środa, 1 grudnia 2010

O biedzie

Literatura pozytywistyczna się przeżyła, bieda wciąż trzyma się dobrze, tylko literatura już nie chce jej opisywać.

Minęło sto lat z okładem, a społeczeństwa nie poradziły i nie radzą sobie w coraz większym stopniu z milionami osób społecznie nieprzystosowanych.

Nie zlikwidował jej najlepszy z ustrojów, komunizm, troszkę tylko przypudrowując i janosikując na potęgę, ale okazało się, że to też nie jest pomysł na zlikwidowanie biedy.

Przy okazji świąt chcemy nagle okazać nasze dobre serce i pochylamy się nad potrzebującymi.
Niech będzie i tak. Filantropia na krótką metę nie szkodzi, nie rozwiązuje jednak też sprawy.

Chcielibyśmy myśleć, że bieda bierze się z lenistwa i pijaństwa. Recepta, a zwłaszcza ocena moralna byłaby wtedy prosta.
Często jednak biedę rodzi brak możliwości dostania pracy lub brak kwalifikacji, na które mogłoby być zapotrzebowanie.

Rzeczywistość, której presji się poddajemy, jest znacznie bardziej skomplikowana niż ta, która otaczała ludzi dawniej. Industrializacja uzależniła w znacznym stopniu jednych od drugich. Pieniądz jest smyczą, na której pracodawcy prowadzą pracowników i jeśli nie masz tego szczęścia, że jesteś swoim własnym pracodawcą, biada ci, bo nie znasz dnia, ani godziny.

Ale bieda bywa też atutem. Choć to brzmi dziwnie i trochę niedorzecznie, są całe grupy społeczne, które oswoiły biedę, nauczyły się z nią żyć i czerpać profity z takiej egzystencji. Cóż, to jest naturalne przystosowanie do środowiska. Rozmaitych, nakładających się na siebie rzeczywistości jest więcej niż sądzimy, albowiem na ogół widzimy świat takim, jakim od się wydaje nam.  

Kiedy przy okazji świąt robicie wasz własny bilans, nie zapomnijcie o ludziach, którzy mimo pomocy społecznej cierpią głód i niedostatek.

Jest ich więcej niż sądzicie.

PS. Wczoraj zrobiliśmy duże zakupy dla jednej z rodzin objętych programem "Szlachetna paczka".
Maciek, który kupował produkty spożywcze, zabawki i artykuły szkolne, powiedział po powrocie ze sklepów: "Mamo, robiąc te zakupy, byłbym szczęśliwszy tylko wtedy, gdybym mógł za nie zapłacić własnymi pieniędzmi".

3 komentarze:

  1. Polskie standardy
    I cóż, że głodne są polskie dzieci?
    Ważne, że syci są katecheci!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno ktoś zauważył, że Warszawa się obwiesiła światłami, a psy w schroniskach głodują. Ta sytuacja jest podobna. Nawet tonąc w ciemnościach nie uratujemy wszystkich cierpiących zwierząt, a odbierając pensję katechetom, nie wykarmimy głodnych dzieci. Zdrowy rozsądek przede wszystkim. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś do mnie nie przemawia zestawienie głodujących psów z głodującymi dziećmi. Księża - katecheci mają przecież inne źródła dochodu, nie muszą żerować na garnuszku państwa! Czy mam być zerem, że zadzieram z klerem?

    OdpowiedzUsuń