Szekspirowska tragedia wisiała w powietrzu.
Stare suki się poobrażały. Niby wiedzieliśmy to wszystko z poprzedniego razu, kiedy W. równie niespodziewanie, jak teraz Milkę, przyniósł za pazuchą Nesię. Ale jednak mieliśmy do nich trochę żalu, że nie przyjęły Milki z równym nam entuzjazmem. Noc była ciężka. Mała, zamknięta dla bezpieczeństwa w klatce, zawodziła niczym dziecko porzucone w lesie, wreszcie wnieśliśmy klatkę do sypialni i zasnęliśmy płytkim snem, bo a nuż będzie znów płakać?
Dziś trochę lepiej. Neska wciąż obrażona, ale trochę się pobawiły, uff!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz