sobota, 21 grudnia 2013

Dura lex, sed lex, czyli władza zawsze górą...

Jestem z gruntu państwowcem. To niełatwe w kraju, gdzie każdy wie lepiej. Bo ja oczywiście też wiem lepiej. Ale naprawdę byłoby mi lżej, gdyby moje państwo zasługiwało na nieco więcej szacunku.

Kto jest państwem? My, naród? Tak, w zasadzie, ale wszak państwo to przede wszystkim urzędnicy. Ta rozrastająca się kilkudziesięciotysięczna armia ludzi, którzy mają pilnować, aby państwo miało z czego dopłacać do emerytur naszych rodziców, naszego psującego się zdrowia, miało środki by jak najlepiej kształcić nasze dzieci. Ja to rozumiem i popieram, choć leczę się prywatnie, na godną emeryturę od dawna oszczędzam, a dzieci kształciłam za pieniądze (od studiów).  

Chciałabym jednak mieć choćby słabe przekonanie, że młyny państwa nie marnują pieniędzy, że nie zniechęcają ludzi do przedsiębiorczości, że, wreszcie, nie robią pospolitych głupstw. 

Fiskus może się bronić, że głupstwa robią posłowie, tworząc prawo, zgoda. Ale kto broni naczelnikom Urzędów Skarbowych być ludźmi światłymi?

Czytam w gazecie, że jedna ze spółdzielni mieszkaniowych wystosowała do skarbówki pytanie, czy zainstalowanie podzielników ciepła w lokalach jej członków należy ująć w PIT. Dowiedziała się, że tak, bo podzielniki poprawiają jakość mieszkania, przyczyniając się do wzrostu jego wartości, a zatem członek spółdzielni powinien zapłacić podatek od wzbogacenia. Nieważne, że być może nigdy się ze swojego mieszkania nie wyprowadzi, mobilność w naszym kraju nie jest wszak zbyt duża.

Płać emerycie za to, że sobie za swój fundusz remontowy rękoma zarządu spółdzielni zafundowałeś luksus. Już cię ZUS nie rozliczy, bo będziesz miał dodatkowe dochody, których na oczy nie zobaczyłeś, bo przecież zainstalowanie podzielników dla wielu równa się wyższym opłatom za ciepło. Zafundowałeś sobie luksus, to dopłacisz jeszcze do księgowej. 

Tako rzecze naczelnik urzędu. Podatek się należy.  

Zresztą jak wyliczyć podniesienie się wartości mieszkania, skoro wiadomo, że cena metra zależy przede wszystkim od sytuacji rynkowej. To tak, jakby ktoś tuż przed sprzedażą samochodu robił generalny remont silnika. Nawet ja, niezbyt biegła w motoryzacji, wiem że to bzdura, bo każdy spojrzy przede wszystkim na rocznik wozu.


Dziś po raz kolejny przetarłam okulary ze zdumienia, bo któraś skarbówka uznała, że oddanie przez rodziców dziecka na utrzymanie państwa, to dochód! Od tego powinni zapłacić podatek! 

Naprawdę ktoś tak idiotycznie zarządził?! Przecież nikt nigdy tego podatku nie zobaczy! Ci ludzie są w nędzy! Nie oddaje się dziecka państwu na wychowanie z powodu oszczędności! 

Jak te oszczędności zostaną obliczone? Jaką średnią przyjąć? Ile kosztuje wychowanie dziecka dziennie? 

Nasze państwo jest głupie i nielitościwe. Niestety większość z nas ma takie odczucie. 

Miasta, chcąc poprawić sytuację rodzin wielodzietnych, fundują im karnety na basen czy komunikację miejską. Czy te rodziny będą mogły skorzystać z owego dobrodziejstwa, jeśli przyjdzie im do owego luksusu dopłacać? 

We wrześniu głośna była sprawa rencistki, która sfotografowana przez fotoradar dostała trzystuzłotowy mandat. Nie prowadzę samochodu, ale słyszę, że ludzie takich mandatów nagminnie nie płacą. Ta pani chciała zapłacić, prosiła tylko o rozłożenie należności na raty. Dostała od Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego długie (liczące sześć stron!) pismo, że państwa nie stać na pomoc społeczną!

Tu cytat z pisma do rencistki:

"Główny Inspektorat Transportu Drogowego wyjaśnia, że interes publiczny należy rozumieć jako potrzebę zapewnienia maksymalnych środków po stronie dochodów w budżecie państwa, ale również jako ograniczenie jego ewentualnych wydatków, np. na zasiłki dla bezrobotnych czy pomoc społeczną."

(źródło: Gazeta Stołeczna z 9 września 2013)

I ja z moich podatków utrzymuję takiego urzędnika?!

To on i jemu podobni zniechęcają nas do państwa, które nie tylko nie jest racjonalne w wydatkach, nie tylko nie potrafi się samoograniczać, ale jest nieludzkie i zwyczajnie głupie!   

Nie dziwmy się zatem, że za nasze podatki kształcimy przyszłych emigrantów. Wyjadą tam, gdzie władza nie zawsze musi mieć rację i gdzie "dura lex" nie znaczy "durne prawo".

Dixi.

11 komentarzy:

  1. Wszystko zależy od dobrej woli. Taka sytuacja. Pewna osoba wzięła kredyt innej osobie, na siebie oczywiście. Tamta nie spłacała i ta litościwa popadła przez nią w niełaskę banków. Miała otwartą linię kredytowa na koncie i bank czym prędzej linię zamknął i kazał wszystko spłacić w ciągu 30 dni. Kwota była znaczna, więc osoba zwróciła się do banku o rozłożenie długu na raty. Bank zaproponował, żeby wziąć inny kredyt (jakoś się nazywa, ale nie pamiętam jak). oczywiście kredytu nie dostała, bank układać się nie chciał. I teraz tak. Bank może zabrać wszystkie środki, które wpłyną na konto i nie obchodzi go to, że ta osoba ma dziecko, samotnie je wychowuje i pozbawiona środków do życia nie będzie miała nawet czym nakarmić dzieciaka, nie mówiąc o opłatach... Bank ma prawo tak zrobić miesiąc, dwa, trzy, aż linia kredytowa będzie spłacona. Prawo prawem, ale to ludzie wydają decyzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo przykra sytuacja! Z całym szacunkiem jednak co innego państwo, co innego banki. Banki nie są instytucjami charytatywnymi, nie mają obowiązku myśleć korzyścią całego społeczeństwa. Mają swoje zasady, często zbójeckie i o tym też piszę na tym blogu. Jednak od banków mniej się wymaga, bo mają służyć przede wszystkim swojemu akcjonariatowi. Czy już wiadomo, jak rzeczony bank się zachował? A ten kredyt to chyba kredyt konsolidacyjny. Dziękuję za wizytę i komentarz! Wesołych świąt!

      Usuń
    2. Bank nie ustąpił niestety. Wiem, że bank, to bank. Dziewczyna chciała to spłacić. Wypłata i tak szła na konto, mogli sobie ściągać. Uważam, że tu zabrakło dobrej woli, zrozumienia i znalezienia jakiejś furtki. Akurat wczoraj oglądałam w "Sprawie dla reportera", że bank może znaleźć rozwiązanie, jeśli tylko chce, a może jeśli odpowiednie instytucje się tym ich bandytyzmem zainteresują. Nieważne, dziewczyna sobie jakoś poradziła. Jest wiele rzeczy, które mnie oburzają i mimo wszystko potrafią jeszcze zadziwić głupotą prawa.

      A teraz mała prywata. Bardzo mi miło, że odpowiedziała Pani na mój komentarz. Będę się wszystkim po kolei chwalić :D Wesołych i spokojnych świąt życzę :D

      Usuń
    3. Nie ma się czym chwalić, skoro Pani komentuje, ja odpowiadam. Czasem mogę nie zauważyć komentarza, jednak nie po to o czymś piszę, żeby potem okazywać lekceważenie moim gościom. Proszę powiedzieć, co to za bank, należy mu się zła prasa!

      Usuń
    4. Dopytam i podam.
      Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT :)

      Usuń
  2. A i jeszcze coś. Zawsze mnie zadziwiał ZUS. Ktoś otwiera firmę, chodzi do ZUSu i dopytuje się co i jak. ZUS bardzo chętnie informuje, jedna pani urzędnik tak, druga inaczej. W końcu firma jest otwarta, ruszyło wszystko z kopyta, a po roku jest kontrola, bo są nieprawidłowości. Firma dostaje karę i to niemałą. I właśnie dziwne jest to, że przecież ktoś w tym ZUSie pracuje, nawet jakieś pieniądze za pracę dostaje i nie potrafi wcześniej wyłapać, że coś jest nie tak? Dopiero po roku, dwóch?
    Teraz to naprawdę już koniec. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinnam to była napisać w treści notatki: urzędnicy są u nas świętymi krowami! Dostają nagrody za ukaranie podatnika czy obywatela, natomiast nie odpowiadają za swoje błędy. Nigdy nie będzie dobrze w takim systemie, bo to uczy ludzi krętactwa. Dziękuję i zapraszam ponownie!

      Usuń
  3. To co Pani powie na taką niekompetencję urzędników - z końcem roku 2013 dostałam pismo, że komisję na niepełnosprawność mam 06.01.2014 r. Przyznam szczerze, że zgłupiałam, czy w święto Trzech Króli urzędy pracują... Nie wiem, kto wyznaczał datę, ale na pewno ani nie wiedział o wolnym z powodu swięta, ani nie spojrzał w kalendarz na czerwoną datę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba jakiś daltonista Pani to wystawiał. Ręce opadają... Zastanawiam się, czy nie można z tym się udać do jego zwierzchnika?

    OdpowiedzUsuń
  5. Zadzwoniłam do nich w poniedziałek i zapytałam się o to, a urzędniczka powiedziała mi, że: "zaszła pomyłka" i prawdopodobnie nowy termin będzie wyznaczony na 08.01. Koło 14.00 miałam telefon z potwierdzeniem, a dla pewności jeszcze dostałam kolejne pisemko. Tylko po co marnować nasze pieniądze z podatków na niepotrzebne telefony czy pisemka wysyłane pocztą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie: po co? Ale powiem tak: urzędnicy nie są dobierani pod względem klucza debilizmu, są tacy, jakie jest społeczeństwo. Niestety.

      Usuń