niedziela, 14 listopada 2010

O odwadze

Odwaga ostatnio strasznie staniała. Mogą sobie na nią pozwolić już niemal wszyscy.
Dzięki Bogu mamy czasy pokojowe, ani mężczyźni, ani kobiety, ani tym bardziej dzieci, nie muszą narażać życia w walce o słuszną sprawę, narażają się co najwyżej na śmieszność.

Gdy wszystko jest dozwolone, gdy nikogo nie poruszają niczyje coming-outy, bo tyle już tego mieliśmy, nie jest odwagą przyznać się do czegoś sprzecznego z powszechnie panującą normą. Sądzę nawet, że odwaga przyznania się do odstępstwa od normy stała się towarem na sprzedaż. Tym lepszym, im więcej osób mogłaby jeszcze poruszyć.

I muszą się nieźle nagłowić współcześni skandaliści, co ewentualnie powiedzieć, by na siebie zwrócić uwagę.
Rachel Cusk, angielska pisarka, w wywiadzie udzielonym Wysokim Obcasom, przyznaje się, że od chwili, kiedy została matką, umarła.

Osobiście nic nie mam przeciwko cudzym zwierzeniom, uważam je za kształcące, czasem zabawne, zawsze ciekawe.
Po przeczytaniu wywiadu z pisarką, Rachel Cusk wydała mi się osobą jeszcze niedojrzałą, mimo dwóch córek i kilku wydanych książek.

Oto, dlaczego tak sądzę.

Każdy z nas ma coś złego do powiedzenia o własnych rodzicach, RC robi to publicznie, nie dając własnej matce prawa do głosu. Dla mnie to nieeleganckie.

Pisze, że swoje córki wychowuje całkiem inaczej, niż sama była wychowana.
Daj Panie Boże zdrowie.

Znam rodziny, gdzie dzieci są wychowywane całkiem inaczej: mają głos decydujący w wielu sprawach, wypowiadają się w sposob nieskrępowany na każdy temat i swobodnie dysponują swoim czasem.  Zastanawia tylko fakt, że są równie nieszczęśliwe, jak te, żyjące w opresyjnej rodzinie, gdzie o wszystkim  decydują rodzice.

RC ze zgrozą przywołuje głosy kobiet, które rzekomo napadały na nią w nielicujący z dobrymi obyczajami sposób, czując się zapewne urażone, że ich rola matki została przez pisarkę spostponowana.

Nie pochwalam ludzi, którzy obrzucają błotem, choćby słownym, swego adwersarza. Nie uważam, że zawsze to ja mam rację (vide motto), natomiast chciałabym skromnie zwrócić uwagę, że decydując się na związek lub nawet tylko posiadanie dzieci, wyrażamy zgodę na diametralną zmianę w naszym życiu, choćby to miało być podobne do śmierci.

Oczywiście o naszej przyszłej roli społecznej wiemy dokładnie tyle, co o życiu po życiu (jeśli takowe istnieje), mamy przecież jako narzędzie poznawcze jedynie obserwacje czynione z pozycji dziecka lub człowieka nieobarczonego obowiązkami, zatem widza, nie aktora. Toteż kiedy przychodzi wyjść na scenę, wielu z nas się dziwi, jak te role są pokracznie i niesprawiedliwie napisane...

Dorosłość polega na dokonywaniu wyboru i gdy się już go dokonało, wypadałoby ponosić konsekwencje.
Tymczasem ludzie coraz częściej miotają się, chcąc korzystać zarazem z przywilejów dorosłości i dzieciństwa.

W polszczyźnie nie ma żeńskiego odpowiednika imienia Piotr, ale postawa, jaką reprezentuje pisarka,  przypomina mi angielski przecież mit Piotrusia Pana, wiecznej niedojrzałości i pogoni za przeżyciami oraz ucieczki przed odpowiedzialnością.

Nie chciałabym, aby moi synowie kiedyś powiedzieli o mnie, że byłam opresyjną matką, choć taka na pewno jestem. Chciałabym, aby ten temat załatwili ze mną w cztery oczy podczas intymnej rozmowy.

Córki Rachel Cusk mogą jej kiedyś wypomnieć, że została matką, bo chciała poszerzyć swoje spectrum przeżyć, jako pisarka, co zresztą sama przyznała w wywiadzie. Potraktowała zatem swoje przyszłe dzieci przedmiotowo. Czy takie stwierdzenie nie będzie się za nimi wlokło przez całe życie?

Dziennikarka z grzeczności nie zadała pisarce pytania, dlaczego, skoro już raz umarła, zdecydowała się na drugie dziecko.

Rośnie nam pokolenie zapatrzonych w siebie egoistów, którzy chcieliby wszystko dostać, na nic nie musząc zapracować.
Pokolenie Piotrusiów Panów, gotowych dla prawdy nie będącej żadnym odkryciem, skrzywdzić swoich najbliższych.

Wszyscy jesteśmy egoistami, ale czy wypada publicznie się tym chwalić?

Dixi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz