środa, 12 czerwca 2013

Empik - pełna kultura

Kiedy dwa lata temu po mieście rozeszła się wiadomość, że firma Empik będzie kupowała wydawnictwa, rynkiem książki trochę zatrzęsło. Ja również uległam tej panice, tak o tym pisząc kilka miesięcy później:


Baliśmy się tego, co mogło nieuchronnie nadejść, jednak chyba niewielu z nas powstałby w głowie scenariusz, którego właśnie doświadczamy.

Chociaż wciąż na sztandarach łopotało hasło PEŁNA KULTURA, księgarnie firmy Empik Media and Fashion zaczęły się zmieniać w sklepy z mydłem i powidłem. Można tam było kupić walizkę, sitko, czy inne plastikowe badziewie, które skutecznie odstręczało dotychczasowych klientów od kontunuowania romansu z tym akurat dystrybutorem książek.

Kiedy czytam na stronie Empiku:
 W misję Empiku wpisane jest propagowanie kultury, dlatego spółka wspiera najbardziej wartościowe wydarzenia i instytucje kulturalne, a także promuje polskich twórców. Dla blisko 25 milionów klientów rocznie Empik jest przewodnikiem po tym, co w kulturze najmodniejsze i najbardziej godne uwagi.
- wstrząsa mną niekontrolowany dreszcz ni to śmiechu, ni to łkania.

Książki? Jakie książki? Sitka, walizki, garnki! Empik to teraz sklepy lifestylowe, gdzie właściwie nie wiadomo, co można kupić. Bo kto pójdzie do księgarni po sitko?!

Empik księgarnią? Czy ktoś się jeszcze da na to nabrać? Przecież od dawna wiadomo, że w Empiku już niemal niczego nie można dostać! Promocja polskich twórców? Wolne żarty, promocja bestsellerów, choćby najgorszego chłamu, jakichś "Zmierzchów", "Greyów" i temu podobnego badziewia, to tak, tu to znajdziecie z pewnością. Znajdziecie tu też to, co wydawca będzie usilnie promował, płacąc ciężkie pieniądze za wyłożenie książki na stoły. Pieniądze tak ciężkie, że czasem wartość opłaty promocyjnej jest wyższa od wartości samych książek! 

Na szczęście mamy internet. Ja sama od dawna zaopatruję się w niewielkiej księgarni interentowej, gdzie ceny są o 30% niższe niż na rynku! Jak oni to robią? Nie wiem, ale widać można.

Szefom Empiku wydawało się, że jeśli skrócą łańcuch pokarmowy, jak to elokwentnie określiła dwa lata temu Beata Stasińska, zarobki firmy wzrosną.

I oto firma Empik doświadczyła na własnej twardej skórze radości bycia wydawcą. Trzy wydawnictwa: WAB, Wilga oraz Buchmann, pracując w pocie czoła na sławę i chwałę Empiku nie spełniły oczekiwań i nie wyprodukowały oczekiwanych bestsellerów.

Jak przykro...

Sitka też nie podniosły sprzedaży, obrót jest co prawda wyższy niemal o trzysta milionów, jednak zysk za 2012 niższy od tego za 2011 o trzynaście milionów.

Swoją drogą zastanawiam się, jak to możliwe, skoro Empik księguje na swój stan niezapłacone faktury wydawców (i pewnie innych dostawców). Ale to kwestie księgowe, ja się zajmuję tu raczej moralnością.

Jednego kolejnym, zmieniającym się zarządom Empiku, nie można odmówić: są bardzo kreatywne! Uznano, że skoro tylko na bestsellerach się zarabia, trzeba samemu wydawać bestsellery. Ale jak, skoro nie wyszło? Mówi się na mieście, że powstała tu lista topowych autorów zagranicznych, którzy mają wydać książki w tym roku i w delikatnych rozmowach poproszono agencje lierackie, aby sprzedaż praw do tych książek ograniczyły do Grupy Foksal. W przypadku odmowy padła sugestia, że te książki mogą nie zostać przyjęte do dystrybucji w sieci salonów Empik.

Proste i odkrywcze, prawda? To się dopiero nazywa skrócenie łańcucha pokarmowego! Nie wiem, jak się zachowają agencje, które są umowami oraz więzami przyjaźni powiązane z różnymi wydawnictwami niekoniecznie należącymi do Grupy Foksal, mam nadzieję, że pokażą Prezesowi Zarządu Empiku Media and Fashion gest Kozakiewicza.

Na to czekamy. 

Zastanawiam się, czy to już kulminacja dramatu? Chociaż można sobie też wyobrazić sytuację, że jeszcze bardziej obcinając łańcuch Empik zwraca się do autorów, żeby nie pisali jakichś tam bzdur, tylko od razu bestsellery, bo jak nie to... Patrz powyżej.

A może Empik teraz weźmie dużo książek do dystrybucji i nigdy za nie nie zapłaci? Doprowadzając wydawców do upadłości może wszak kupić wszystkich za symboliczną złotówkę. Co zrobią wydawcy? Cóż, mogą bardzo niewiele, bo wciąż naiwnie wierzą, że nie istnieje życie poza Empikiem, nie potrafią się dogadać, startują z pozycji słabszego. Zachowują się jak maltretowana żona, która ciągle wierzy, że mąż się kiedyś opamięta. Tymczasem mąż zapewnia i czasem nawet - na krótko - robi się lepszy, spłaca dawne długi, by za chwilę wrócić do status quo ante, czyli mieć wszystkich w nosie. Liczy się zysk, malutka, tylko zysk, bo udziałowcy nam patrzą na ręce. 

Więc po co tworzyć pozory i zapętlać się w kłamstwie? 

Empik - Pełna kultura.

Rzekłam.

     


14 komentarzy:

  1. Mam podobne zdanie na temat Empiku. Najbardziej nie pojmuję, dlaczego naszej rodzimej literatury jest tam jak na lekarstwo, przynajmniej w tym miejscu, gdzie czasem bywam. A bywam tylko po to, żeby obejrzeć wydania, okładki i druk, bo kupować tam nie mam absolutnie zamiaru. Też wybieram księgarnie internetowe, a ostatnio odkryłam dyskont książkowy z cenami, które mnie satysfakcjonują.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc może zarabiać więcej, obniżając ceny? Niestety, dla tej firmy wysokość marży jest naważniejsza, najlepiej, gdyby to było 100%, ale to chyba nie taki towar, dlatego pomysł z chińskimi zapewne plastikami... Proszę zareklamować ten dyskont książkowy! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. mi jednak empik nadal kojarzy się z kulturą, np. organizują w salonach sporo spotkań z autorami, już kilka razy skorzystałem z takiej opcji. a takie czasy nadeszły i rynek się tak kształtuje, że sklepy poszerzają asortyment o różne gadżety, tego chyba pierwszy nie wymyślił empik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że Pan skorzystał. Dużo spotkań organizują też lokalne biblioteki. Nie kwestionuję poszerzania asortymentu, nie czepiam się przecież firmy Tchibo, która takie rzeczy robi. Zabieranie miejsca książkom i oddawanie go kubkom, bo dają większą marżę też bym bez sprzeciwu przyjęła, jeśli Empik nie stroiłby się w pawie piórka dobroczyńcy kultury. Empik nie płaci autorom za te spotkania, na których Pan bywa, co robią biblioteki, korzysta zaś na obecności pisarzy, ponieważ wtedy sprzedaje więcej ich książek. Dziękuję za komentarz, pozdrawiam.

      Usuń
  4. Mnie najbardziej ubawilo haselko: "Sprowadzimy dla ciebie KAZDA ksiazke". Gdy spytalam o tytul anglojezyczny zmiejsca uslyszalam: "Od razu mowie, ze nie sprowadzimy".
    Brakuje mi, w ogole nie tylko w empiku, jako sprzedawcow osob w roznym wieku, tych bardziej doswiadczonych i wyksztalconych, takich prawdziwych ksiegarzy w najlepszym stylu, ale chyba czasy Mortkowiczow juz przeminely. Czy bezpowrotnie ? CZy MUSZA pracowac w ksiegarniach osoby niedouczone, ktore nie wiedza jak pisze sie nazwisko znanych autorow ?
    Pewnie czepiam sie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam za nierozdzielenie spacja slow: "Z MIEJSCA".

    OdpowiedzUsuń
  6. Empik to jedyna księgarnia stacjonarna, z jakiej korzystam. Jest tanio, odbieram sobie w salonie, na dodatek w ofercie jest jakieś 95% szukanych przeze mnie ksiażek obcojęzycznych. Z dziećmi chodzę na zajęcia plastyczne. A że przy okazji kupie tam notes, pędzelek i świetne filiżanki do kawy, tym lepiej.

    Może wartałoby żólć ulewac na coś, co naprawdę jest be, a nie na fajna i prężną sieć?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E, tam. Nikt z nas żółci nie ulewa. Jej (tej żółci) poziom mamy OK. My tu zwyczajnie stwierdzamy FAKTY dla nas oczywiste. Cóż, "KAŻDY WIDZI, TO CO WIE".

      Usuń
    2. Cóż, mam na temat tej sieci zupełnie odmienne zdanie, ale nie jestem kaznodzieją i nie zamierzam nikogo palić na stosie za to, że ma różny od mojego pogląd. Życzę dalszych owocnych kontaktów, ciesząc się, że i takie się niektórym zdarzają. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. No coż... na szczęście moje przekłady i opracowania naukowe można nabyć w nieco bardziej docenianych instytucjach.Wszystko się kiedyś kończy - każda spółka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Pytanie - czy wydawnictwa, którym EMPiK zalega do tego czasu dotrwają?




      Usuń
  8. Pracowałam w Empiku kilka lat temu. Ta firma nie płaciła zobowiązań partnerom z zasady tak długo, jak się dało, czyli do pozwów. Wydawnictwa przejęła, bo taniej było je przejąć niż im zapłacić. Cieszę się, że upadają (chociaż bankrut nie wygląda dobrze w CV) i jestem pewna, że w dłuższej perspektywie wszystkim wyjdzie to na dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie jest również moje zdanie. Pozdrawiam.

      Usuń