piątek, 26 listopada 2010

Czynem, nie gestem, czyli razem poprawmy świat.

Od kiedy pamiętam, miałam problem z przynależnością do większych grup. W pierwszej klasie byłam na jednej (słownie: jednej) zbiórce harcerskiej, która tak mnie rozczarowała, że na następne nie poszłam, mimo że moi rodzice bawili się w harcerstwo jako druhowie.
Moją druhną była jednak chyba osoba bez polotu, bo nie zachwyciła...

Nie należałam też do innych organizacji szkolnych i studenckich, choć czasy, zwłaszcza na studiach, były jak najbardziej po temu.
Nadal się nie zrzeszam, nie przypinam czarnej wstążki, różowej wstążki ani niebieskiej wstążki. Nie noszę niebieskiej bransoletki i czego tam jeszcze.

Ludzie lubią czuć przynależność. Lubią tanim kosztem poczuć się dobrze. Marketingowcy celują w takich akcjach: przypnij niebieską wstążkę do swojego zdjęcia, na znak, że jesteś przeciwko przemocy w rodzinie. Nie przypnę. Czy to znaczy, że jestem ZA przemocą w rodzinie?
Nie, znaczy to, że jestem przeciwko pustym gestom.

Jeśli chcesz coś zamanifestować, zrób to.

Kup paczkę karmy dla psów ze schroniska, oddaj im starą kołdrę, uratuj jednego konia przed rzeźnią, wykup biednemu dzieciakowi obiady na stołówce, zafunduj mu obóz, oddaj stare książki do biblioteki, namów sąsiadkę na badanie mammograficzne, nie śmieć, ogranicz jazdę samochodem, zużycie wody i prądu, posadź drzewo, posegreguj śmieci, nie kupuj zbędnych rzeczy.

Zrób coś, co minimalnie poprawi świat.
Puste gesty świata nie poprawiają.

Tysiąc różowych kokardek nie uchroni jednej kobiety przed rakiem, sto tysięcy niebieskich nie uratuje ani jednego bitego dziecka.

Tylko rzeczywista akcja wywołuje reakcję. Tylko czyn, nie gest.

Dixi.

1 komentarz:

  1. Oczywiście, że bezmyślne przypięcie kokardki niczego nie zmieni. Ale jest szansa, że jakaś kobieta przypomni sobie, że dawno nie badała piersi, a ktoś inny przestanie być obojętny słysząc krzyki za ścianą. Symbol może stać się swoistym memento, gdzie się nie obejrzę, różowe kokardki, sumienie mnie podgryza, dobra - idę na badania.
    Wszędzie niebieskie kokardki, to jednak się wychylę, zadzwonię, zgłoszę, z nadzieją, że pozostali z kokardkami mnie poprą, że oni także przez ścianę słyszeli, że widzieli itp.
    Nie wiem czy faktycznie to działa. Wiem, że na mnie podziałały akcje październik miesiącem walki z rakiem, różowe wstążeczki w czasopismach. Teraz badam się regularnie bez przypominania.
    Dobrze, że mówi się o przemocy, w ogóle. Dużo za późno, może niedoskonale, ale cokolwiek zostanie zrobione, co zmieni świadomość ludzi, doda odwagi ofiarom - to więcej niż nic. Czasem wystarczy informacja - widzimy problem, jeśli poszukasz pomocy, to nie zostaniesz sama.
    Chociaż jak każdy, kto cokolwiek na ten temat wie, wolałabym, aby matka z dziećmi, miała dokąd w nocy uciec przed domowym oprawcą.

    OdpowiedzUsuń