wtorek, 13 grudnia 2011

Mózgu nie widać

"Noblistka? Niewyględna jakaś" -  tak o Wisławie Szymborskiej, robiącej zakupy na Kleparzu, rzekomo powiedziała  krakowska przekupka.

Nawet jeśli to tylko żart naszej znakomitej poetki, to chwała jej za dystans do siebie.

Kiedy wczoraj myślałam o tym, jak zwykle spacerując z moimi sukami po Aninie, zrozumiałam rzecz oczywistą i zabawną, choć wcale nie narzucającą się wprost.

Niewyględna? TAK! Bo mózgu nie widać.

Przynajmniej nie od razu.

Wszak nie raz się zdarza, że potężny mózg skrywa się w ciele, które lekceważy powszechnie uznane kanony piękna. Taki Stephen Hawking...

Ale ludzie wciąż nie wiedzieć czemu, woleliby być piękni, nie mądrzy.

Pozór jest dla nich ważniejszy od istoty rzeczy. Panie się malują, kupujemy sobie nowe ciuchy, obwieszamy się biżuterią, nabywamy coraz droższe samochody. Zabawne, jak bardzo zależy nam na pozorach.

Tymczasem wystarczy trochę poskrobać, a choćby i zajrzeć na powszechnie dostepne platformy wymiany myśli i niemal od razu narzuca się smutne spostrzeżenie, że raczej nie o myśl tu chodzi.

Proszę moich młodych czytelników, aby zaczynali zdanie z wielkiej litery i kończyli kropką. Niby dlaczego sieć ma nas zwalniać z dobrych obyczajów?

Powszechnie nie znamy lub nie chcemy stosować się do zasad kindersztuby, jesteśmy zadufani w sobie i przekonani o własnej wartości. Tymczasem wydawcy szukając redaktorów, niemal nie dostają bezbłędnych cv! A piszą do nich ludzie z tytułami magistra, czasem nawet doktoryzujący się!

Dziennikarze robią szkolne błędy, nauczyciele języka polskiego nie znają współczesnej powieści dla młodzieży, bo "nie mają czasu na czytanie".

Autorzy z obezwładniającą naiwnością twierdzą, że "Pilch też interpunkcji nie zna" i niby puszczając oko do czytelnika, w swoich facebookowych wpisach robią rzekomo zabawne błędy.

Mnie to nie bawi.

Dbałość o własny wizerunek dotyczy każdej ze sfer życia.

Mózgu co prawda nie widać, ale jak w szafie, warto mieć tam porządek...

I tyle.

4 komentarze:

  1. "A nade wszystko szanuj mowę twą ojczystą, nie znać języka swego – hańbą oczywistą." głosił napis na ścianie mojej pracowni języka polskiego. Niestety żyjemy chyba w czasach, w których ciężko o szacunek do czegokolwiek. Również uważam, że wypadałoby, by każdy umiał mówić po polsku. Tymczasem wielu moich rówieśników - a wiec ludzi dwudziestoparoletnich uparcie powtarza słowo "przyszłem" usprawiedliwiając się tym, że mają umysły ścisłe a nie humanistyczne, więc im wolno. A z resztą jaka to różnica? To oczywiście tylko jeden z przykładów. Ze słowem pisanym jest jeszcze gorzej. Tu z pomocą przychodzą jednak jakże modne zaświadczenia o dysgrafii, dysortografii czy innych dys-ach. I po kłopocie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaak, napisałam już o tym wiele postów, ostatnio zdaje się "Demolka i masakra". Wnioski równie ponure, jak w Pani komentarzu. Kiedyś ludzie mieli jakby większą świadomość swoich niedostatków, parli ku nauce i wiedzy. Teraz obnoszą swą abnegację niczym sztandar i dziwią się, że pracodawcy ich nie chą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem skąd wniosek, że jestem kobietą. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też nie. W zasadzie nie było podstaw. Zatem przepraszam, tyle tych bab dookoła, człowiek zaczął się odzwyczajać od obecności mężczyzn.
    ;-)

    OdpowiedzUsuń