środa, 20 kwietnia 2011

Jeśli nie czytają

Szkoła skutecznie zniechęca młodzież do czytania, dobierając pozycje spisu lektur tak, by automatycznie kojarzyły się młodym ludziom z nudą, towarzyszącą długiemu kazaniu w obcym języku. Jak wiadomo, dobrymi chęciami piekło wybrukowane.
"Jaka długa!..." - mędzą.
"Pewnie równie nudna!" - stękają.
Nie dają szansy autorowi, bo i po co? Świata uczy się dziś z internetu.
Szybko, niecierpliwie, powierzchownie, szeroko i płytko.
Bez namysłu, a jeśli wpisywaniu komentarza towarzyszy jakaś refleksja, jest refleksją odruchową.
"Głupi jak komentarz na Onecie..."

Pewnych umiejętniści nie da się posiąść, nie wdrożywszy się odpowiednio wcześnie do czytania.
Czytanie to poza przygodą, pogłębianie kompetencji (ulubione słowo nauczycieli) językowych oraz rozwój szeroko rozumianego myślenia (jeśli towarzyszy czytaniu jakakolwiek refleksja). 
Wiemy to my, czytający. Załamujemy ręce, wzdychamy, kręcimy głową z politowaniem.
Chcielibyśmy wszystkich nawrócić na czytanie, bo przecież nie da się być szczęśliwym nie czytając!

Jeśli ktoś nie czuje głodu, jeśli równie dobrze mu bez książki, czy uda się go przekonać? Czy siłowe argumenty szkoły w postaci klasówek, sprawdzających treść lektur są w stanie uczynić czytelników z ludzi nieczytających? Nie.

Zastanawiam się dlaczego my, czytający, za wszelką cenę chcemy nakłonić nieczytających, by zasmakowali w wiedzy i umiejętnościach, które daje się uzyskać tylko i wyłącznie poprzez częste obcowanie z myślą wyrażoną w słowach?

Rozumiem szkoła, to jej zadanie. Dziś nauczycielki języka polskiego przyznały, że siedmioro uczniów (na całą klasę), którzy przeczytali lekturę (w tym przypadku moją powieść) to sukces!
I nie był to "Skąpiec", "Syzyfowe prace", "Pan Tadeusz" czy "W pustyni i w puszczy".
Tych pozycji młodzież nie rozumie i trawi z wielkim trudem. To one właśnie utrwalają w dzieciakach, nienawykłych do czytania, poczucie, że kontakt z książką jest czasem straconym.

Spójrzmy na szkolną listę lektur. Czy nie powinniśmy jej trochę odkurzyć? Czy wychowamy czytelnika, zniechęcając go od samego początku?

Młodzież powinna odnajdywać w lekturach swoje tu i teraz, wtedy, być może, dałaby szansę literaturze, znalazła czas na czytanie pośród rozmaitych ciekawszych zajęć. Gdy czyta o ludziach, których problemy są jej całkiem obce, może jedynie wzruszyć ramionami, ryzykując kolejną jedynkę.

Nauczyciele, godząc się z bezradności na to, by młodzież nie czytała lektur, znajdują się w bardzo trudnym położeniu. Czasem narażają się na krytyki, zadają do przeczytania jedynie fragmenty dzieł.
Ale efektów i tak nie widać. Czytelnictwo z każdym rokiem maleje.

Czytanie ze zrozumieniem jest wbrew pozorom bardzo trudną czynnością. Może nie wszyscy są odpowiednio wyposażeni przez naturę, by osiągnąć kometencje wystarczające do rozumienia słowa drukowanego?

Może społeczeństwu wystarczy ten nikły odsetek ogółu, który osiągnąwszy dojrzałość, wciąż czyta?

Może należy pozwolić młodym ludziom, by nie czytali, tak jak pozwalamy konsumentom wybierać to, czym się żywią?

Obcowanie z kulturą bowiem, jako dowód na wyższe aspiracje, nie wszystkim potrzebne jest w równym stopniu.

Demokracja potrzeb nie istnieje, podobnie jak nie istnieje między ludźmi równość.

Skoro szkoła nie potrafi wdrożyć młodzieży do czytania, pozwólmy nieczytającym żyć w ich świecie.
Możemy ich prostocie duchowej przeciwstawić jedyną rzecz - nasz sukces.

Ale dopóki karierę można zrobić nie czytając, robiąc zawstydzające błędy ortograficzne i kalecząc język ojczysty - nie znajdą się argumenty dość mocne, by przekonać do czytania tych, którzy twierdzą, że nie mają na to dość czasu.

Cóż to zresztą za idiotyczna wymówka!

Dixi.

8 komentarzy:

  1. Witam Pani Małgosiu. Przepraszam za taką poufałość, ale jakoś nie lubię zbędnych formalizmów. Dziękuję że Pani ponownie zawitała u mnie. Nie mogę się doczekać wywiadu z Panią na stronie Biblioteki i materiału filmowego. Dzisiaj parokrotnie czytałem wywiad z "Obserwatora Gutowskiego". Czytałem i pojawiają się kolejne pytania w mojej głowie, a potem na papierze. Są prawie gotowe, ale muszą dojrzeć. Nie chcę aby było banalnie.
    Staram się dobrze dorabiać zadania domowe.

    Zgadzam się co do lektur szkolnych. Swego czasu dobrych parę lat pracowałem w świetlicy socjoterapeutycznej i również pomagałem dzieciakom w lekcjach. Długo by opowiadać, ale widzę jak okalecza ich dzisiejszy świat, zabiera im to co było dane nam. Pozdrawiam Pani Małgosiu. Piotr z Bydgoszczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja uwielbiam czytać książki. Co ciekawe, pomimo tego, że normalnie bez trudu jedną książkę czytam przez kilka godzin, lektury szkolne to dla mnie twardy orzech do zgryzienia. Być może wcale nie mam racji, ale sądzę, że lektury, takie jak "Krzyżacy", czy "Sachem", albo chociaż "Chłopcy z Placu Broni" są jednak nie na miejscu. O wiele łatwiej młodzieży przeczytać książkę o dzisiejszych realiach, o tym co jest tu i teraz, niż czytać o zachowaniach dawnych, z których dzisiaj młodzież się śmieje! Do tej pory pamiętam moje zdziwienie, kiedy przeczytałam, że Nemeczek zginął za jakiś głupi, w mniemaniu dziesięciolatki, plac!

    Mam jeszcze pytanie.
    "Głupi, jak komentarz na onecie...". Czy jest tu dobrze użyty przecinek? Wiem, że przed "jak" stawia się przecinki, jednak czy nie jest tak, że jeżeli używamy porównania, nie zapisujemy przecinka?
    dominika.kaczmarczyk02@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dominiko, masz tę przewagę nade mną, że znasz lepiej zasady interpunkcji. Przyznaję Ci rację! Sprawdziłam, poprawiłam. Dziękuję!

      Usuń
  3. Zgadzam się, że zestaw lektur należy uaktualnić, ale nie wrzucajmy wszystkich czytelników i wszystkich "starych" lektur do jednego worka. Pamiętam, jak mój młodszy brat (dorastaliśmy na przełomie lat 80-tych i 90-tych) płakał, gdy umierał Nemeczek. Później przez wiele lat, pytany o ulubioną książkę, odpowiadał: "Chłopcy z Placu Broni". Pozwólmy dzieciakom wybierać lektury zgodne z ich zainteresowaniami i wrażliwością. Uwielbiam "Lalkę", "Potop" i "Nad Niemnem", ale rozumiem, że niektórzy muszą do tych książek po prostu dojrzeć. A jedną z moich ulubionych szkolnych lektur był "Timur i jego drużyna" i wcale się tego nie wstydzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Pani Kasiu,
      Jeśli chodzi o czytanie, to każdy z nas może chodzić własną drogą i zbierać osobiste doświadczenia. Ale jeśli mówimy o lekturach, to już sprawa się troszkę komplikuje, albowiem istnieje zwyczaj, by tak zwany kanon był mniej więcej jednakowy w całym kraju. Decyduje o tym Ministerstwo Szkolnictwa, czy jak się ten urząd teraz nazywa. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, by nauczyciele sami dobierali lektury dla swoich uczniów, konsultując je z zainteresowanymi albo samodzielnie układając ten zestaw. Boję się jednak, że niewiele by to zmieniło, albowiem wielu polonistów uznałoby, że kanon zastany jest najlepszy z możliwych. Nowa lista to wszak nowe wyzwanie, nowe konspekty, dodatkowa praca, nauczyciel też człowiek... Marzę o Siłaczkach w szkole, jednak nie jestem naiwna.
      Serdeczności!

      Usuń
  4. Pozwoliłam sobie wyłuskać jedno zdanie, które może być podsumowaniem posta, a mianowicie
    "Demokracja potrzeb nie istnieje, podobnie jak nie istnieje między ludźmi równość".

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem pod wrażeniem. Bardzo ciekawie napisane.

    OdpowiedzUsuń