Kiedy mówię, że najłatwiej wybaczam błędy ortograficzne, kłamię.
Nic mnie tak nie zbrzydza do ludzi, jak ich nieznajomość ojczystego języka i gdy kogoś polubię, jestem gotowa wykonać rozmowę międzymiastową, by mu uświadomić, że ośmiesza się na swojej witrynie, pisząc "dopłatą" zamiast "dopłatom".
Cóż, nie wszyscy byliśmy w szkole orłami...
Tu na dodatek zachodzi ten paradoks, że to informatyk ośmiesza swego pracodawcę, który przez własną tępotę, przyjmuje jego dzieło zainfekowane gównem.
Nie zostanę zatem klientką gabinetu kosmetycznego, który oferuje zabiegi na "dekold", ani firmy sprzątającej, mimo że ta we wszystkim mnie "wyrenczy" dzięki "właściwością" swoich produktów.
Jakoś obawiam się usług oferowanych przez ciemniaków, którzy nie mają na tyle oleju w głowie, by się publicznie nie ośmieszać.
Bo, niestety, wciąż obowiązuje pisownia "dekolt" i "wyręczy". Podobnie, jak "wziąć" i "włączać", "właściwościom".
Ależ zasadzek w tym języku polskim!
Przykłady idą w tysiące, jakby w takim Wordzie nie oferowano za darmochę opcji sprawdzania pisowni.
Przypomina mi się stary szkolny żart, kiedy to nauczyciel prosił Jasia, aby ten, pisząc wypracowanie, wszystkie swoje wątpliwości wyjaśniał ze słownikiem.
Tylko że Jaś nie miał nigdy żadnych wątpliwości...
Tak jest też z naszymi usługodawcami, komentatorami życia publicznego (niby skąd się wzięło określenie: "głupi, jak komentarz na Onecie"?), pamiętnikarzami, do szuflad których zajrzeć dziś można dzięki wytrychowi Google'a.
Jak Polska długa i szeroka szerszy się publiczna wzgarda dla języka ojczystego i próba przekraczania norm wynikająca z nieuctwa, prostactwa, głupoty.
Błagam, nauczcie się odmiany liczebników i nie mówcie już w roku "dwutysięcznym dwunastym"!
A nuż się uda?
Niestety, przykład, jak zawsze, idzie z góry. Skoro tolerujemy rynsztok w życiu publicznym, dlaczegóż by maluczcy mieli mówić i pisać poprawnie?
Skoro nauczyciele nie muszą już egzekwować znajomości ortografii, po co zaśmiecać sobie głowę zbędną wiedzą? Pusta jest bardziej à la mode.
Niestety pustostan w mózgu ma jednocześnie wiele róznych objawów, jak choćby pogardę dla higieny. Jakoś się lubią te dwie cechy, a zużycie mydła i ilość przeczytanych książek mają w rocznikach statystycznych ścisłą korelację.
Przysłowie mówi: "Jak cię widzą, tak cię piszą". Powiedziałabym wręcz: "Jak piszesz, takim cię zobaczą".
To jednak wciąż bajka o żelaznym wilku, bo przyjemniej dogląda się plonów na Farmville, niż czyta jakąś nudną książkę.
A skoro myślenie boli, przyjdzie pewnie kiedyś i na mnie czas, bym wzięła zabieg na "dekold".
Boję się tego bardziej, niż ekstrakcji ósemki.
Rzekłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz