niedziela, 8 lutego 2015

Kto spośród Was nie ma w rodzinie i gronie znajomych emeryta naciągniętego na niebotycznie kosztowne garnki, pościel, leki czy urządzenia medyczne, jest szczęściarzem. Starsi ludzie odsunięci na boczny tor, dla których mamy zbyt mało czasu, nudzący się w swoich domach, stali się łakomym kąskiem firm sprzedaży bezpośredniej. Te, pod pozorem spotkań przy kawie, występów artystycznych, wycieczek krajoznawczych czy pielgrzymek, organizują polowania na złaknionych kontaktów międzyludzkich, łatwowiernych staruszków. Niemający pojęcia o nowoczesnych technikach sprzedaży, nieposiadajacy internetu w swoich telefonach, złapani na lep wyjątkowych okazji pragną, abyśmy się zachwycili ich przemyślnością i podziękowali za dobre serce, kiedy kupują na spotkaniu niezwykle drogie garnki, odkurzacz piorący czy inne towary. Ulegają presji świetnie wyszkolonych, manipulujących nimi oszustów, którzy stwarzając sztuczną presję w postaci prezentu, wycieczki czy umykającej ostatniej szansy, sprzedają im produkty cztero- czy pięciokrotnie droższe niż w sklepach. Gdy przerażony emeryt zorientuje się w czym rzecz, często jest już niestety za późno. Nie zdąży oddać drogocennych garnków, które nie są mu potrzebne, bo minął dziesięciodniowy termin. Firma mu zresztą niczego nie ułatwia, infolinia nie działa, pracownicy są uprzejmi tylko do momentu sfinalizowania umowy ratalnej, potem zdejmują maski. Bardzo mnie dziwi branie udziału w tego typu przedsięwzięciach osób publicznych, jak chociażby Karol Okrasa, które swym nazwiskiem firmują te oszukańcze praktyki, choć jako żywo na brak środków do życia nie narzekają! Zastanawia mnie bierność władz miast i samorządów, które wpuszczają na swój teren firmy okradające w biały dzień ich obywateli! Zastanawia mnie brak prawa, które regulowałoby zasady handlu, mimo że do Urzędu Konkurencji i Konsumentów rokrocznie wpływa około trzydziestu tysięcy zażaleń na ten typ sprzedaży! Czy zlekceważylibyście taką ilość napadów rabunkowych na ulicy? Moim zdaniem cena sprzedaży powinna być uzasadniona ekonomicznie. I tak, jak nie wolno wprowadzać cen dumpingowych, tworzyć zmów cenowych, tak nie powinno być zgody na to, aby wart sto dolarów odkurzacz czy naczynia sprzedawać za cztery czy pięć tysięcy, wmówiwszy nieświadomemu odbiorcy, że to i tak tylko 2/3 ceny, a on jest wyjątkowym szczęściarzem. Starszym ludziom, pozostawionym samym sobie, dzieje się krzywda. I tak, jak walczymy z plagą narkomanii, powinniśmy dać wsparcie emerytom, aby złaknieni towarzystwa i rozrywki nie pozwalali się okradać przez cwaniaków. Gdybyśmy poszli z ciocią czy babcią na takie spotkanie i znaleźli w internecie ceny podobnych towarów oraz zadali kilka rzeczowych pytań organizatorom, odczarowalibyśmy może tę magię, która każe starszym ludziom pozbawiać się równowartości kilku emerytur, aby kupić niepotrzebny im sprzęt o wielokrotnie zawyżonej cenie!

Kto spośród Was nie ma w rodzinie i gronie znajomych emeryta naciągniętego na niebotycznie kosztowne garnki, pościel, leki czy urządzenia medyczne, jest szczęściarzem.

Starsi ludzie odsunięci na boczny tor, dla których mamy zbyt mało czasu, nudzący się w swoich domach, stali się łakomym kąskiem firm sprzedaży bezpośredniej. Te, pod pozorem spotkań przy kawie, występów artystycznych, wycieczek krajoznawczych czy pielgrzymek, organizują polowania na złaknionych kontaktów międzyludzkich, łatwowiernych staruszków. 

Niemający pojęcia o nowoczesnych technikach sprzedaży, nieposiadajacy internetu w swoich telefonach, złapani na lep wyjątkowych okazji pragną, abyśmy się zachwycili ich przemyślnością i podziękowali za dobre serce, kiedy kupują na spotkaniu niezwykle drogie garnki, odkurzacz piorący czy inne towary.

Ulegają presji świetnie wyszkolonych, manipulujących nimi oszustów, którzy stwarzając sztuczną presję w postaci prezentu, wycieczki czy umykającej ostatniej szansy, sprzedają im produkty cztero- czy pięciokrotnie droższe niż w sklepach.  

Gdy przerażony emeryt zorientuje się w czym rzecz, często jest już niestety za późno. Nie zdąży oddać drogocennych garnków, które nie są mu potrzebne, bo minął dziesięciodniowy termin. Firma mu zresztą niczego nie ułatwia, infolinia nie działa, pracownicy są uprzejmi tylko do momentu sfinalizowania umowy ratalnej, potem zdejmują maski.

Bardzo mnie dziwi branie udziału w tego typu przedsięwzięciach osób publicznych, jak chociażby Karol Okrasa, które swym nazwiskiem firmują te oszukańcze praktyki, choć jako żywo na brak środków do życia nie narzekają! 

Zastanawia mnie bierność władz miast i samorządów, które wpuszczają na swój teren firmy okradające w biały dzień ich obywateli!

Zastanawia mnie brak prawa, które regulowałoby zasady handlu, mimo że do Urzędu Konkurencji i Konsumentów rokrocznie wpływa około trzydziestu tysięcy zażaleń na ten typ sprzedaży!

Czy zlekceważylibyście taką ilość napadów rabunkowych na ulicy? 

Moim zdaniem cena sprzedaży powinna być uzasadniona ekonomicznie. I tak, jak nie wolno wprowadzać cen dumpingowych, tworzyć zmów cenowych, tak nie powinno być zgody na to, aby wart sto dolarów odkurzacz czy naczynia sprzedawać za cztery czy pięć tysięcy, wmówiwszy nieświadomemu odbiorcy, że to i tak tylko 2/3 ceny, a on jest wyjątkowym szczęściarzem.



Starszym ludziom, pozostawionym samym sobie, dzieje się krzywda. I tak, jak walczymy z plagą narkomanii, powinniśmy dać wsparcie emerytom, aby złaknieni towarzystwa i rozrywki nie pozwalali się okradać przez cwaniaków. 

Gdybyśmy poszli z ciocią czy babcią na takie spotkanie i znaleźli w internecie ceny podobnych towarów oraz zadali kilka rzeczowych pytań organizatorom, odczarowalibyśmy może tę magię, która każe starszym ludziom pozbawiać się równowartości kilku emerytur, aby kupić niepotrzebny im sprzęt o wielokrotnie zawyżonej cenie! 

Dixi.   

8 komentarzy:

  1. Moja znajoma tak zrobiła. Poszła razem ze swoją zaproszoną koleżanką doprowadzić do konfrontacji. Miała te same garnki kupione w markecie, w normalnej, przyzwoitej cenie . Podsłuchała także, zupełnym przypadkiem, jak się sprzedawcy namawiali za rogiem, kto będzie udawał Szweda i łamaną polszczyzną udzielał firmowej, szwedzkiej, rekomendacji. Nagrała to na komórkę. Wystarczyła tylko jedna uwaga, nie zdążyła nawet zaprotestować, wyczuli jej intencje, i w sprytny sposób znalazła się za drzwiami, a za nią posypały się groźby.

    OdpowiedzUsuń
  2. W PRL-u byłoby to nie do pomyślenia...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dlatego te firmy żerują na starych ludziach, których wychował PRL...
      Oni się nie uodpornili na oszustwa, nie mają Internetu, nie czytają gazet. Idą, jak owce na rzeź...

      Usuń
  3. Nie tylko to. Co by nie powiedzieć o władzach w PRL-u, to jestem przekonany , że nie pozwoliliby działać takim oszustom i naciągaczom. Przypuszczam, że kary byłyby nawet zawyżone w stosunku do faktycznej winy, ale ucierpieliby na tym oszuści, a nie porządni i uczciwi ludzie- chociaż może trochę naiwni...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W PRL-u nie było też żebrania. Za to czasem spadały niewinne głowy...

      Usuń
    2. Sentyment sentymentem, ale żebranie to nawet ja pamiętam, że jednak było.

      Usuń
    3. To ja chyba wyparłam z pamięci. Albo byłam młoda...

      Usuń