niedziela, 11 lipca 2010

Celebrytka

Późny debiut ma wiele minusów. Przede wszystkim zostaje mało czasu na zrobienie kariery. Wydawca ci mówi:
- Ta książka się nie sprzeda... Gdyby pani była celebrytką...
Gdybym była celebrytką, mogłabym sprzedawać książki bez żadnej treści, wystarczyłaby kolorowa okładka.
Jednak bycie celebrytą niesie też wiele niewygód. Przede wszystkim celebryci wszystkich wkurzają, nawet samych siebie.
Taki Piękny Kazimierz. Primo voto nauczyciel, secundo voto premier, tertio voto Isabel...
Ktoś go jeszcze pamięta?...
Ni z tego, ni z owego się ogarnął, że bycie celebrytą jest do kitu. Dlaczego? Bo już go nie wysyłają na sesję zdjęciową na Mauritius?
Teraz będzie miał ksywkę "pokutnik". Aż do następnego razu, kiedy wyrwie bardzo poważnie wyglądającą czternastkę i po "długoletnim rozpadzie pożycia", zostawi nieszczęsną Isabel z czwórką kaziątek u piersi.
Mnie ostatnio też dwie celebrytki wkurzyły.
Najpierw Grochola. Wcisnęła się do "Tańca z gwiazdami" i od razu mój wydawca wzdycha znacząco:
- Niechże pani coś zrobi...
A co ja mam zrobić?! Grochola ma przynajmniej nogi, a to, co ja mam, trudno nazwać nogami...
Akurat ona! Po co się tam pchała?! Przecież te nogi to już jej do niczego niepotrzebne. Co by napisała, albo i nie napisała, i tak się sprzeda, a z pustymi kartkami to pewnie jeszcze lepiej...
Zastanawiam się w panice:
- Co robić? Może bym do telewizji poszła?
Ale to nie takie proste. Od innej celebrytki dowiaduję się bowiem, że nie mam praktycznie szans.
- Pisarzy nie biorą, bo pisarze nie potrafią mówić.
A kto potrafi mówić przed szóstą rano? Chyba, że przez sen...
Wydawnictwo naciska:
- Może chociaż niech pani zatrudni pomoc domową?
I to był strzał w dziesiątkę!
Nie trzeba być Dodą ani mieć dużego biustu, żeby zostać celebrytą, nie trzeba nie umieć tańczyć, ani ośmieszyć się publicznie.
Celebrytą nie zostaje się też wtedy, gdy z wyrachowania albo własnej głupoty przekracza się granice żenady.
Celebrytą można zostać przez pomyłkę. Cudzą pomyłkę.
Takie sushi w psiej misce. No, było tak wstrętne, że nawet pies go nie ruszył.
Następnego dnia przyszła pomoc, a ten kawałek sushi ciągle niesprzątnięty...
Ups!
I poszło w miasto:
- Co to za oszołomy! Już nie wiedzą, czym te psy karmić!
Efekt? Piękny wpis na Pudelku!
Celebryci są nam potrzebni, żebyśmy się odstresowali z naszych kompleksów. Przynajmniej jest się z kogo pośmiać, bo z siebie samych nie lubimy i nie umiemy.
A ile to ma wspólnego z prawdą? Kogo to obchodzi?
Swoją drogą psy to wdzięczny obiekt plotki.
Moja suka jest stara i schorowana. Weterynarz zasugerował:
- Może rehabilitacja? Taki psi basen na przykład...
Fajnie, może znów wycieknie do mediów, że mój pies w kapoku w kwiatki rekreacyjnie pływa na setkę?
Wydawca już zaciera ręce:
- A może by tak pani jeszcze zatrudniła kucharkę albo ogrodnika?...

Kto wie? Może...

3 komentarze:

  1. no po prostu cool!
    jadzia nie celebrytka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jadziu, jeszcze wszystko przed tobą. Ogrodnika zatrudnij, koniecznie młodego!

      Usuń
  2. Rewelacja. Ja chcę więcej i więcej.

    OdpowiedzUsuń