wtorek, 29 marca 2011

Zmiana raz!

Kto ma odwagę przyznać się, że jest podatny na reklamę?
Ja na pewno nie.
Przekaz reklamowy ma bowiem zbyt wiele aspektów, abym z czystym sumieniem mogła przyznać, że nie steruje on moimi zachowaniami.
Ma nawet takie aspekty, o których myśli się rzadko lub wcale. Zbyt dalekosiężne, aby szybko zauważyć ich skutki.

Przekazy reklamowe nakładają się na siebie, wzmacniają wzajemnie, a ponieważ jesteśmy nimi bombardowani niemal bez przerwy, mają wplyw na rzeczywistość.

Jaki? Chociażby taki, że namawiając do zakupu, sugerują nam potrzebę zmiany.

Producenci zauważyli, Ameryki nie odkrywając, że tani produkt sprzedaje się lepiej od drogiego.
Tani produkt - wszyscy jesteśmy klientami, odłóżmy więc na bok zbożne życzenia - ex definitione nie może być dobry.
Tanie jedzenie jest naszpikowane chemią, tania odzież sztucznymi włóknami, tanie sprzęty działają krócej. Zobaczcie, jak długo korzystało z jednego sprzętu AGD poprzednie pokolenie, jak długo obecne.

Powiecie, że postęp? To też, jasne. Ale każdy z Was słyszał już pewnie wielokrotnie od mechanika:
Tego się nie opłaca reperować.
Kupujemy więc nowy sprzęt.

Wczoraj długa rozmowa z Kasią o serialach (dziękuje, Kasiu!) i myśl, jak one wszystkie, nie tylko zresztą seriale, ale książki, filmy, przedstawienia teatralne, namawiają nas do zmiany!

Naczelny przekaz bardzo wielu produkcji jest: Zmień to!
Zmień siebie, zmień związek, zmień swoje życie.
Nie opłaca się reperować. Łatwiej jest zmienić.

Ten przekaz, jakże naiwny w swej prostoduszności (ale czyż nie takiego oczekuje widz i czytelnik?) sugeruje nam, że zmiana jest dobra.

Czasem tak, czasem jest nawet konieczna. Jednak sączenie jadu zmiany widać już wyraźnie również w życiu społecznym.
Nie wysilamy się, aby reperować. Zmieniamy.

Natrętne reklamowanie zmiany funkcjonuje równolegle z przekazem, sugerującym, że należy nam się szczęśliwe, życie.
Ma ją nam je zapewnić sprzedawane przez reklamę produkty.

A szczęśliwe życie znaczy - łatwe życie.

Naiwnie wierzymy, że można być szczęśliwym dzięki rzeczom i że szczęście przychodzi z zewnątrz.
Wierzymy reklamie, namawiającej nas do egoizmu.

Matki nie uczą już swoich dzieci pokonywania trudności, czerpania satysfakcji i siły z "reperowania".
Skutki społeczne widać gołym okiem.

Nasze autorytety nie uczą nas poświęcenia dla państwa, którego jesteśmy członkami.
Politicy zajmują się załatwianiem roszczeń silnych grup społecznych. Gaszeniem pożarów.
Wystarczy wynająć trzy busy, skrzyknąć się i przyjechać pod ministerstwo, rozsiąść się przed parlamentem, albo w jego środku, rozłożyć karimaty i żądać, oczekując zmiany.

Zmiana, raz! Przywileje nam się należą! Mamy w końcu tylko jedno życie.

 Jest powód do dumy: w tym zatrważającym rozpasaniu egoizmu jesteśmy niewątpliwie liderami.

Rzekłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz