wtorek, 4 października 2011

Terror naszych marzeń


Żyjemy w świecie terroru marzeń. Czuję się z każdej strony atakowana przez cudze marzenia.
Kiedyś człowiek miał drogę do przebycia, zadania do wykonania, misję do spełnienia, teraz jego życie ma być jedynie maszynką do spełniania marzeń.

A wszak nasze marzenia są na ogół egoistyczne, ich spełnienie zazwyczaj jedynie nas samych ma ucieszyć, chodzi nam wyłącznie o siebie, może z rzadka o naszych najbliższych, z pewnością nie o ogół. Ludzkie marzenia są najczęściej niewielkie, dotyczą życia codziennego, wygodnego funkcjonowania w społeczeństwie, rozrywek.
Odwracamy się od społeczności, zamykamy w swoich wieżach i nastawiamy na spełnienie, czyli marzymy. Bo według rozmaitych poradników  od sławnego "Sekretu" począwszy - wystarczy marzyć, by się udało.
 
 
Czy naprawdę wystarczy? Czy takie myślenie nie konserwuje aby bezczynności? Czy nie powinniśmy mieć raczej planów? 
 Każdy ma prawo do marzeń, ale przecież marzenie to rzecz niesłychanie intymna, coś jak: chciałabym być piękna, młoda i bogata. Każdy tego pragnie, ale mówienie o tym w towarzystwie jest naiwnością. Z drugiej strony liczne powieści i poradniki utwierdzają nas w tej postawie, w zależności od światopoglądu czytającego, fałszywie lub prawdziwie dowodząc, że marzenia naprawdę się spełniają i w każdym wieku możemy sobie zafundować błogostan.
Trochę mnie to przeraża, bo nikt (przynajmniej ja się z tym nie spotkałam) nie pisze nigdzie o cenie, jaką musimy zapłacić za spełnienie marzeń, niewielu uczy nas, że zabawa polega nie na nasyceniu, bo nie sposób się nasycić, ale na dążeniu w jego kierunku, na pokonywaniu przeszkód i czerpaniu siły z małych zwycięstw nad samym sobą, nikt nie dowodzi wreszcie, że marzenie spełnia się nie  myśleniem, a wyłącznie ciężką pracą.
 
 
Nikt nie nawołuje do pracy nad naszymi marzeniami. Nikt nie odsłania straszliwej prawdy, że życzenie "spełnienia marzeń" jest bodaj najbardziej diabolicznym z życzeń, bo zrealizowane marzenie więdnie, blaknie, staje się nieważne i zbyteczne, jak świeżo kupiona bluzka. Dopóki leży w sklepie na pólce, jest pożądana ze wszystkich sił, kiedy ląduje w szafie, staje się telko jeszcze jedną taką sobie bluzką.

    
Zresztą, trawestując pewnego bon viveura, można powiedzieć, że o marzeniach się nie dyskutuje, marzenia się spełnia. Codziennie, po cichu, zwyczajnie żyjąc i odrabiając zaplanowane zadania.
 
 
Dlaczego więc marzenie stało się fetyszem współczesności? Po co tyle o tym napisano? Z jakiego powodu czepiają się mnie z każdej strony, namawiając, bym została sobą i się wreszcie zrealizowała?
Proste.
Bo to świetny biznes. Marketingowcy już dawno odkryli handlową siłę marzeń, dlatego w reklamach tyle pięknych dziewcząt, do których mamy szansę się upodobnić, gdy kupimy konkretny produkt i tylu przystojnych facetów, którzy klientom obiecują metamorfozę w nowym samochodzie.
Nic nie sprzedaje się lepiej od marzeń. Opakujmy obrabiarki w marzenia, a pójdą, niczym świeże pączki.

O sancta simplicitas!

Sztuka w poszukiwaniu odbiorcy również obrzydliwie mu schlebia, do znudzenia powtarzając: "Jesteś cudowny, mądry i piękny", na deser obiecując jeszcze życie w błogostanie.

I klient to łyka. Miło jest słyszeć komplementy.

Marketing nie mówi, że obrabiarka jest nam zbędna, to nie jego biznes.

Sztuka nie mówi, że błogostan nie istnieje, co jest nie tylko prawdą, ale i powinnością sztuki, jako takiej.
Sztuka, uporczywie szukając klienta, nie walczy już o lepszy świat, nie pluje w twarz odbiorcy, co jest atrybutem dzieł wielkich i odważnych twórców. Nie krzyczy, że jesteśmy śmieciami cywilizacji, strasznymi mieszczanami, małymi ludzikami z rozdętym ego. Nie rozdrapuje ran, nie wkłada kija w mrowisko. Słodzi nam marzeniami. bo klienta nie można do siebie zrazić.
To zresztą odwieczny dylemat twórców i tylko najwięksi z nas potrafili się skazać na ubóstwo w imię wyznawanych idei.

A klient-mecenas? Cóż, mamy demokrację, a demokracja to inflacja potrzeb, bo potrzeby rzesz zawsze będą proste: najeść się do syta, odpocząć, nie myśleć...

Czy nasze czasy nie zostaną przez potomków uznane za najbardziej egoistyczne w dziejach?
Dlaczego godzimy się na to, by idee zastępowane były w naszych marzeniach przez rzeczy? 
Czy nie potrzebujemy już uczuć wyższych?
Dlaczego rozgrzeszamy się z upadku naszych pragnień?
Dlaczego: "Mam marzenie" brzmi już tylko, jak kiepski żart?

PS.
Kilka dni temu podczas spotkania autorskiego usłyszałam od młodego człowieka celną uwagę. Stwierdził on mianowicie, że jest pewien rodzaj szlachetnego marzenia. To marzenie nieziszczalne, a dotyczące na ogół lepszego życia. Mówiliśmy o głodnych dzieciach i starcach, porzuconych przez swe rodziny na pastwę losu. Trudno od nich wymagać aktywności i planów.

To wszystko prawda, ale i tak wołam z głębi mojej puszczy: Realizujcie swoje plany!
  

6 komentarzy:

  1. Jeden z lepszych tekstów, które ostatnio czytałam. Roszczeniowe podejście do życia to znak rozpoznawczy naszych czasów.
    Pozdrawiam,
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny, mądry tekst. Znalazłam do niego wiele cytatów, ale podzielę się dwoma:

    Gustaw Herling-Grudziński — Inny świat (Część 1: Wychodnoj dień)
    "Jaki ból sprawia uświadomienie sobie nicości i błahości celu naszych oczekiwań, gdy zostają wreszcie spełnione! Lepiej jest czekać, spodziewając się rzeczy nieosiągalnych nawet, niż mieć wiedzę, że się posiada nikły zaledwie cień dawnych pragnień."

    Novalis — Uczniowie z Sais (Aforyzmy polityczne, 45)
    "Przyczyną wszelkich absurdów w sposobie myślenia i w przekonaniach jest mylenie celu ze środkami."

    Zatem bluzka i obrabiarka to nie jest cel. To środki służące do tego by było nam ciepło (oraz do zaspokojenia swojego wyobrażenia dotyczącego wyglądu)i w przypadku obrabiarki do wykonania jakiegoś przedmiotu za jej pomocą.

    Na koniec chwila na uśmiech:

    "Miliony marzą o nieśmiertelności, równocześnie nie wiedząc, co ze sobą zrobić w deszczowe niedzielne popołudnie." — Susan Ert

    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam i dziękuję za przepiękne podsumowanie. Jest to pokrzepiające, że inni autorzy borykali się już z tematem, ale i stresujące, że czas mija, a ludzie wciąż ci sami...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, może w tym szybko zmieniającym się świecie dobrze jest mieć coś niezmiennego, choćby to była ludzka słabość jedynie? Czegoś musimy się trzymać na tej karuzeli :-)
    Z drugiej strony, skoro inni pisali już dawno temu na ten temat, to oznacza również, niemal od zawsze istnieli ludzie, którzy patrzyli na życie z nieco innego punktu widzenia, podobnie jak my. Niewykluczone, że taka zmiana w myśleniu przychodzi po prostu z wiekiem i nazywa się dojrzewaniem (w żadnym wypadku starzeniem, na pewno nie w przypadku kobiet)?
    Tak! Myślę, że to właśnie jest to - dojrzewanie do innego myślenia.
    Czyż świat nie jest teraz milszy, gdy pomyślimy, że niektórzy muszą tylko trochę dojrzeć jeśli chodzi o marzenia? :-)
    Pozdrawiam również :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, nie mów, że nikt nie pisze o cenie, jaką płacimy za spełnienie marzeń i nikt nie nawołuje do pracy nad marzeniami, nikt nie odsłania straszliwej prawdy. Ja piszę, nawołuję i odsłaniam. I mimo wszystko spełniam marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasiu, "nikt" było przenośnią i dzięki za odzew. Widać zbyt mało znam Twoją twórczość i może najwyższy czas, aby to nadrobić. Znakiem czasów jest i chyba tu nie zaprzeczysz, obłędny pęd do spełniania marzeń, podczas gdy nie sytym spełnieniem, ale głodnym dążeniem człowiek czyni się wielkim. Tu chyba się zgodzimy?

    OdpowiedzUsuń