piątek, 10 września 2010

Raz dokoła...

Generał Charles de Gaulle biadał, że nie da się rządzić krajem, w którym jest trzysta sześćdziesiąt rodzajów sera.

Czy da się rządzić krajem, w którym na scenie politycznej pląsa trzystu sześćdziesięciu pajaców?

Najbardziej jednak zastanawiający jest fakt, że społeczeństwo nie tylko ich toleruje, ale nawet wydaje mu się ten stan dość zabawny.
Skoro są tolerowani, widać taka jest społeczna potrzeba. Polityka zmieniła się ze służby w wygłup, z wiedzy o tym, jak mądrze rządzić krajem w umiejętność zatrzymywania uwagi.
A czym najłatwiej zwrócić na siebie uwagę?
Happeningiem.

Churchill bronił demokracji w jej dzisiejszej formie. Jednak za jego czasów nie rządził marketing polityczny. Dziś mamy go aż za wiele. Na każdym kroku schlebianie debilom, którzy pójdą do głosowania. Bo, nie oszukujmy się, nie tylko ludzie rozsądni głosują. Ci spod budki z piwem też, a jest ich więcej.
To przede wszystkim dla nich politycy udają, że rządzą. My zaś udajemy, że im wierzymy.

Niepojęte, że mimo tego korowodu pozorów, jakoś się jeszcze wszystko trzyma kupy.
Czy doczekamy polityka, który, jak Mazowiecki, będzie niemedialny i jak on, równie rzetelny? Czy słowo "służba" pojawi się w innym, niż wyświechtany, kontekście?

Czy urodził się już polityk, który nie będzie się bał rankingów popularności i nie tańczył, jak mu sondaże zagrają?
Czy wygłup i hucpa wciąż mieć się będą dobrze, bo wszyscy lubimy się pośmiać?


Do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz