Pochodzący z greckiego przedrostek "para", oznaczający "coś jakby", "niby", "prawie", robi zadziwiającą karierę. Telewizja odkryła bowiem nieoczekiwaną właściwość swej publiczności, znaną już i cytowaną przeze mnie dawno pod nazwą prawa Kopernika, tę mianowicie, że produkt gorszej jakości naturalną koleją rzeczy wypiera produkt lepszy.
Kiedy po raz pierwszy rzuciłam okiem na jakąś nowelę paradokumentalną, nie byłam w stanie uwierzyć, że taki śmieć ktoś w ogóle dopuścił do emisji! Dziś z nie mniejszym zdumieniem czytam w gazecie długi i złożony z podpierania się badaniami i rozlicznych cytatów artykuł o tym, że telewizje produkują tanią tandetę z tej przyczyny, że takie jest zapotrzebowanie społeczne.
"Widz jest mądrzejszy od nas" - coś w tym sensie mówi Nina Terentiew, kobieta wielu niewątpliwych zasług, i owym jednym zdaniem traci u mnie cały swój autorytet.
Otóż widz nie jest i nigdy nie będzie mądrzejszy od nas, czyli ludzi zajmujących się teoretycznie i praktycznie sztuką! Widz, czytelnik, słuchacz, najchętniej wybiera rąbankę, jelenia na rykowisku i paradokument przypominający, jak było na grillu u Stacha, bo tylko z takim rodzajem sztuki ma na co dzień do czynienia.
Większości z nas ani dom, ani szkoła, ani środowisko nie przygotowały do świadomego odbioru sztuki, a kiedy przyszły czasy zarabiania pieniędzy, wszystkie firmy i instytucje ochoczo zrzuciły z pleców jarzmo misji, twierdząc naiwnie, że kierują się zapotrzebowaniem rynku.
Jasne, do biznesu nikt nie chce dokładać, nie należy się jednak przy tej wątpliwej, w niczym nieprzypominającej sztuki, działalności podpierać demokracją, badaniami czy mądrością ogółu, bo ogół mądry nie jest, demokracja tworzyła wielką sztukę jedynie w starożytnych Atenach, a badania dają taki wynik, na jaki jest zapotrzebowanie.
Telewizje więc, wydawcy, emitenci muzyki patrzą wyłącznie na wpływy. Przypominają mi w tym matkę, która daje dziecku bułę albo kukurydzianego chrupka i cieszy się, wioząc w wózku tłuściutkiego aniołka zajętego żuciem.
Karmienie społeczeństwa produktami zastępczymi, mającymi tyle wspólnego ze sztuką, co odpustowy pierścionek z czerwonym oczkiem ma wspólnego z wyrobem jubilerskim, daje efekty na każdym kroku. Nasze miasta są koszmarne, nasze domy są brzydkie, bo nikt nas nie uczy, co to jest piękno. Piękny jest pieniądz i architekt zaprojektuje ci takiego gargamela, jakiego sobie zażyczysz. Chcesz mieć dworek polski? Pałacyk Królewny Śnieżki? Budę z beznadziejnym frontem, gdzie nie widać myśli przewodniej, a symetria jest pojęciem nieznanym? Voila, ile to roboty?
Nikt nas nie uczy ubierać się tak, byśmy nie stawali się pośmiewiskiem dla innych, to też sztuka. A jeśli nawet czynione są takie wysiłki, choćby w bibliotekach, domach kultury, to przecież rzekomo nie mamy czasu uczestniczyć w tych zajęciach, bo tyle mamy pracy! Przed telewizorem, bo akurat leci jakiś produkt "para". "Para", czyli "pasożytniczy", "podrzędny", "gorszy".
I nie narzekajmy już na to, co nam w tej masówce oferują. Taką mamy sztukę, jakie społeczeństwo. Kiedyś były chociaż warstwy wyższe, niziny miały się na kim wzorować. Kolejarze chadzali do opery, żeby poczuć namiastkę wielkiego świata. Teraz po śmierci Mrożka przeczytałam w internecie, że nie był wielkim pisarzem, bo "mnie się nie podobał".
O tempora! O mores!
O tempora! O mores!
Oto do czego prowadzi schlebianie masom! A przecież demokracja zawsze i wszędzie jest fałszowaniem rzeczywistości, tak w Atenach, jak w Polsce szlacheckiej. Teraz również, bo co z tego, że mamy ten sam jeden głos w wyborach? Nasze możliwości i wpływy nigdy nie będą równe. Będą one często uwarunkowane stanem posiadania, ale również kulturą, którą prezentujemy na każdym kroku od słów, jakich używamy, przez to, co i jak jemy, w co się ubieramy, jak spędzamy wolny czas, jakimi otaczamy się przedmiotami, jaki bierzemy udział w życiu społecznym.
Wszyscy chcielibyśmy uważać się za potomków dawnej szlachty, dlaczego więc tak chętnie zwalniamy się z obowiązków naszego dziedzictwa, leniwiejąc przed telewizorami, nie czytając lub czytając schlebiające niskiemu gustowi powieści, chodząc na marne filmy, godząc się na chaos w przestrzeni, brud naszych miast, niechlujstwo w mowie naszych dzieci?
Bo tak jest łatwiej?
Strach pomyśleć, jakie świadectwo o naszych czasach pozostawią te obrzydliwe budynki, te paradokumenty dla bezmózgów, ta śmieciowa literatura...
Rzekłam.
Strach pomyśleć, jakie świadectwo o naszych czasach pozostawią te obrzydliwe budynki, te paradokumenty dla bezmózgów, ta śmieciowa literatura...
Rzekłam.
Doskonały tekst. Zgadzam się z każdym Pani zdaniem. Od dawna "nie kupuję" argumentacji stacji telewizyjnych, że oferują to co widz chce oglądać. Widza trzeba edukować. Może po obejrzeniu kilku dobrych i mądrych filmów odkryje, że to co do tej pory oglądał to nic niewarta szmira. Zastanawiam się też dlaczego stacje tv schlebiają najgorszym gustom. Dlaczego nie dbają o bardziej wyrafinowanego telewidza? Dlaczego nie zważają, że to coraz więcej ludzi rezygnuje z tv? Wielu moich znajomych w ogóle nie ogląda telewizji. Zaspokojenia potrzeb kulturalnych szukają w książkach, audycjach radiowych, imprezach odbywających się w naszym mieście czy w internecie. Ja telewizor ciągle mam, ale bardzo selekcjonuję to co oglądam i nigdy nie jest tak, że odbiornik jest włączony całe popołudnie i wieczór.
OdpowiedzUsuńPytanie - co robić? Jak się nie dać? Jak wpływać na wybory programowe stacji telewizyjnych? Czy w ogóle mamy szansę z pieniądzem?
Pozdrawiam serdecznie :)
Oczywiście, że mamy szansę z pieniądzem! Ja też, z jednym tylko wyjątkiem "Rancza" nie oglądam telewizji. Nie proponuje treści, które są dla mnie ważne, nawet prowadzący programy informacyjne zachowują się jak u cioci na imieninach, co mnie szlaenie drażni, a obsługa telewizora stała się tak trudna, że nie zamierzam zgłębiać, który s sześciu pilotów służy do czego. My, dorośli, którzyśmy zostali wychowani w tym wstrętnym PRL-u, musimy pokazywać młodzieży właściwe wzorce. Musimy mówić o tym, że życie jest też poza szmirą i tandetą. To zadanie inteligencji, bo dzisiejsza elita pieniądza często nie potrafi się nawet wysłowić, o wyższych aspiracjach nie słyszała, telewizyjne biesiady kabaretowe uważa za świetną zabawę. Brakuje nam elit z przwdziwego zdarzenia, brakuje nam wzorców.
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńWłaśnie po raz pierwszy zajrzałam na ten blog. I już wiem, że nie raz tu jeszcze zajrzę. "Prysznic dla mózgu" przeczytać podobne do mojego poglądy ubrane we właściwe słowa, których sama nie ułożyłam lepiej.
Zgadzam się z Autorką i p. rr- odkową, wątpię tylko w jeden szczegół: przeciętny widz wyjęty z mas nie zrozumie sedna "dobrego i mądrego filmu". Widziałam i słyszałam na włane oczy i uszy jak w kinie dziewczyna tłumaczyła chłopakowi o co tak na prawdę chodziło w fabule filmu! Większość woli durnowate seriale, Teleexpress zamiast dobrych wiadomości i programy nakręcane niby "w realu" jak "Dlaczego ja?" ze sztuczną aktorszczyzną :) niż dobry film czy nawet gazetę codzienną. Pozostaje szukać w tv komercyjnej kanałów typu "kultura" lub kinowych, gdzie pokazywane są programy naukowe, publicystyczne i dobre kino...Standardowa tv będzie schlebiała zaś tandetnym gustom by w ogóle przetrwać - dawkując tanią sieczkę...Moim zdaniem nie ma szans na wygraną z pieniądzem...A ludzie zaczną czytać dopiero, gdy już tak podniosą i ściągną abonament tv że widz wyłączy telewizor :) Albo po kolejnej promocji w Biedronce gdzie książka za 8 zł...
Pozdrawiam
Tak, przeciętny widz lubi to, co zna ;-) A jeśli pozwalamy uczniom nie czytać lektur, a własne myślenie zastępujemy rozwiązywaniem "klucza", to jak ludzie mogą łaknąć kultury wyższej? Niechby i ona była popularna, ale - na Boga! - nie chodnikowa! Podlizywanie się czytelnikowi, widzowi, słuchaczowi i wyborcy jest wysoce szkodliwe społecznie! Trzeba o tym mówić, pisać i rozmawiać. Trzeba zacząć od żądania reformy polskiej szkoły, by uczyła, a nie przechowywała młodzież! Ale o tym wielokrotnie już pisałam w tym miejscu. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
UsuńZastanawiam się ciągle gdzie się podziali mądrzy ludzie. Osobno, wielu widzi i czuje tak samo, przy mikrofonie przeistacza się w trybuna głupoty. Udostępnię ten wpis na facebooku, może pójdzie do ludzi. Może uda się kiedyś nakłonić społeczność do wyłączenia wszystkich telewizorów chociaż na kilka dni jako protest i bunt przeciwko poniżaniu odbiorców. Wiele lat temu byłam pierwszy raz na tak zwanym zachodzie. Przeraziła mnie oferta tamtejszej TV. Wróżki, konkursy, reklamy, zabójstwa, procesy sądowe, kataklizmy, wiadomości, w których zamiast informacji, co w świecie, tylko ktoś kogoś gwałcił, napadał, podpalał. Teraz mamy to samo u siebie. Zgroza. Znajomi podrzucali z RFN Sterna, a my bardzo ciekawi, jak się żyje za zachodnią granicą oglądaliśmy go w tę i z powrotem. Dziwiło mnie, co za prostacka gazeta w takim zamożnym kraju, teraz i u nas dostatek w gazety sternopodobne. Tendencja na poziom języka zaczęła się przejawiać w każdej z dziedzin życia społecznego, także w szkołach. Trudno to będzie odkręcić.
OdpowiedzUsuńBo język, pani Krystyno, to stan naszej świadomości. To, jak mówimy odzwierciedla to, co myślimy. Tu kłania się już edukacja od podstawowej począwszy. Inteligencja musi reagować, bo któż inny miałby to robić? Dziękuję za Pani głos!
UsuńSiąść i zapłakać...;-(
OdpowiedzUsuńDziękuję, że w swoim tekście poruszyła Pani problem polskiego krajobrazu i polskiej architektury. Niestety, zwłaszcza konfrontując to z innymi krajami, króluje u nas szpetota. Ludzie są totalnie pozbawieni gustu i w ogóle nie rozumieją czym jest architektura, jej właściwości i funkcja. Panuje brak poszanowania dla architektury dawnej, co widać jadąc przez polską prowincję i polskie miasta. W ruinie dworki, stare kamienice, młyny, piękne wiejskie chaty. Obok potworki rodem z czarnego snu architekta. Trzymają się jakoś kościoły, choć i tu świadomość kleru bardzo niska, a są przecież kustoszami powierzonego im dziedzictwa (we Włoszech z tego co wiem zabytki architektury sakralnej są własnością państwa, a Kościół tylko zarządza nimi, tak jest na pewno w Rzymie). Biedny śp. ks. prof. Janusz Pasierb jako jeden z nielicznych podnosił ten problem. Za to na takie szkaradzieństwo jak Licheń pieniądze są i to ogromne. Przykładów można by mnożyć. Brak nadzoru, wzorców, uczenia w szkole historii sztuki i estetyki, czy nawet prostych zajęć z plastyki - rozumienia sztuki etc. W Polsce do nadrobienia jest wielka zapaść cywilizacyjna. Tak jak Pani mówi - brak elit, które tworzyłyby wzorce. Brak politycznej woli i zrozumienia dla tego jak ważna jest podbudowa kulturowa i dbałość o dziedzictwo, także to materialne. Została zerwana ciągłość własności - ludziom zabrano dwory, majątki, pałace, kamienice... Nawet jak je po latach odzyskano, to spadkobiercy nie mają środków na odtworzenie i inwestowanie... Pewne rzeczy są nie do odratowania. Popatrzmy co dzieje się w województwie dolnośląskim - najbardziej nasyconym zabytkami województwie w Polsce, choć jest to dziedzictwo poniemieckie, ale to my musimy teraz o to dbać. O tym wszystkim powinno się mówić, dyskutować, obserwować jak rozwiązuje się różne problemy gdzie indziej, ale przede wszystkim edukować, edukować, edukować. A trend jest dokładnie odwrotny. Dobrze jednak, że są ludzie, którzy to rozumieją.
OdpowiedzUsuńKednostki niewiele mogą, należałoby skupiać się w stowarzyszenia, które obejmowałyby niewielkie obszary i tam szukały sposobów i środków na edukację, również w dziedzinie sztuki. Każdy z nas może być inicjatorem takiego stowarzyszenia na swoim terenie. Trzeba pokazać władzom, że temat jest istotny, a członkowie stowarzyszenia to przecież również wyborcy! Pozdrawiam!
UsuńTrudno się nie zgodzić z tym tekstem...
OdpowiedzUsuńChociaż trochę przewrotnie przyznam rację pani Terentiew - owszem widz często jest mądrzejszy od telewizyjnych twórców i zwyczajnie tej sieczki nie ogląda...
Byle jakiej literatury też można nie czytać, chociaż z drugiej strony biję się w pierś i przyznaję, że często takie proste czytadełka są doskonałą odskocznią po wyjątkowo ciężkim dniu. I tylko należy pamiętać o tym, że nie jest to jakaś wielka literatura. Sam fakt, że podobała mi się najnowsza powieść pani Iksińskiej nie stawia jej na równi z klasykami, a to, że nie lubię Gombrowicza (no nie lubię i już) nie jest równoznaczny z tym, że nie był on wybitnym przedstawicielem polskiej kultury.
Niestety z architektonicznymi koszmarkami nie ma chyba jak walczyć - mój własny rodzony brat buduje takie coś za moim płotem i ciężko się obraził kiedy skrytykowałam kolumny na froncie, z których jest wyjątkowo dumny...
A tak z innej beczki - bardzo się cieszę na spotkanie autorskie w naszej gminnej bibliotece w przyszłym tygodniu:)
Na rynku wydawniczym tez mnóstwo przereklamowanych rzeczy. Chyba więcej niż w TV.
OdpowiedzUsuń