Nie będzie o ekonomii, o franku, euro czy złotówce. Będzie - a jakże - o kolejnych błędach językowych Polaków i smutnych wnioskach, jakie stąd płyną.
Że nie potrzebujemy czytać - wiadomo. Znaczna większość społeczeństwa nie tęskni za słowem pisanym. Niesie to przeróżne konsekwencje, w tym również taką, że nie mają słuchu językowego i wiedzy o poprawnej polszczyźnie, wypowiadając się publicznie, strzelają sobie w stopę.
Prezes spółki węglowej, zachwalając swoją firmę przed wejściem na giełdę twierdzi, że sprzedała ona PÓŁTOREJ milarda ton węgla! Nowa firma okulistyczna, reklamując się w ogólnopolskim tygodniku opinii pozwala zamieścić zwrot PÓŁTOREJ roku!
To chyba zbytek podejrzliwości? Tak, czasami można trywialnie użyć zgodności liczebnika i rzeczownika!
Podobnie ma się rzecz z odmianą liczebników zaczynających się od: "dwa tysiące". Jeśli nie wiecie, jak je odmienić, odejmijcie parę lat i spróbujcie zobaczyć, jak odmienialiście zwrot: "w roku 1999".
Bo chyba nie: "w roku tysiącdziewięćsetnym dziewięćdziesiątym dziewiątym"?! Powtarzam to do znudzenia, bo codziennie słyszę błędną odmianę, a czasem można się tylko krzywo uśmiechnąć...
Brak nawyku czytania i kontaktu z językiem porządnym i czystym, a autorytet mówiącego pada. Ekonomiści, dziennikarze, ludzie z reklamy, nie wystarczą wam sukcesy w waszej branży, jeśli będziecie mówić niechlujnie, jeśli z waszych ust będzie płynął bełkot, na nic się zdadzą doktoraty, szybujące słupki oglądalności i sprzedaży!
Pan Jourdain miał przynajmniej tyle pojęcia, że uczył się mówić, aby wejść na salony. Językowi niechluje inwestują w gadżety, lekceważąc breję, jaka płynie z ich ust i niczym zarazę rozsiewając wokół tandetną polszczyznę.
Oni się nigdy nie nauczą mówić prozą.
I po co się pan wyśmiewał z Jourdaina, panie Molier? Teraz to by pan dopiero miał sobie na kim pohulać!
Rzekłam.