sobota, 18 grudnia 2010

Książka pod choinkę

W jedym z czasopism natknęłam się na ranking gwiazdkowych prezentów oczekiwanych.
Jeśli mnie pamięć nie myli, na drugim lub trzecim miejscu, jako najbardziej oczekiwany prezent (bodajże po kosmetykach i biżuterii), były książki.

Pokiwałabym głową z uznaniem dla mądrości społeczeństwa, ale że ostatnio dałam się jakiemuś młodzieńcowi zbajerować na rozmowę o supermarketach, nie zrobię tego.
Po teście, jaki ze mną przeprowadził, wiem już, że:
- respondent się szybko nudzi,
- respondent kłamie,
- pytania są tendencyjne.

Jestem osobą poważną i kiedy ktoś mnie o coś pyta, zakładam, że potrzebuje mojej wiedzy, toteż chcę odpowiedzieć zgodnie z przekonaniem oraz sumieniem. Jednak, kiedy zadaje mi się po raz piąty to samo pytanie, dotyczące w dodatku supermarketu, w którym nigdy nie byłam, to albo zaczynam sykać i mówić "nie wiem", albo kłamać, wreszcie rzucam numerkami odpowiedzi losowo.

A potem mądre głowy będą chciały z takiego badania rynku wyciągać daleko idące wnioski!

Jeśli osoby odpowiadające na pytania o prezenty świąteczne były tak samo znudzone jak ja, rzucały na odczepnego, że chcą pod choinkę dostać książkę, bo była w odpowiedziach umieszczona bliżej niż ciuchy, wycieczka lub sprzęt AGD.

Mogły też kłamać, żeby poprawić swój wizerunek w oczach pytającego.

Po co? No właśnie...

Wszyscy wiemy, że Polacy nie czytają.
Tłumy w empikach niewiele tu zmienią.

Książki kupuje jakieś dziesięć procent społeczeństwa, czyta pewnie połowa tego, bo najwięksi wydawcy, to wydawcy podręczników i informatorów (kalendarze, senniki, książki kucharskie, diety, cudowne wyleczenia z raka, robótki ręczne, mapy i przewodniki, dzieje świętych etc).

Nie sądzę, aby przeszkodą w czytaniu była cena książek, wydaje mi się raczej, że chodzi o to, iż jako społeczeństwo uważamy się za tak mądrych, że każdą dodatkową refleksję uważamy za zbędną.

A jeśli już czytamy, to w literaturze szukamy "odprężenia", co jest totalnym nieporozumieniem, bo sztuka nie ma służyć "odprężaniu". Po to się chodzi do spa!

Więc dlaczego Polacy powiedzieli ankieterom, że chętnie zobaczyliby w worku Mikołaja lub Gwiazdora (lubię to określenie) właśnie książki?
Może chcą, żeby Mikołaj (ew. Gwiazdor) wykonał za nich czarną robotę?
Bo skoro już mają papier na te wyższe studia, to wypadałoby postawić ze dwie książki na półce, choćby i nieprzeczytane, a księgarnia jakoś im ciągle nie po drodze...

W większości polskich domów nie ma w ogóle książek.

Wszystkim Wam, którzy się tu zabłąkaliście, życzę pod choinkę radującego serce stosiku!
Ja już wysłałam zamówienie do mojego rejonowego Gwiazdora.

Mam nadzieję, że będzie przystojny.
Chciałam powiedzieć: hojny ;-)

Rzekłam.

11 komentarzy:

  1. Miło dotrzeć na twój blog:) Ciekawie i przytulnie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam! Czuj się, jak u siebie w domu. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się nie zgodzę z opinią ze Polacy mał czytają, wysnutą na postawie klientów w empikach. Osobiście też tam nie bywam bo.....książki są dla mnie za drogie, gdyby kosztowały 5 zł albo gdyby wypłata była 5xwyższa nie wachałabym się ale jesli mam wybierać między clebem na kilka dni a książką muszę wybrać chleb, bez jedzenia nie da się żyć, a książki czytam hurtowo odwiedzając biblioteki i ostatecznie antykwariaty, myślę ze tak czyni spora ilość Polaków.

    Po za tematem, bardzo mi się podoba na Twoim blogu. Mam nadzieję ze nie masz nic przeciw temu ze bede tu wpadać? <3

    OdpowiedzUsuń
  4. A najlepiej niech Mikołaj (Gwiazdor) będzie i przystojny, i hojny, a do tego obładowany książkami:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka pod choinkę to równie ryzykowny prezent jak krawat. Chyba, że ktoś wcześniej podszepnął Mikołajowi/Gwiazdorowi konkrety.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na szczęście jest allegro... Byle tylko nie wpisywać dedykacji. W zasadzie każdy prezent jest ryzykowny. Róbmy dobrą minę do złej gry i dziękujmy darczyńcom, potem się pomyśli, co z tym fantem zrobić ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Złożyłam i przyjęłam zamówienie książkowe. ZAWSZE, od dzieciństwa, dostaję chociaż jedną książkę pod choinkę (Gwiazdor umyka zanim go złapię, więc nie wiem, jak z tym "przystojniactwem"). Życzę wszystkim "książkolubom", żeby dostali to, co ja i mieli komu dawac, to co ja (p. pierwsze zdanie).

    OdpowiedzUsuń
  8. Zawsze, od dzieciństwa, aż do teraz dostawałam książki w prezencie. I sama obdarowuję nimi swoich bliskich. Nie wyobrażam sobie bardziej trafionego prezentu w mojej rodzinie. Ale to, czy dorośli ludzie będą sięgać po książki, zależy głównie od rodziców. To oni pierwsi pierwsi zaszczepiają dziecku miłość do książek, czytając im bajki przed snem. Na zasadzie "czym skorupka za młodu...". Jeśli tego nie robią, dość trudno jest potem nakłonić młodych ludzi wychowanych na komputerach do czytania.
    Nie zgadzam się z twierdzeniem, że sztuka nie ma odprężać. A dlaczego? Nie jest ważne, w jakim celu sięga się po książkę, ważne, żeby czytać. Ja sama chętnie odprężam się przy lekkiej, przyjemnej i inteligentnej lekturze, jeśli taki mam akurat nastrój. Czy przez to jestem gorszym czytelnikiem?
    Pozdrawiam
    Lucyna Olejniczak

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja bardzo lubię dostawać książki w prezencie. To najmilszy prezent, jaki mogę sobie wymarzyć.
    Wydaje mi się jednak,że cena książek też ma wpływ na to,że mało osób je kupuje.
    Zapraszam do mnie: www.szeptyduszy.blog.onet.pl Mam bloga literacko-poetyckiego.

    Pozdrawiam
    Agnieszka Maciejewska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zaproszenie, chętnie zajrzę! Natomiast jeśli chodzi o ceny książek - nie wypowiadam się, sądzę jednak, że ceny kosmetyków też są wysokie, a czy z tego powodu kobiety nie kupują kremów albo szminek? Moim zdaniem to jedynie kwestia priorytetów. Pozdrawiam.

      Usuń