu zasady i fakt, że nie umiem zostawić na ulicy kupy po moich psach też zawdzięczam moim rodzicom, którzy nie wiedzą nawet, że to robię.
Kim więc byli rodzice tych nieszczęśników, którzy zabijają swoje zwierzęta, znęcają się nad nimi?
Czy traktowali swoje dzieci w ten sam sposób? Pewnie tak.
Powinnam umieć to zrozumieć, a jednak wciąż mnie zdumiewa, jak bardzo ludzie, w spokojnych i dość zamożnych czasach, w których żyjemy, potrafią być zdegenerowani.
Co czuje taki ktoś, znęcając się nad bezbronnym zwierzęciem? Czy oddaje wreszcie światu cały doznany w dzieciństwie ból?
Może to właśnie jest rodzaj rekompensaty?
Może jakiś psycholog spróbowałby wyjaśnić?
Tymczasem jeszcze: dlaczego nie sygnowałam apelu. Otóż dla mnie treść i forma to jedno.
Jeśli ktoś chce pisać do Prezydenta RP, powinien zdobyć się na minimum elegancji. Gdyby szedł na audiencję, nie zostałby wpuszczony w brudnej odzieży, jeśli pisze petycję bez polskich znaków, z błędami ortograficznymi, interpunkcyjnymi i stylistycznymi, to nie tylko obraża głowę państwa (na miejscu sekretarzy nie przyjęłabym takiego pisma do protokołu), ale również obraża nas, wszystkich Polaków.
Dlatego, wielka prośba - szanujmy nasz język, my wszyscy z niego! Czytajmy, cośmy napisali, wątpliwości wyjaśniajmy ze slownikiem, najlepszą bowiem myśl można zepsuć pisząc ją niechlujnie.
Rzekłam.
Też sobie zadałam to pytanie - gdzie rodzice? Czy to wynik zaganiania i trudnych czasów, kiedy to rodzice nie mają czasu dla dzieci, a te wychowywane sa w przedszkolach, a w domu jedynie dokarmiane i położone spać, czy ta degrengolada ma mniej wytłumaczalne przyczyny? Okrucieństwa i sadyzmu wobec zwierząt, a od tego tylko krok do ludzi, jest dla mniej najbardziej niezrozumiałą stroną ludzkiej natury.
OdpowiedzUsuń